39-letni Paweł Kowalski, którego w łódzkiej siedzibie PiS ciężko ranił nożem Ryszard C., został we wtorek wypisany ze szpitala im. WAM w Łodzi. Kowalski wyszedł jednym z bocznych wyjść, nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.
Według lekarzy, mężczyzna może normalnie mówić i odżywiać się, ale lekko utyka - rehabilitacji wymaga jego stopa. W wyniku użycia przez napastnika paralizatora, mężczyzna ma niedowład nerwu piszczelowego. Został skierowany na rehabilitację poszpitalną w sanatorium, która ma potrwać trzy tygodnie.
Paweł Kowalski trafił do szpitala 19 października, po tym jak do łódzkiej siedziby PiS wtargnął 62-letni Ryszard C., który zaatakował znajdujące się tam osoby. Napastnik zastrzelił Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego. Później - jak ustalili śledczy - strzelił do 39-letniego Kowalskiego; gdy chybił, zaatakował go paralizatorem i ranił nożem.
39-latek miał ranę ciętą do krtani i duży krwiak, ale struny głosowe nie zostały naruszone. Stracił niemal litr krwi. Zaraz po tragicznych wydarzeniach był operowany; przeszedł dwugodzinny zabieg tracheotomii. W szpitalu spędził dwa tygodnie; przechodził intensywną rehabilitację.
"Pacjent może normalnie mówić i odżywiać się. Jesteśmy zadowoleni, że pacjent wraca w pełni zdrów, jeśli chodzi o uraz, który był na pograniczu dwóch dróg - pokarmowej i oddechowej" - powiedział we wtorek dziennikarzom kierownik kliniki otolaryngologii i onkologii laryngologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. WAM w Łodzi prof. Jerzy Olszewski.
Według niego, mężczyzna zachowuje się normalnie, jest uśmiechnięty, jego stan psychiczny jest co najmniej dobry.
Pacjent został wypisany ze skierowaniem na tzw. leczenie poszpitalne do sanatorium celem dalszej rehabilitacji stopy. "Pacjent chodzi, troszeczkę utyka i od czasu do czasu ma dolegliwości bólowe. To skutek użycia paralizatora" - dodał prof. Olszewski. Według niego rehabilitacja może potrwać trzy tygodnie.
Kowalski nie chciał się spotkać z dziennikarzami; w jego imieniu zrobił to wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi Krzysztof Piątkowski (PiS). "Chciałby (Kowalski-PAP) jeszcze odpocząć, nie planuje szybkiego powrotu do pracy, otrzymał zwolnienie lekarskie na 30 kolejnych dni. Mamy nadzieję, że będzie mógł wyjechać z Łodzi, odpocząć w jakimś sanatorium" - powiedział Piątkowski. Liczy, że za miesiąc-dwa wróci on do pracy.
Dodał, że Kowalski pamięta prawie wszystko co się wydarzyło. "Najczęściej mówi o Marku Rosiaku, z którym się bardzo zaprzyjaźnił i to była ważna osoba w jego życiu. Pewnie jeszcze długo będzie pamiętał o tych strasznych chwilach, których my nawet nie potrafimy sobie wyobrazić, a on je przeżył" - dodał polityk PiS.
Przypomniał, że Paweł Kowalski nie jest politykiem ani członkiem PiS; organizował pracę posła Jarosława Jagiełły. "Dzisiaj mówi, że nie zamierza rezygnować z pracy w biurze poselskim i na pewno wróci do biura. Oczywiście może się zdarzyć, że zmieni zdanie, ale wiele razy o tym z nim rozmawiałem i cały czas mówi, że wróci do pracy" - zaznaczył Piątkowski.
Na razie nie wiadomo, kiedy Kowalski zostanie po raz drugi przesłuchany przez prokuraturę. Pierwsze przesłuchanie - ze względu na jego stan zdrowia - było krótkie i trwało niewiele ponad pół godziny. Jego zeznania - zdaniem śledczych - potwierdzają przebieg zdarzenia w biurze PiS, wynikający z dotychczasowych ustaleń śledztwa.
62-letniemu Ryszardowi C. przedstawiono zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa z użyciem broni palnej. Według śledczych w obu przypadkach motywem ataku była przynależność partyjna obu ofiar. W prokuraturze mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Łódzki sąd aresztował go na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie.
Kamil Szubański (PAP)
szu/ jaw/ pz/ gma/