Wyrok zobowiązujący do zapłacenia ponad 700 tys. zł klientowi za straty poniesione na ryzykownych operacjach finansowych to przejaw "sprawiedliwości i dojścia do prawdy" - uważa prezes Stowarzyszenia na rzecz Obrony Polskich Przedsiębiorstw Zbigniew Przybysz.
Rybnicki wydział Sądu Okręgowego w Gliwicach zdecydował, że Kredyt Bank ma zapłacić klientowi ponad 700 tys. zł. Sąd uznał, że podpisując umowę z bankiem klient nie miał dostatecznej wiedzy na temat oferowanego mu produktu. Strona pozwana złożyła wniosek o uzasadnienie wyroku, co w praktyce oznacza zapowiedź apelacji.
O orzeczeniu, które zapadło 31 maja napisał czwartkowy "Puls Biznesu". Jak pisze gazeta, to pierwszy wyrok sądu, korzystny dla ofiary toksycznych opcji walutowych, opierający się na przesłankach merytorycznych.
"Nie uważam tego za przełom, uważam to za sprawiedliwość, za dojście do prawdy" - powiedział w piątek PAP prezes Stowarzyszenia na rzecz Obrony Polskich Przedsiębiorstw Zbigniew Przybysz, którego firma straciła na opcjach około 4 mln zł.
Proces przeciwko Kredyt Bankowi toczył się przed II Wydziałem Cywilnym Sądu Okręgowego w Gliwicach, w zamiejscowym ośrodku w Rybniku. Rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach Tomasz Pawlik poinformował w piątek PAP, że sąd zasądził od pozwanego na rzecz powoda ponad 700 tys. zł wraz z odsetkami oraz blisko 45,9 tys. zł tytułem kosztów procesu. Nakazał też pobrać od pozwanego ponad 3 tys. zł tytułem kosztów sądowych.
Sędzia Pawlik zwrócił uwagę, że sprawa toczyła się przed sądem cywilnym i nie dotyczyła podmiotu gospodarczego, a osoby fizycznej - konsumenta, który zawarł z bankiem umowę.
Umowę tę podpisano w kwietniu 2008 r. Wcześniej klient stracił na akcjach i funduszach, chciał odrobić straty. Składając pozew argumentował, że nie rozumiał wielostronicowej umowy i +popędzano+ go do jej podpisania, zapewniając przy tym, że nie ma ryzyka straty - pisał "PB".
"Sąd, uzasadniając wyrok, stwierdził, że klient banku zupełnie nie był świadomy istoty i ryzyka produktu, jaki sprzedał mu bank" - napisał "PB", który ocenia, że wyrok może być także dobrą wiadomością także dla małych firm.
Zasądzona kwota 700 tys. zł to tylko część strat na strukturze opcyjnej, w sumie chodzi o 1,8 mln zł. Klient, który pozwał bank, powiedział gazecie, że nie miał od razu gotówki na całą opłatę wstępną. O resztę pieniędzy będzie się sądził, gdy zbierze odpowiednią kwotę.
W przesłanym PAP w piątek komentarzu rzeczniczka Kredyt Banku Monika Nowakowska zwróciła uwagę, że wyrok sądu jest nieprawomocny. "Bank złożył wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku. W ocenie Banku, stan faktyczny sprawy oraz zgromadzony w sprawie materiał procesowy dają podstawy do zaskarżenia tego wyroku w drodze apelacji" - napisała.
"Biorąc pod uwagę wyjątkową specyfikę tej sprawy nie mamy powodu, by spodziewać się wzrostu liczby pozwów" - dodała.
Przybysz uważa, że orzeczenie sądu w Rybniku jest zbieżne "z oceną całego świata finansowego", w którym zarzutem jest już samo niepoinformowanie przez bank o możliwym ryzyku. Jak mówi, tylko jego niewielka firma, zajmująca się produkcją folii, maszyn pakujących i kubków papierowych do gorących napojów, straciła 4 mln zł. Także Przybysz wszedł spór z bankami.
Opierając się na danych NBP i Krajowej Izby Gospodarczej, prezes podaje, że problem dotyczy 30-40 tys. firm, które straciły wiele milionów złotych. Podkreśla jednak, że stracili nie tylko przedsiębiorcy, ale też budżet państwa.
"Większość tych struktur opcyjnych zaliczona została w koszty uzyskania przychodu. Obciąża to koszty finansowe, które obniżają podstawę opodatkowania" - podkreślił i dodał, że tylko jego niewielka firma nie odprowadziła przez to do budżetu miliona złotych podatku dochodowego.
Stowarzyszenie na rzecz Obrony Polskich Przedsiębiorstw zostało założone w 2009 roku w Warszawie przez firmy poszkodowane m.in. w wyniku zawarcia umowy na opcje walutowe. Stowarzyszenie zajmuje się ochroną praw inwestorów indywidualnych i konsumentów usług świadczonych przez różne instytucje finansowe.
Głównym celem Stowarzyszenia jest udzielanie pomocy w dochodzeniu roszczeń od organizacji oraz instytucji bankowych i finansowych, które przyczyniły się do powstania strat w majątkach przedsiębiorstw w związku z oferowaniem produktów bankowych obarczonych tzw. niejawnym ryzykiem.
W 2008 r. roku, gdy złoty gwałtownie umacniał się, przedsiębiorstwa sprzedające swoje usługi bądź towary za waluty obce zawierały z bankami umowy o tzw. opcje walutowe. Chciały w ten sposób zabezpieczyć się przed ryzykiem kursowym. Gdy złoty, zamiast wzmocnić się - przed czym miały uchronić się firmy - uległ silnemu osłabieniu, banki skorzystały z możliwości kupna waluty w ramach opcji, co w wielu przypadkach postawiło przedsiębiorstwa w trudnej sytuacji. Nie zawsze jednak umowy z bankami służyły jedynie do zabezpieczenia kursowego. Okazało się, że zawierali je nie tylko eksporterzy, ale często były podpisywane w celach spekulacyjnych.(PAP)
kon/ drag/ woj/