Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Pracownicy SKOK Kopernik siłą weszli do siedziby firmy, dawny prezes wraca na stanowisko

0
Podziel się:

Pracownicy Spółdzielczej Kasy
Oszczędnościowo-Kredytowej im. Kopernika, którzy nie uznawali
ustanowionego przez Kasę Krajową SKOK zarządu komisarycznego,
weszli w piątek do centrali swojej firmy w Ornontowicach (Śląskie).

Pracownicy Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej im. Kopernika, którzy nie uznawali ustanowionego przez Kasę Krajową SKOK zarządu komisarycznego, weszli w piątek do centrali swojej firmy w Ornontowicach (Śląskie).

Mieli sądowe potwierdzenie, że zarządza nią poprzedni prezes. Doszło do przepychanek, zbita została jedna szyba - podaje policja.

"W czasie wchodzenia do siedziby firmy grupy pracowników doszło do szarpaniny. Staraliśmy się nie dopuścić do bójek i rzeczywiście do nich nie doszło, nikt nie odniósł obrażeń. W tej chwili legitymujemy uczestników zajścia" - powiedział PAP sierżant Sebastian Fabiański z policji w Mikołowie. Dodał, że postępowanie będzie powadzone pod kątem zniszczenia mienia.

"Zostaliśmy dziś wpisani do Krajowego Rejestru Sądowego jako prawowity zarząd" - powiedział PAP odwołany w grudniu prezes SKOK Kopernik Antoni Stadnicki. Według niego, mimo że decyzja nie jest prawomocna, to jest wykonalna i odtąd zarządca komisaryczny nie ma prawa kierować firmą.

Zarządca komisaryczny Michał Włoszczyk powiedział PAP, że zapoznał się z wpisem do KRS. "Decyzja sądu jest dość kuriozalna - wynika z niej, że firmą kieruje zarówno poprzedni zarząd, jak i zarządca komisaryczny" - uważa. Jak zaznaczył, nie zamierza jednak w najbliższym czasie pojawiać się w pracy. "Z informacji, które mi przekazano, wynika, że doszło do aktów wandalizmu i przemocy" - argumentuje.

Rzecznik Kasy Krajowej SKOK Andrzej Dunajski uważa, że "incydentalne" postanowienie sądu nie może zastępować wyroku. Liczy na szybkie wyjaśnienie sytuacji.

Prezes Stadnicki mówi, że pierwszą jego decyzją będzie przeprowadzenie inwentaryzacji. W ostatnim czasie na mocy decyzji Kasy Krajowej SKOK wywieziono z Ornontowic część sprzętu, zniknęły też dokumenty - mówią pracownicy.

Zanim Stadnicki ponownie objął władzę, Kasa Krajowa planowała zwolnić około 150 z 450 zatrudnionych w "Koperniku", a część działalności operacyjnej przenieść do Łodzi. Zarządca oferował przeniesienie części miejsc pracy do innych miast. Tłumaczono to koniecznością obniżania kosztów. Związkowcy mówili, że oznaczałoby to de facto likwidację centrali; uważają, że u podstaw takiej decyzji leżała polityka, a nie rachunek ekonomiczny.

"Kiedy mnie odwoływano, mieliśmy 2,7 mln zł zysku, na koniec ubiegłego roku miał on według naszych wyliczeń sięgnąć 4 mln zł" - podkreśla Stadnicki.

Jak informowali przedstawiciele centrali SKOK, decyzja o wprowadzeniu zarządu komisarycznego zapadła po przeprowadzeniu wewnętrznej kontroli przez Kasę Krajową. Według centrali SKOK, kontrola wykazała wiele nieprawidłowości, którymi teraz zajmuje się prokuratura.

Według załogi protestującej przeciwko zarządowi komisarycznemu i Stadnickiego prawdziwe tło sporu było zupełnie inne - wszystko zaczęło się jesienią ubiegłego roku, gdy Stadnicki na łamach "Polityki" poparł projekt Platformy Obywatelskiej, przewidujący likwidację Kasy Krajowej i oddanie SKOK-ów pod nadzór bankowy.

"Powszechnie wiadomo, że Kasa Krajowa jest związana z PiS-em, podobnie jak SKOK Stefczyka, który zamierza nas teraz wchłonąć" - mówili członkowie powołanych w "Koperniku" związków zawodowych.

Stadnicki zapewnia, że zwolnień nie będzie. Liczy, że zmiany dotyczące nadzoru nad SKOK-ami wkrótce wejdą w życie.

Przeciwnicy polityki zarządcy komisarycznego w ostatnich dniach pikietowali siedzibę firmy, założyli też stronę internetową www.wolnykopernik.pl. Protestowali na niej przeciwko zarządcy i Kasie Krajowej. Na miejscu - w siedzibie SKOK Kopernik - od kilku dni przebywało kilkunastu ochroniarzy z firmy zatrudnionej przez zarządcę. W piątek opuścili siedzibę firmy.

Z zewnątrz lokal obstawiała ochrona innej firmy wynajętej przez dawny zarząd. Przed centralą SKOK Kopernik przebywało też stale od kilkunastu do kilkudziesięciu jej pracowników, którzy - jak mówią - pilnowali, by nikt niczego nie wyniósł z centrali. (PAP)

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)