Zarzut gwałtu na pacjentce częstochowskiego szpitala im. Rydygiera postawiła we wtorek prokuratura zatrudnionemu tam sanitariuszowi. Choć do zdarzenia doszło 13 października, kobieta dopiero w ubiegłym tygodniu złożyła wniosek o ściganie sprawcy.
"36-letni mężczyzna, zatrudniony w szpitalu jako sanitariusz, dopuścił się przemocy seksualnej wobec przebywającej na izbie przyjęć pacjentki. Choć nie doszło do stosunku, prokurator zdarzenie zakwalifikował jako gwałt" - powiedział we wtorek PAP rzecznik częstochowskiej prokuratury, Romuald Basiński.
32-letnia kobieta trafiła do szpitala późnym wieczorem z podejrzeniem zatrucia lekami. Jak zeznała, gdy leżała na izbie przyjęć, nieznany jej mężczyzna w białym fartuchu, po zasłonięciu łóżka parawanami, dopuścił się gwałtu. Kobieta krzykiem spłoszyła napastnika. Moment jego ucieczki widział jeden z pacjentów.
"Pacjentka wkrótce po zdarzeniu odmówiła złożenia zawiadomienia o gwałcie, a to przestępstwo ścigane jest wyłącznie z oskarżenia prywatnego. Wytypowany i zatrzymany wtedy mężczyzna został zwolniony do domu. Pod koniec ubiegłego tygodnia kobieta złożyła jednak zawiadomienie o przestępstwie" - wyjaśnił Basiński.
Policjanci ponownie zatrzymali sanitariusza. Mężczyzna, jak zeznał, tylko zaglądał do pomieszczenia, w którym leżała chora. Zaprzeczył, by miał dopuścić się wobec niej jakiejkolwiek przemocy seksualnej, na miejscu nie pozostawił też żadnych śladów biologicznych.
Prokuratura jednak - na podstawie zgromadzonego materiału - zdecydowała we wtorek o postawieniu mu zarzutu gwałtu oraz wystosowaniu do sądu wniosku o aresztowanie mężczyzny. Wniosek o areszt umotywowała obawą mataczenia oraz grożącą podejrzanemu wysoką karą - nawet 12 lat więzienia. (PAP)
mtb/ bno/