Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Sekretarka dr. G.: niektórzy z pacjentów byli traktowani lepiej niż inni

0
Podziel się:

(dochodzi m.in. informacja o zakończeniu rozprawy i kolejnym
terminie)

(dochodzi m.in. informacja o zakończeniu rozprawy i kolejnym terminie)

25.2.Warszawa (PAP) - Niektórzy z pacjentów byli traktowani lepiej niż inni, wynikało to z zajmowanego przez nich stanowiska lub ich stanu majątkowego - zeznała we wtorek podczas kolejnej rozprawy w procesie b. ordynatora oddziału kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie dr Mirosława G. jego była sekretarka.

Późnym popołudniem w środę Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa zakończył kolejną rozprawę w procesie kardiochirurga, na której kontynuował przesłuchania świadków w sprawie. Następna rozprawa została wyznaczona na 4 marca.

Broniący lekarza mec. Adam Jachowicz dopytywał sekretarkę na czym polegało specjalne traktowanie niektórych pacjentów. "Wynikało ono z ilości czasu poświęcanego rodzinom" - odpowiedziała Ewa P.- W. Dodała jednak, iż dr G. nigdy nie mówił jej o osobach, które należy specjalnie traktować.

Świadek powiedziała też, że w czasie swojej pracy w oddziale kardiochirurgii tylko raz widziała na biurku ordynatora otwartą kopertę z pieniędzmi ale nie może ocenić, czy były to pieniądze pochodzące z łapówki.

Sekretarka nadmieniła, że po zatrzymaniu G. kilkanaście razy składała zeznania w CBA i prokuraturze. Mec. Jachowicz złożył wniosek o dołączenie protokołów z tych przesłuchań do akt sprawy, gdyż obecnie w materiałach są jedynie dwa protokoły dotyczące tego świadka. W odpowiedzi prokurator wskazała, że protokoły nie zostały dołączone, gdyż dotyczyły wątków nie objętych aktem oskarżenia. "Chcemy jednak zapoznać się z tymi protokołami" - odparł Jachowicz.

Była instrumentariuszka na oddziale kardiochirurgii zeznała, iż w czasie jej pracy dr G. zachowywał się wobec niej poprawnie, a atmosfera na oddziale nie odbiegała od stosunków panujących w innych znanych jej szpitalach. "Podczas operacji zawsze jest podwyższona atmosfera, chirurdzy sa nerwowi, oskarżony się nie wyróżniał" - dodała.

Przed sądem zeznania złożyli też kolejni członkowie rodzin byłych pacjentów oddziału. Mówili o trudnościach w kontaktach z byłym ordynatorem i braku możliwości uzyskania informacji o stanie swoich bliskich po dokonanych operacjach. "Nie byłam w stanie dowiedzieć się, co z mężem się dzieje, mam żal o traktowanie, brak informacji" - powiedział jeden ze świadków.

Na te same kwestie wskazywała też Barbara W., której mąż zmarł w 2005 roku około trzy miesiące po operacji zastawki serca. "G. nie dopuszczał mnie do informacji o moim mężu" - mówiła.

Potwierdziła swe wcześniejsze zeznania, iż prawdopodobnie przed operacją jej mąż przekazał G. 2,5 tys. zł. Zaznaczyła, że nie była świadkiem wręczenia koperty w gabinecie ordynatora, jednak "później tych pieniędzy w domu nie było". "W sprawie mojego męża pisałam do ministerstwa sprawiedliwości na temat nieprawidłowości dotyczących sposobu leczenia, potem dowiadywałam się co dalej ze sprawą" - zaznaczyła.

W odpowiedzi oskarżony zaznaczył w oświadczeniu, że zarówno biegły jak i prokurator nie dopatrzyli się żadnych błędów z jego strony podczas leczenia męża Barbary W. "Żałuję, że ten pacjent trafił na oddział tak późno; powinien być operowany około trzy, cztery lata wcześniej" - oświadczył dr G.

Kolejny ze świadków, jak mówił, wręczył 200 zł łapówki za leczenie kamieni nerkowych. "Czyli pan nie ma żadnego związku z kardiochirurgią, a jak była na mnie nagonka, to zgłosił się pan, aby powiedzieć kilka ciepłych słów o urologach" - pytał go G. Świadek odpowiedział, że "o tym jak działa polska służba zdrowia to wszyscy wiedzą", ale z dr G. nie miał nic wspólnego.

Dr Mirosław G. został zatrzymany 12 lutego 2007 roku przez CBA pod m.in. zarzutem korupcji i zabójstwa pacjentów. Drugi z tych zarzutów już prawomocnie obalono.

W toczącym się przed sądem rejonowym procesie 48-letni dr G., który obecnie pracuje w prywatnej klinice, jest oskarżony o 41 przestępstw korupcyjnych, naruszenie praw pracowniczych personelu warszawskiego szpitala MSWiA i zmuszanie pracownicy szpitala do "innej czynności seksualnej". Grozi mu do 10 lat więzienia. Proces jest precedensem jako sprawa m.in. o granice między korupcją a powszechnym w polskich szpitalach "okazywaniem wdzięczności" lekarzom przez pacjentów po operacjach.

G. nie przyznaje się do zarzutów. W śledztwie zapewniał, że nigdy nie warunkował operacji od łapówki. Przyznawał zaś, że pacjenci sporadycznie zostawiali mu koperty z pieniędzmi, które on "oddawał na potrzeby szpitala". Mówił, że dostawał "kwiaty, flaszki, obraz" oraz, że "szarpał się" z pacjentami, gdy dawali mu alkohole. G. za pomówienia uznaje zeznania tych, których bliscy zmarli po operacjach. (PAP)

mja/ wkr/ gma/

inne
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)