O własnoręcznym budowaniu łodzi z kory brzozowej, zmiękczaniu poroża jelenia moczem oraz o smaku pieczonych pędów pałki wodnej - opowiada PAP archeolog i poseł Ruchu Palikota Marek Poznański.
Pasją 28-letniego posła Ruchu Palikota jest archeologia eksperymentalna, czyli - jak tłumaczył w rozmowie z PAP - poznawanie przeszłości poprzez tworzenie rekonstrukcji dawnych przedmiotów, które zostały odnalezione przez archeologów podczas wykopalisk.
Rekonstrukcje są dokonywane za pomocą dawnych technik rzemieślniczych, a przedmioty są później użytkowane i testowane w praktyce. Według posła to sposób na bardzo wierne poznanie życia ludzi sprzed kilku tysięcy lat i daje często znacznie lepsze efekty niż "rozmyślanie zza biurka" na temat roli odnalezionych przedmiotów.
Jeden ze swoich pierwszych eksperymentów archeologicznych Poznański przeprowadził na pierwszym roku studiów na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Polegał on na zmiękczaniu - wzorem dawnych ludzi - poroża jelenia moczem.
"Miałem w akademiku w słoikach na parapecie ustawione fragmenty poroża. Każdy, kto przychodził do mnie ze zdziwieniem pytał: +Człowieku po co ci tyle herbaty?+. Odpowiadałem: +Spokojnie, to nie herbata, tylko poroże w moczu+" - opowiada poseł.
Jak mówił, takie zmiękczone i dające się dzięki temu wyginać kości były wykorzystywane przez dawnych ludzi do produkcji m.in. biżuterii. "Zmiękczoną w moczu czy zsiadłym mleku kość można potem wygiąć w spiralę a po wypłukaniu w wodzie twardniała i tak otrzymujemy bransoletę" - tłumaczył.
Zdarzyło się też - opowiadał Poznański - że garbował skóry zwierzęce na korytarzu akademika. "Albo inna scenka: ja robię łuk, a reszta studentów pali papierosy, pije piwo i obserwują, co wyrabiam" - wspominał. Jak zapewnił, administracja akademika przychylnie patrzyła na jego naukowe zainteresowania.
Zgodnie z filozofią archeologii eksperymentalnej najwięcej o życiu dawnych ludzi można dowiedzieć się, próbując choć przez krótki czas żyć tak jak oni. Poznański kilkakrotnie mieszkał we własnoręcznie zbudowanych szałasach, m.in. ze skór. Przetestował też na sobie dobroczynne działanie naparu z huby, a także próbował pieczonych pędów pałki wodnej, które - jak zapewnił - smakują zupełnie jak ziemniaki.
"Kiedyś wędrowałem wzdłuż rzek na Lubelszczyźnie. Nad jedną z rzek spotkałem tubylca, który był już pewnie po dwóch piwach. Zamurowało go, gdy zobaczył, jak cały ubrany w skóry wyłoniłem się nagle z krzaków" - opowiadał.
Jak relacjonował, gdy już wytłumaczył napotkanemu mężczyźnie, kim jest i dlaczego tak wygląda, ten okazał się bardzo gościnny. "Ściągnął mnie do wioski, zapraszał pod sklep, żebym z nim i jego kolegami wypił wino. Jego zaciekawienie było ogromne" - wspominał.
Jeszcze większe zdziwienie wywołał Poznański, gdy ubrany w strój człowieka pierwotnego spacerował ulicami Warszawy i Lublina. Jak mówił, ludzie reagowali na jego performance zaskoczeniem a czasem też lękiem. "Dziwili się, ale nikt nigdy mnie nie zaatakował. Każdy raczej się bał. Nawet, gdy szli kibice, to schodzili z drogi na widok umalowanego, ubranego w skóry, niosącego topór i skórzany plecak człowieka" - opowiadał.
Poznański chce poprzez takie akcje popularyzować archeologię. Zwrócił uwagę, że na Zachodzie tworzone są całe wioski, gdzie ludzie mogą sprawdzić na przykład, jak się tka czy wypala dłubanki; mogą też poznać smak dawnej kuchni, prahistoryczne używki i lekarstwa czy pierwotne sposoby ozdabiania ciała.
Obecnie poseł buduje dwie łodzie. Jedna - opowiadał - będzie miała poszycie z kory brzozowej, a druga ze skóry jelenia. Jak wyjaśnił, z kory brzozy można zrobić łódź, która pomieści nawet kilkanaście osób. "Zdziera się z drzew duże fragmenty kory, zszywa się je również korą brzozową, uszczelnia dziegciem, który wypala się z kory brzozowej. Z brzozy można zrobić bardzo wiele rzeczy" - mówi.
Przyznał, że jego pasja jest pracochłonna. "Wiele eksperymentów jest też śmierdzących, ale dzięki temu zyskuje się potem zupełnie inne spojrzenie na wiele kwestii" - powiedział poseł.
Jak mówił, w trakcie jednego z eksperymentów okazało się, że "jelita baranie nie śmierdzą, natomiast w przypadku świńskich, przez dwa dni nie można dłoni domyć z tego smrodu". Jak dodał, można zakładać, że ludzie żyjący kilka tysięcy lat temu również brali tę kwestię pod uwagę.
Poznański nie porzucił swojej pasji po tym, gdy jesienią został posłem Ruchu Palikota, choć - przyznaje - może jej teraz poświecić mniej czasu. "Posłowanie bardzo angażuje, ale jak tylko mam wolny czas, to oddaję się eksperymentom. Teraz - przyznam - nosi mnie też, bo chciałbym już polatać" - powiedział.
Poseł Ruchu ma też bowiem inną pasję - archeologię lotniczą. "Kapitalna rzecz, która nie jest doceniana przez wielu naukowców, a umożliwia małym nakładem kosztów odkrycie i zlokalizowanie wielu stanowisk archeologicznych i śladów działalności człowieka sprzed setek czy tysięcy lat" - przekonywał.
Poseł robi zdjęcia stanowisk archeologicznych z paralotni. Dzięki tej metodzie - mówi - można dowiedzieć się m.in. jak biegły dawne drogi, gdzie były fosy czy stały domostwa. Pozwalają to określić m.in. różnice we wzroście roślin czy nasiąkaniu ziemi. Jak powiedział, można w ten sposób zweryfikować obowiązującą od lat wiedzę.
Tak było - powiedział - w przypadku Czermna, stolicy Grodów Czerwieńskich. "Od początku badań twierdzono, że nie było tam fosy, bo grodzisko było dobrze zabezpieczone otaczającymi je mokradłami. Dzięki zdjęciom odkryłem dwie fosy i rów, który był przy samym grodzisku" - powiedział. Jak dodał, zmieniło to znacznie wiedzę na temat Czermna. (PAP)
mzk/ par/ ura/ mow/