Izrael prowadzi atak na Strefę Gazy nie tylko z użyciem pocisków. Operację militarną wspiera machina propagandowa i wojna psychologiczna. Palestyńczycy czują się pokrzywdzeni przekazami w zachodnich mediach i w odpowiedzi epatują śmiercią.
Ekran w telewizorze Ahmeda w jednym z budynków w Gazie co chwilę przygasa, potem robi się szary, buczy, aż nagle z tej szarości wynurza się rysunek staromodnego budzika. Za nim napis po arabsku: "Do przywódców Hamasu - wasz czas się kończy!". W kolejnej animacji pojawiają się głowy sześciu z tych przywódców. Po środku Ahmed Dżabari (zabity przez siły izraelskie), przekreślony czerwonym krzyżykiem. Po chwili wraca palestyńska stacja Al-Kuds, nadająca obrazki z demonstracji solidarnościowych z Palestyńczykami.
Izraelczycy po zbombardowaniu dwóch budynków, w których liczne palestyńskie i międzynarodowe media miały swoje siedziby, przechwycili pasma telewizyjne i dostają się z propagandowym przekazem na palestyńskie kanały.
Gdy pojawiały się pierwsze doniesienia o zbliżającym się porozumieniu rozejmowym między Hamasem a Izraelem, na mieszkańców Gazy wciąż spadały bomby, ale też ulotki wzywające ludność do opuszczenia domów i przemieszczenia się do centralnej części miasta. Rzecznik palestyńskiego MSW w wywiadzie radiowym nazwał ulotki "wojną psychologiczną" i wezwał Palestyńczyków, by pozostali w swoich domach.
"Jak to jest możliwe, że izraelscy piloci, którzy zabili w ostatnich dniach ponad 100 Palestyńczyków, w tym wiele kobiet i dzieci, nie są (przez zachodnie media) nazywani terrorystami, radykałami, ekstremistami?" - pytają Palestyńczycy z Gazy. Mimo ogromnej różnicy w liczbie ofiar - 140 po stronie palestyńskiej, 5 po stronie izraelskiej - i pomimo faktu, że Gaza jest terytorium okupowanym, a Izrael mocarstwem okupującym, konflikt w mediach jest przedstawiany jako starcie dwóch równych stron, a o nas się mówi jak o agresorach - dodają.
Palestyńczycy, nosząc w sobie ten żal od lat, zaczęli epatować swoją śmiercią. By przekonać świat, wystawili swoją żałobę na pokaz. A media są łase na takie obrazki. Przed głównym szpitalem w Gazie rozstawiono namiot ze zdjęciami rannych i zabitych dzieci, obok telebim z podobnym przekazem.
W poniedziałek rano dziesiątki osób czekały pod głównym szpitalem w Gazie na wydanie ciał ofiar niedzielnych nalotów izraelskich. Niedziela była w Strefie Gazy wyjątkowo krwawa, zginęło ponad 30 osób, w tym 10 członków jednej rodziny Abu Dalu.
Poza tłumami żałobników na miejscu były dziesiątki dziennikarzy. Zajęli strategiczne pozycje - na dachu kostnicy, na dachach samochodów, wzdłuż schodów, przy samych drzwiach. Fotografowali zmasakrowane ciała, pokiereszowane twarze martwych dzieci, mdlejących z rozpaczy mężczyzn. Za samochodem z ciałami rodziny Abu Dalu sunął konwój ekip telewizyjnych, fotografów i kamerzystów. Nikt się nie oburzał. Dziennikarze i ich aparaty są częścią rytuału.
Ciała zostały przewiezione do domu sąsiadów rodziny Abu Dalu. Tłumy ludzi wcisnęły się w wąską uliczkę, tuż przed gruzami, które jeszcze dzień wcześniej były trzypiętrowym budynkiem rodziny Abu Dalu.
Z głośników popłynęła żałobna muzyka i przemówienia. Ciała wniesiono do małego pokoju. Dziennikarze wdrapali się na buldożery, które przestały przekopywać gruzy tylko na czas pogrzebu. Nagle padła komenda - czas dla dziennikarzy. Dziesiątki fotografów i kamerzystów wpadły do małego pomieszczenia...
Nie ma wątpliwości, że rozpacz po utracie bliskich jest autentyczna. Mimo stereotypowej opinii, że palestyńskie kobiety cieszą się z męczeństwa swoich dzieci, na pogrzebach trwających od środy i przed kostnicą nie było żadnych oznak radości. Był za to smutek, zawodzenie matek i sióstr.
Jednak udział mediów stał się już oficjalną częścią rytuału. Pogrzeb został rozbudowany do spektaklu z elementami dla dziennikarzy. Większość żałobników akceptuje ich obecność.
Tylko raz starszy mężczyzna, stojący na przyczepie, na której leżały ciała rodziny Abu Dalu, stracił cierpliwość do wdzierających się na nią dziennikarzy. Zaczął krzyczeć "Schodźcie, schodźcie, wystarczy już!"
Z Gazy Ala Qandil (PAP)
aqa/ az/ mc/