Do przepychanek doszło w środę rano przy bramie kopalni "Budryk" w Ornontowicach, gdzie od 45 dni trwa strajk na tle płacowym. Strajkująca grupa nie wpuściła do kopalni większości tych, którzy chcieli podjąć pracę.
Przedstawiciele strajkujących poinformowali, że pojadą do Jastrzębia Zdroju, gdzie o godz. 14. mają rozmawiać z radą nadzorczą Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW)
. Jak powiedział PAP jeden z liderów strajku, Grzegorz Bednarski ze związku "Kadra", zaproszenie na te rozmowy podpisał odpowiedzialny za górnictwo wiceminister gospodarki Eugeniusz Postolski.
Bednarski dodał, że w środę rano na powierzchnię przewieziono jednego z górników od początku prowadzącego protest okupacyjny na poziomie 700 metrów. Według niego, strajk okupacyjny na powierzchni prowadzi nadal ok. 170 górników, a pod ziemią ponad 130, z których 30 od ponad dwóch tygodni prowadzi głodówkę. Pięć innych osób głoduje na powierzchni.
Zanim skarżący się na ból brzucha górnik wyjechał na powierzchnię, przed bramą kopalni doszło do przepychanek między strajkującymi, a tymi, którzy chcieli podjąć pracę.
"Wywiązała się szamotanina, w ruch poszły pięści. Protestujący, na wyraźne polecenie swoich liderów, uruchomili też gaśnicę przeciwko pracownikom chcącym wejść na teren kopalni" - relacjonował rzecznik "Budryka", Mirosław Kwiatkowski.
Przedstawiciele komitetu strajkowego potwierdzają, że inni pracownicy nie zostali w środę wpuszczeni do zakładu. Tłumaczą to podjętą we wtorek wieczorem decyzją o przywróceniu okupacyjnej formy protestu. Jak mówią, wejście do kopalni oznacza teraz przyłączenie się do strajku. Nie chcą natomiast mówić o przebiegu porannych incydentów. Zaprzeczają, by gaśnicy użyto celowo oraz by to oni inspirowali bójkę. (PAP)