Szef hazardowej komisji śledczej Mirosław Sekuła powiedział PAP, że rozważa zwołanie w przyszłym tygodniu posiedzenia komisji, podczas którego śledczy mieliby podjąć decyzję ws. odtajnienia jednego z załączników zawartych w zdaniu odrębnym do sprawozdania z prac komisji.
Komisja hazardowa przyjęła na początku sierpnia raport ze swoich prac wraz z czterema dołączonymi do niego zdaniami odrębnymi. Zdanie odrębne posłów PiS - Beaty Kempy i Andrzeja Dery - zawiera część niejawną. W jej skład wchodzą dwa załączniki: pierwszy dotyczy zawartości skrzynki mailowej Marcina Rosoła, współpracownika Mirosława Drzewieckiego, gdy kierował resortem sportu, a drugi billingi i logowania do stacji BTS m.in. Drzewieckiego, Rosoła, Zbigniewa Chlebowskiego, Grzegorza Schetyny i Ryszarda Sobiesiaka. To zaś oznacza, że część posiedzenia Sejmu poświęconego sprawozdaniu z prac komisji musiałaby zostać utajniona.
Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna dwukrotnie zwrócił się do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta z prośbą o wyrażenie zgody na odtajnienie tych materiałów. Prokuratura dwukrotnie odmówiła rozpowszechniania informacji zawartych w załączniku dotyczącym skrzynki mailowej Rosoła, tłumacząc to dobrem śledztwa. Natomiast, według prokuratury, materiały zawarte w załączniku dotyczącym billingów zostały przekazane komisji śledczej na jej prośbę, więc "dysponentem, i zarazem podmiotem uprawnionym do ewentualnego publicznego rozpowszechnienia tych informacji pozostaje sama komisja śledcza".
Dlatego właśnie Sekuła zamierza w przyszłą środę spotkać się w tej sprawie z wiceszefem komisji Bartoszem Arłukowiczem (SLD) i podjąć decyzję o ewentualnym zwołaniu posiedzenia komisji i rozstrzygnięciu tej kwestii.
"Jestem przekonany, że zawarcie w swoim zdaniu odrębnym dwóch załączników, które są prawnie chronione i nie mogą być upublicznione jest celowym zabiegiem, który ma umożliwić mówienie o tych sprawach niepublicznie. Nie chcę, żeby doszło do takiej sytuacji, w której z tajnego posiedzenia Sejmu wychodzi poseł jednego z ugrupowań, łapie się za głowę i mówi +porażające, straszne, nie mogę powiedzieć co, ale na pewno ktoś coś ukradł+" - powiedział PAP szef komisji hazardowej.
Jego zdaniem w załączniku dotyczącym billingów nie ma nic, co by uzasadniało stosowanie trybu niejawnego. Jak dodał, są sposoby, które już konsultował z ekspertami, żeby odtajnić ten materiał.
Sekuła nie chciał ich zdradzić, ale z informacji PAP ze źródeł zbliżonych do komisji wynika, że jednym z takich sposobów byłoby zaciemnienie niektórych danych zawartych w bilingach, np. numerów telefonów lub informacji, w jakich miejscach logowały się telefony.
Według zasiadającego w komisji Sławomira Neumanna (PO), Platforma od samego początku chciała, żeby wszystko co dotyczy tej afery było dostępne dla opinii publicznej. "Jeżeli mamy składać sprawozdanie z prac komisji, to dobrze, żeby było ono w całości jawne. Bowiem to, co jest niejawne, a nie ma wielkiej wagi dowodowej, można przedstawiać w sposób bardzo różny. Dlatego więc, te materiały źródłowe, na które się powołują niektórzy członkowie komisji, powinny być jawne dla Polaków, by sami mogli zweryfikować, czy wyciągane z nich wnioski są słuszne, czy też nie" - zaznaczył.
Pomysł zwołania posiedzenia komisji pochwala także Arłukowicz. "Jestem zwolennikiem jak największej jawności w życiu publicznym, w tym także komisji śledczej, z uwzględnieniem tego, żeby nasze działania nie zaszkodziły działaniom prokuratury. Na pewno nie byłoby złym rozwiązaniem, gdyby komisja spotkała się w tej sprawie" - powiedział PAP.
Także Kempa zapewniła PAP, że zależy jej na upublicznieniu tych materiałów. "Jesteśmy za pełną jawnością. Jedyną metodą było zwrócenie się do prokuratury o zgodę na ich upublicznienie. Skoro tej zgody na upublicznienie nie ma, szafarzem tej informacji jest marszałek Sejmu i pan Sekuła. W tej sytuacji to oni muszą teraz zgodnie z regułą postępowania z takimi materiałami podjąć decyzję w jaki sposób mają one teraz być przedstawione wysokiej izbie" - powiedziała.
Posłanka wątpi jednak w szczerość intencji Sekuły. "Myślę, że to są działania pod publiczkę, gdyż wiedzą, że prokurator nie wyraził zgody na upublicznienie tych załączników. Mówią tak, żeby stwarzać wrażenie, że chcą być transparentni, a gdyby naprawdę chcieli tacy być, to staraliby się wyjaśnić tę sprawę do końca, a nie tłumili brutalnie prace komisji" - oceniła Kempa.
Sekuła pytany, czy może w ogóle zwoływać posiedzenie komisji po przyjęciu przez nią sprawozdania z prac i złożenie go marszałkowi, powiedział, że jeszcze w sierpniu zamówił w tej sprawie ekspertyzy w Kancelarii Sejmu i Biurze Analiz Sejmowych i wynika z nich, że jest to zgodne z prawem. "Zgodnie z nimi nie możemy już podejmować żadnej merytorycznej działalności. Komisja może jednak wypowiadać się w sprawach organizacyjnych, między innymi sposobu przedstawienia sprawozdania komisji" - dodał.
Afera hazardowa wybuchła na początku października 2009 r., po publikacji "Rzeczpospolitej". Krótko po tym ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki, którzy - według materiałów CBA - mieli podczas prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej działać na rzecz biznesmenów z branży hazardowej, stracili stanowiska. Z rządu odeszli też m.in. wicepremier, szef MSWiA Grzegorz Schetyna i wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.
Końcowy raport z prac komisji ze zdaniami odrębnymi liczy blisko 800 stron. Wynika z niego, że politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu w sprawie tzw. ustawy hazardowej, choć ich zeznania były momentami mało wiarygodne. Własne wersje przedstawili posłowie PiS, Lewicy, PSL, a także PO. Opozycja wskazywała na nielegalny lobbing polityków PO podczas prac nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych.(PAP)
pat/ ura/ jra/