Odegrał ogromną rolę, kierując Rosję ku demokracji - takie są pierwsze skandynawskie reakcje po śmierci Borysa Jelcyna.
Prezydent Finlandii Tarja Halonen oświadczyła, że Borys Jelcyn odegrał ogromną rolę w demokratycznym rozwoju swego kraju. "Można powiedzieć, że Jelcyn wdrażał demokrację w Rosji i bronił jej w chwilach próby jako prezydent kraju przeżywającego ogromne przemiany" - powiedziała w poniedziałek pani prezydent.
Przebywający z wizytą w Argentynie premier Danii Anders Fogh Rasmussen na wieść o śmierci Borysa Jelcyna powiedział: "To smutna wiadomość. Jesteśmy mu winni szacunek za to, że w decydującej fazie wydarzeń zdecydowanie prowadził walkę o demokratyczną Rosję".
Minister spraw zagranicznych Norwegii Jonas Gahr Stoere wypowiadając się zaraz po śmierci Jelcyna przypomniał, że w latach urzędowania tego prezydenta Rosja i Norwegia pierwszy raz po latach zimnej wojny nawiązały naprawdę bliskie kontakty sąsiedzkie.
Stoere, który spotykał się z Jelcynem, dodał: "Był politykiem, którego głosu słuchano i który miał dużo uroku osobistego".
"Prezydent Jelcyn bez wątpienia - przy wszystkich swoich ludzkich słabostkach, od których nikt nie jest wolny - był znaczącą postacią swego czasu - napisał w specjalnym komunikacie szwedzki minister spraw zagranicznych Carl Bildt. - Gdy wszystko było niepewne w rozpadającym się Związku Radzieckim, to właśnie on wyznaczył kurs na jego likwidację i to on uznał niepodległość trzech republik bałtyckich".
Podobne opinie wyraża o zmarłym prezydencie Jan Blomgren, szwedzki publicysta specjalizujący się w problematyce rosyjskiej, którego tekst zamieścił na swej stronie internetowej dziennik "Svenska Dagbladet".
Blomgren przypomina jednak równocześnie, że to Jelcyn kazał strzelać czołgom, gdy opozycja w 1993 r. manifestowała przeciwko niemu i zajęła tzw. Biały Dom w Moskwie. "Pozostały mu po tym na rękach plamy krwi. Plamy, które powiększyły się, gdy w grudniu 1994 r. polecił armii wkroczyć do dążącej do niezależności Czeczenii, rozpoczynając pierwszą wojnę z tą nieposłuszną republiką" - pisze szwedzki publicysta.
Michał Haykowski (PAP)
mih/ az/ mc/