Po trwającej dwa miesiące okupacji Urzędu Miasta w Dąbrowie Górniczej salowe z miejscowego szpitala specjalistycznego zawiesiły w sobotę swój protest. Zamierzają teraz czekać na rozstrzygnięcie sądu pracy oraz możliwe zmiany w samorządzie po wyborach.
Salowe straciły pracę, gdy nie zgodziły się na nowe warunki zatrudnienia po zmianie firmy sprzątającej w ich szpitalu. 7 września rozpoczęły okupację pomieszczeń magistratu. Protestowały rotacyjnie - w ostatnim czasie w urzędzie stale przebywało co najmniej po kilka osób z 37-osobowej grupy.
W piątek przed sądem pracy odbyły się rozprawy z powództwa salowych, domagających się ustalenia, czy Spółdzielnia Inwalidów Naprzód z Krakowa jest ich nowym pracodawcą. Po wygranym przetargu krakowska spółdzielnia odmówiła przyjęcia salowych na dotychczasowych zasadach, proponując np. dwuletnie umowy o pracę zamiast bezterminowych. Sąd ma ogłosić wyrok 17 listopada.
"Miałyśmy protestować do 17 listopada, czyli do publikacji wyroku sądu, ale ostatecznie postanowiłyśmy zawiesić protest; dalsza okupacja nie miała sensu ze względu na postawę urzędujących władz miasta" - powiedziała w sobotę jedna z protestujących, Elżbieta Wojtkowiak.
Protestujące ostatecznie opuściły magistrat po spotkaniu z kandydatem PO na prezydenta Dąbrowy Górniczej Krzysztofem Stachowiczem, który rywalizuje w wyborach m.in. z obecnym lewicowym prezydentem Zbigniewem Podrazą. Stachowicz - w razie wygranej w wyborach - zamierza przywrócić salowe do pracy.
"Jesteście bardzo dzielne. Chciałem wam podziękować za wytrwałość. Ze strony urzędującego prezydenta zabrakło dobrej woli. Bo ja nie widzę żadnego problemu, aby podjąć bardzo prostą decyzję i przywrócić was do pracy w szpitalu specjalistycznym, po prostu pozwolić wam pracować" - zadeklarował Stachowicz.
Salowe przywitały tę obietnicę brawami, zastrzegając, że w razie niedotrzymania deklaracji są gotowe wrócić do magistratu, by wznowić okupację. Protestujące nie ukrywają, że dwa miesiące nieprzerwanej akcji były dla nich bardzo trudnym okresem.
"To były trudne dni, bo nikt nie chciał nas i naszych problemów potraktować poważnie. Wierzymy, że pan Stachowicz dotrzyma obietnicy. Ja mam 37 lat pracy i sama nie zwolnię się ze szpitala. Chcę pracować dalej, póki mam siły" - mówiła Elżbieta Wojtkowiak.
Salowe od 2004 r. pracowały w firmie Aspen, która wygrała wówczas przetarg na sprzątanie dąbrowskiego szpitala i przejęła zatrudnione w nim wcześniej salowe. Podpisano porozumienie gwarantujące im pracę i płace. Przed kilkoma miesiącami nowy przetarg wygrała Spółdzielnia Inwalidów Naprzód. Salowe nie zgodziły się na zaproponowane przez jej kierownictwo nowe zasady, oczekując umów o pracę na czas nieokreślony i minimalnego ustawowego wynagrodzenia. Na początku września, gdy salowe przyszły do pracy, Spółdzielnia Naprzód odmówiła ich przyjęcia, argumentując, że pracownice w określonym terminie nie przyjęły ich oferty.
Spór odtąd rozszerzył się m.in. na dąbrowski samorząd. Salowe podjęły rotacyjną okupację jego siedziby uważając, że odpowiedzialność za obecną sytuację spada także na władze miasta, które w 2004 r. - przekazując sprzątanie Szpitala Specjalistycznego firmie zewnętrznej - zapewniały, że salowym włos z głowy nie spadnie. Władze miasta stały na stanowisku, że sprawę powinien rozstrzygnąć sąd.
Salowe złożyły pozwy w sprawie ustalenia pracodawcy, wskazując, że powinna nim być Spółdzielnia Naprzód, która - ich zdaniem - powinna je przejąć od firmy Aspen, poprzednio świadczącej usługi sprzątania w szpitalu. W piątek dąbrowski sąd pracy rozpatrywał grupowo pozwy salowych. Wyrok 17 listopada.
Marek Błoński (PAP)
mab/ pz/