Politolog prof. Aleksander Smolar ocenia, że chociaż niemożliwe jest, aby UE zgodziła się na polską propozycję pierwiastkową, to szczyt w Brukseli może zakończyć się akceptowalnym dla wszystkich kompromisem. W jego ramach Polska uzyska rekompensatę za straty, jakie ponosi w wyniku wprowadzenia zamiast systemu nicejskiego podwójnej większości w Radzie UE.
Prof. Smolar podkreśla jednak, że potrzebna jest autentyczna wola osiągnięcia takiego kompromisu i realizm władz polskich, które nie mogą po raz któryś "straszyć" wetem unijnych partnerów i używać języka "konfrontacji z Niemcami".
Politolog podkreślił, że szczyt w Brukseli będzie odbywał się w atmosferze "odzyskanej nadziei, odzyskanego optymizmu" w UE, która jeszcze niedawno była w "głębokiej depresji" po referendach we Francji i Holandii, gdy oba kraje odrzuciły projekt Traktatu.
Wskazywał, że działalność prezydencji niemieckiej (w tym aktywność kanclerz Angeli Merkel)
i zmiany w innych krajach - wybór Nicolasa Sarcozy'ego na prezydenta Francji i przewidywane zastąpienie Tony'ego Blaira przez Gordona Browna w Wielkiej Brytanii - zmieniły atmosferę wewnątrzunijną. Wyrazem tego, ocenił, jest "przełamanie bezruchu i odejście od koncepcji konstytucji jako projektu nadmiernie ambitnego i sprzecznego z oczekiwaniami obywateli UE i zredukowanie jej do zwykłej umowy, zwykłego traktatu, którego celem jest zachowanie głównych osiągnięć jeśli chodzi o rozwiązania instytucjonalne, tak aby Unia 27 krajów mogła sprawnie funkcjonować".
Prof. Smolar przyznał, że głównym problemem w przededniu szczytu jest niewątpliwie polski postulat zmiany zasad ważenia głosów w Radzie UE. Wskazywał na problemy, jakie wiążą się z forsowaną przez Polskę koncepcją pierwiastka: przede wszystkim ponowne skomplikowane negocjacje nad Traktatem mogą spowodować kolejny głęboki kryzys UE.
Podkreślił też, że Traktat Konstytucyjny został podpisany przez rząd polski (Marka Belki - PAP). "W każdym kraju demokratycznym istnieje ciągłość zobowiązań. W Polsce pod hasłem IV RP próbuje się podważać reguły obowiązujące w III RP, ale nie jest to zasada łatwo akceptowalna przez inne państwa" - powiedział.
W ocenie prof. Smolara, postęp UE w istotny sposób zależy teraz od władz polskich. Politolog przyznał, że proponowany przez Polskę system pierwiastkowy ma swoją siłę o tyle, że w strukturach federacyjnych często jest tak, że najsilniejsi rezygnują z części swojej siły na rzecz słabszych, aby dać im poczucie, że nie zostaną zdominowani.
Podkreślił natomiast, że niemożliwym jest, aby UE zgodziła się na polski pierwiastek. "W sytuacji, w której mówi się, że obywatele nie rozumieją sposobu funkcjonowania Europy, zdecydowana większość państw będzie przeciwna wprowadzeniu systemu, który odwołuje się do pierwiastków" - mówił.
Prof. Smolar wskazywał, że istnieją możliwości ewentualnego zrekompensowania Polsce strat w wyniku wprowadzenia zamiast systemu nicejskiego systemu podwójnej większości. Wymienił zwiększenie liczby polskich głosów w Parlamencie Europejskim, obniżenie tzw. mniejszości blokującej, czy też obniżenie na jakiś czas liczby ludności niemieckiej liczonej do podziału głosów w Radzie UE.
"Możliwe są różne rozwiązania kompromisowe - potrzebna jest wola i realizm władz polskich, które nie mogą po raz któryś straszyć wetem, bo powoduje to zużycie naszej reputacji i osłabienie Polski" - ocenił.
Profesor nie wykluczył, że mandat na Konferencję Międzyrządową zostanie otwarty na system ważenia głosów w Radzie UE, ale - nawet jeśli tak się stanie - będzie to jedynie formalny sukces Polski, bo UE i tak nie zgodzi się na Polską propozycję pierwiastkową.
Podkreślił, że waga polskiego głosu w UE zależy nie tylko od liczby posiadanej przez nią głosów. "Nawet gdybyśmy dostali ich więcej, jak przy systemie pierwiastkowym, to nie będziemy w stanie niczego osiągnąć bez zdolności budowania koalicji, umiejętności zawierania porozumień i efektywnego przekonywania do własnych koncepcji. Tymczasem w tej chwili Polska jest kompletnie izolowana, nawet w regionie" - powiedział politolog.
W jego ocenie polski rząd "permanentnie konfrontuje się z innymi krajami i traktuje UE jako miejsce wojny toczonej przeciwko Niemcom". "Z tego wszyscy zdają sobie sprawę - nie tylko w Polsce i w Niemczech - że główne ostrze pierwiastka jest wymierzone właśnie w Berlin. Rządząca klasa polityczna mówi o wyimaginowanym imperializmie niemieckim, zapominając, że to Niemcy są naszym głównym partnerem gospodarczym i politycznym" - podkreślił prof. Smolar.
Zaznaczył, że polskie weto nie blokuje całkowicie procesu decyzyjnego w UE, bo Konferencja Międzyrządowa i tak będzie się mogła odbyć, tylko nie będzie miała ustalonej agendy, czyli każdy będzie mógł zgłaszać swoje postulaty, w tym Polska. "Z tym, że to oczywiście prowadzi do klęski tej konferencji, zwłaszcza jeżeli Polska będzie tam również próbowała narzucić swoją koncepcję (pierwiastka)" - podkreślił Smolar.
Jednak jeśli szczyt zakończy się fiaskiem, Polska będzie uważana za winnego i zapłaci za to cenę - przestrzegał profesor. Przypomniał, że w przyszłym roku zaczynają się negocjacje nad kolejnym budżetem unijnym, który będzie obowiązywał od roku 2013 i Niemcy mogą odmówić płacenia na Polskę takich środków jak do tej pory. Może też powstać UE podzielona na tzw. twarde jądro krajów zdecydowanie opowiadających się za integracją oraz kraje, które hamują integrację - w tym właśnie Polska.
Polska może też stracić na gwarancjach energetycznych - wskazywał. Duże kraje UE mają znacznie większe możliwości bezpośredniego porozumienia się z Moskwą niż obciążanie swojego bilansu energetycznego problemami takich krajów jak Polska, szczególnie jeśli będzie pojmowana jako "hamulcowy" integracji - wskazywał prof. Smolar. (PAP)
laz/ la/ jra/