OPZZ będzie w opozycji do wszystkiego, co nie służy ludziom pracy - zapewnił w piątek przewodniczący OPZZ Jan Guz na nadzwyczajnym kongresie z okazji 25-lecia tej centrali. Mówił o potrzebie współdziałania z innymi związkami, przyznając, że współpraca z "Solidarnością" to proces wymagający czasu.
"Byliśmy, jesteśmy i będziemy w opozycji do wszystkiego, co nie służy ludziom pracy" - powiedział Guz. W wyemitowanym na początku krótkim filmie o historii OPZZ Guz przedstawiał swoją centralę jako obrońcę praw pracowniczych bez względu na system, związek, który "nie był układny wobec zarządców PZPR" i który nie ugnie się także w III RP.
Przemawiając już na żywo, Guz przypomniał historię centrali powołanej w 1984 r., po rozwiązaniu przez władze wszystkich wcześniejszych związków, w tym "Solidarności". Przyznał, że "początki nie były łatwe, wstrząs, jakim był stan wojenny, spowodował powstanie głębokich podziałów, niektórzy nie ukrywali wrogości". Mówił, że z OPZZ odchodziły organizacje związkowe, ale teraz "OPZZ jest na tyle merytoryczne i skuteczne, że wciąż dochodzą do nas kolejne duże środowiska".
Przemawiał też wicepremier Waldemar Pawlak - przewodniczący Komisji Trójstronnej. Mówił o potrzebie budowania równowagi między społeczeństwem, rynkiem i państwem, widocznej zarówno w czasach, gdy upadał socjalizm, jak i obecnie, gdy objawiły się słabości "turbokapitalizmu".
"Kryzys pokazał, że państwo jako regulator życia gospodarczego ciągle jest niezbędne" - napisał w odczytanym uczestnikom kongresu liście prezydent Lech Kaczyński. Dodał, że walka z bezrobociem i troska o tworzenie nowych miejsc pracy należą do najważniejszych zadań państwa.
Doradca prezydenta Michał Dworczyk wręczył związkowcom odznaczenia. Wśród wyróżnionych Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski był członek władz OPZZ, szef Federacji Związków Zawodowych Przemysłu Maszynowego, były poseł SLD Stanisław Janas.
Wśród gości kongresu był oblegany i fotografowany przez delegatów były prezydent gen. Wojciech Jaruzelski. Owacyjnie przyjęto także pierwszego przewodniczącego Alfreda Miodowicza, oklaskiwano byłych premierów Józefa Oleksego i Leszka Millera i wicemarszałka Sejmu Jerzego Szmajdzińskiego. Oklaski mieszały się z wyrazami dezaprobaty, gdy witano szefa doradców premiera Michała Boniego, niegdyś działacza "Solidarności".
Obecni byli także politycy, wśród nich przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski, przedstawiciele Państwowej Inspekcji Pracy, Centralnego Instytutu Ochrony Pracy, organizacji pracodawców, Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych, związków i central związkowych, w tym branżowej konfederacji Forum Związków Zawodowych. Nie było związkowców z "Solidarności".
"Po latach wzajemnych uprzedzeń wynikających z historycznych zaszłości rozpoczęliśmy współpracę ze związkiem +Solidarność+. Jest to jednak ciągle proces i zmiany następują krok po kroku. Myślę, że mam prawo powiedzieć, że hasło +Związki razem+ stało się faktem, potrzeba nam tylko większej skuteczności" - mówił Guz, przypominając wspólne manifestacje różnych central w sprawie emerytur pomostowych.
Nadzwyczajny kongres zażądał od rządu i parlamentu zaprzestania działań antyzwiązkowych, podwyższenia najniższych emerytur i rent, większych nakładów na politykę społeczną i "zaprzestania wyprzedaży majątku narodowego".
Spotkanie rozpoczęła średniowieczna pieśń "Gaude mater Polonia" w wykonaniu artystów Teatru Wielkiego. Soliści tej sceny zapewniali też przerywniki muzyczne, wykonując m.in. pieśń "Gdybym był bogaczem" z musicalu "Skrzypek na dachu".(PAP)
brw/ abr/ gma/