Parlamentarzyści i dyplomaci z krajów sąsiadujących z Demokratyczną Republiką Konga (d. Zair) uważają, że misja Unii Europejskiej w tym kraju może być niebezpieczna, ale jest konieczna dla ustabilizowania regionu.
W DRK żołnierze państw Unii Europejskiej - w tym ok. 100 żandarmów z Polski - mają czuwać nad bezpieczeństwem podczas lipcowych wyborów parlamentarnych i prezydenckich - pierwszych od 40 lat wolnych wyborów w tym kraju. Siły UE mają wspierać misję ONZ.
DRK sąsiaduje m.in. z Ruandą, Ugandą i Namibią. Z przedstawicielami tych krajów PAP rozmawiał w trakcie czterodniowej sesji Zgromadzenia Parlamentarnego UE i krajów Afryki, Karaibów i Pacyfiku, która zakończyła się w czwartek w Wiedniu.
"Mamy nadzieję, że misja się powiedzie, bo stabilizacja DRK to stabilizacja regionu" - powiedziała ugandyjska deputowana Betty Amogi. Podała przykład grupy rebeliantów z Armii Oporu Pana Boga (LRA - Lord's Resistance Army), którzy toczą walki z rządem na północy jej kraju i znajdują schronienie w Sudanie i właśnie w DRK.
Wszyscy rozmówcy podkreślali też, że unijna misja jest zbyt mała. "DRK to kraj wielkości Europy Zachodniej, 2 tys. żołnierzy wnosi niewiele" - powiedział ambasador Ugandy w Belgii Harold E. Acemah. "Kongo to kraj pozbawiony infrastruktury. Żeby misja była skuteczna musi być mobilna, żeby była mobilna musi być liczna" - ocenił delegat z Namibii, deputowany Hage Geingob.
Zdaniem ambasadora Ruandy w Brukseli Denisa Polisi, z misją UE związane są dwie przeszkody. "Po pierwsze, żołnierze nie znają terenu, ludzi, specyfiki kraju. Po drugie, przez część Kongijczyków ta misja może być traktowana jako ingerencja, a nie pomoc. Tego typu argumenty przedstawia opozycjonista Etienne Tshisekedi (bojkotuje on wybory - PAP). Dlatego ta misja może być niebezpieczna" - argumentował Polisi.
"Zachód musi się nauczyć, że nie ma jednej wersji demokracji. Demokracja jest jak koperta: w środku zawsze może być coś innego. Trzeba być tolerancyjnym dla tej inności" - dodał Polisi.
Dowództwo planowanej misji pokojowej UE w Kongu obejmą Niemcy wspólnie z Francją. Kwatera główna w Poczdamie przejmie pełną odpowiedzialność za akcję, natomiast Francuzi mają kierować siłami w Kinszasie, stolicy DRK. W misji weźmie udział około 1800 żołnierzy: Francja i Niemcy wyślą ponad 1 tys., a resztę Hiszpania, Polska, Portugalia, Szwecja, Belgia i Grecja.
Marcin Ochmański (PAP)
och/ kd/ ro/