Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Rowerzysta z Rosji pionierem małego ruchu granicznego

0
Podziel się:

Rowerzysta z Rosji jako pierwszy skorzystał z pozwolenia na wjazd do Polski
w ramach małego ruchu granicznego. Fety na przejściu w Gronowie nie było. Kilka minut po godz. 4 w
sobotę pokazał pogranicznikom kartę przypominającą polski dowód osobisty, wsiadł na rower i
odjechał.

*Rowerzysta z Rosji jako pierwszy skorzystał z pozwolenia na wjazd do Polski w ramach małego ruchu granicznego. Fety na przejściu w Gronowie nie było. Kilka minut po godz. 4 w sobotę pokazał pogranicznikom kartę przypominającą polski dowód osobisty, wsiadł na rower i odjechał. *

"Spodziewamy się, że lada chwila pojawią się kolejni Rosjanie z pozwoleniami w ramach małego ruchu granicznego. Pewnie ruch na dobre zacznie się za kilka dni" - powiedziała PAP Anna Mauch z biura prasowego warmińsko-mazurskiej straży granicznej.

Mały ruch graniczny między Polską a Rosją obowiązuje od blisko miesiąca. Rosjanie przed dwoma tygodniami wydali Polakom pozwolenia na wjazd do Rosji na uproszczonych zasadach, pierwsza grupa Rosjan otrzymała je od Polaków w piątek, 24 sierpnia. Rosyjski rowerzysta skorzystał więc z pozwolenia niespełna dobę po tym, gdy je otrzymał. Można przypuszczać, że jak większość jego rodaków, wybrał się do naszego kraju na zakupy.

Mimo uruchomienia małego ruchu granicznego większość Polaków i Rosjan przekracza granicę na podstawie wiz. Tak było i w sobotę. Sklepy, zwłaszcza dyskontowe, w przygranicznych miasteczkach Braniewie i Bartoszycach, jak co dnia, oblegane były przez Rosjan. Większość z nich przyjechała do Polski na zakupy luksusowymi autami.

"Mam pieniądze, ale nie chcę ich wydawać u siebie na kiepskie i droższe niż u was towary. Za jogurty czy wędliny u siebie musiałbym zapłacić dwa-trzy razy tyle, a jakość tego jedzenia byłaby dużo gorsza. Dlatego już ponad rok co weekend przyjeżdżam na zakupy, a żona jedzie ze mną do fryzjera" - powiedział PAP Anton, który robił zakupy w sklepie dyskontowym w Bartoszycach. Bagażnik dwuletniego nissana wypełnił m.in. paletą jogurtów, masłem, śmietaną, makaronami, wędliny upchał do dwóch siatek, owoce i warzywa wypełniły kolejne dwie torby. Anton wydał ponad 500 zł.

Zakupy Antona nie były jednak imponujące na tle innych Rosjan. Wielu z nich kupuje towary na kartony, czy nawet palety: po 100-200 jogurtów, serków, kilkadziesiąt opakowań parówek nikogo w koszykach Rosjan nie dziwi.

"Gdy rozmawiamy z Rosjanami przyznają nam wprost, że są to zakupy +na zamówienie+ sąsiadów, znajomych. Zdarzają się też tacy, którzy jedzenie z Polski sprzedają na bazarach w Bagrationowsku czy nawet Kaliningradzie" - przyznał w rozmowie z PAP komendant straży granicznej z przejścia w Bezledach ppłk Mariusz Haraf.

Niedawno ppłk Haraf spytał, dlaczego jeden z Rosjan cały bagażnik wypełnił szczelnie jednorazowymi pieluszkami dla niemowląt. "Pampersów nie ma u was?" - dziwił się. "Są panie, są. Tyle, że trzy razy droższe" - odpowiedział mu szczerze Rosjanin.

Przez przejście z Bezledach w ramach małego ruchu jeszcze nie przejechał żaden Rosjanin. Polaków jeździ sześciu - są prawie co dnia.

"Te osoby jeździły wcześniej na podstawie wiz" - przyznał ppłk Haraf.

Polacy - niezmiennie od lat - jeżdżą do Rosji po paliwo, opłaca się wciąż przywóz papierosów. W sobotę przez przejście w Bezledach przejeżdżali w kilka minut, nie było żadnej kolejki. Bagażniki Polaków, w przeciwieństwie do aut rosyjskich, były puste.

"Polacy nie wywożą jedzenia do Rosji, nie sprzedają go. Czasem okazyjnie robią znajomym w Rosji zakupy i je zawożą. Wyjazdy Polaków ograniczają się wciąż do najbliższej stacji paliw" - przyznał ppłk Haraf. Dodał, że odkąd działa mały ruch graniczny jeszcze nie trafił się nikt, kto by deklarował, że jedzie do Kaliningradu pozwiedzać czy obejrzeć spektakl w teatrze.

Każdej doby przez przejście w Bezledach przejeżdża ok. 3,5 tys. osób. "Ruch w porównaniu z rokiem poprzednim wzrósł o 100 proc. Spodziewamy się, że gdy na dobre rozpocznie się mały ruch graniczy to liczba podróżnych wzrośnie jeszcze o 20 proc." - przyznał ppłk Haraf. Dodał, że około połowę podróżnych stanowią Polacy. Zdecydowana ich większość "utrzymuje się z granicy", jeżdżą do Rosji niemal co dnia. Przywiezione legalnie paliwo (kupione kilka kilometrów od granicy za połowę ceny obowiązującej na polskich stacjach) nielegalnie odsprzedają. Zdaniem celników i pograniczników wożący są w stanie zarobić ok. 10-12 tys. zł miesięcznie.

Rosjanie spotkani w sobotę w Bartoszycach nie chcieli powiedzieć PAP, ile zarabiają na robieniu zakupów w Polsce. "Nie jest źle, oby nie było gorzej" - ucinali. Nie obawiają się, że mały ruch graniczny sprawi, iż większość Rosjan zacznie sama jeździć na zakupy do Polski i przestaną korzystać z usług pośredników. "Nie każdej babuszce starczy na to chęci i odwagi, nie każdy ma czas na takie wyprawy" - mówią. (PAP)

jwo/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)