Rolnik, który w precedensowym procesie domaga się odszkodowania od Skarbu Państwa za szkody wyrządzone w jego prywatnym lesie przez łosie, musi m.in. przedstawić dowody, kiedy doszło do strat w drzewostanie i na czym polegało niezgodne z prawem działanie Skarbu Państwa - poinformował w piątek Sąd Rejonowy w Białymstoku.
Jednocześnie do września odroczył proces cywilny w tej sprawie. Rolnik ze wsi Downary (podlaskie) domaga się 2,3 tys. zł odszkodowania za straty w lesie sosnowym o powierzchni ok. 4 ha. Jak mówi, pierwsze szkody spowodowane przez łosie miały miejsce już osiem lat temu i powtarzały się w kolejnych.
Zwierzęta lubią bowiem ogryzać młode, miękkie odrosty na sosnach. Łamią przy tym gałęzie, co może doprowadzić nawet do obumarcia drzewa.
Sąd pytał w piątek właściciela lasu o sposób wyliczenia szkód oraz kto to wyliczenie przygotował. Pouczył rolnika, że musi przedstawić dowody, że jest właścicielem działki. Ale przede wszystkim udowodnić datę szkody i jej zakres (być może konieczne będzie powołanie w tej sprawie biegłego), a także "wykazać niezgodne z prawem działanie organu", w tym przypadku Skarbu Państwa, reprezentowanego przez wojewodę podlaskiego.
To precedensowy proces, na jego wynik czekają inni okoliczni rolnicy z tej części województwa podlaskiego. Jak mówią, "gołym okiem" widać, że łosi jest coraz więcej i coraz więcej powodują szkód w ich prywatnych lasach. Dlatego chcą ustalenia, kto za te szkody powinien płacić odszkodowanie.
Łosie nie są bowiem pod ochroną (ale od 2001 roku obowiązuje całoroczny zakaz ich odstrzału), a Skarb Państwa właśnie za szkody zwierząt chronionych (np. bobrów, żubrów, czy wilków) wypłaca odszkodowania. Zajmują się tym Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska. Według przedstawicieli RDOŚ w Białymstoku, za szkody powodowane przez łosie odpowiada samorząd województwa.
Na podstawie prawa łowieckiego, samorząd wypłaca odszkodowania z budżetu państwa za szkody łowieckie wywołane przez zwierzęta łowne objęte całoroczną ochroną tylko wtedy, gdy są spowodowane na terenach łowieckich polnych oraz obszarach, które nie wchodzą w skład obwodów łowieckich.
Ponieważ łosi i szkód przez nie wyrządzonych w województwie podlaskim jest coraz więcej, stąd postulat leśników, by minister środowiska zniósł (przynajmniej częściowo) moratorium na odstrzał tych zwierząt.
Leśnicy w północno-wschodniej Polsce oszacowali, że w 2008 roku łosie zniszczyły ok. 2,6 tys. hektarów upraw leśnych, z czego 890 hektarów to uprawy, które "objadły" w stopniu znacznym - powyżej 20 proc. danej powierzchni. 540 hektarów ze szkodami to młodniki. Zwierzęta pojawiają się coraz częściej na terenach nie tylko leśnych, ale i zamieszkałych. Wchodzą do sadów i ogrodów. Widziane były już nawet w Białymstoku.
W Biebrzańskim Parku Narodowym żyje około 600-700 łosi, kolejne 500 w sąsiedniej Puszczy Augustowskiej. (PAP)
rof/ tot/ woj/