W 1983 r. zostałem zmuszony szantażem do podpisania zobowiązania o współpracy - oświadczył w piątek właściciel Polsatu Zygumnt Solorz-Żak dodając, że nikomu nie wyrządził krzywdy. Zastrzegł, że aby bronić swego dobrego imienia, wykorzysta "wszelkie dostępne środki prawne" w związku z "pojawiającymi się nierzetelnymi publikacjami".
Oświadczenie Solorza-Żaka przekazała PAP w piątek rzeczniczka telewizji Polsat Katarzyna Wyszomirska.
Piątkowe "Życie Warszawy" podało, że z zachowanej w Instytucie Pamięci Narodowej teczki wynika, iż Solorz-Żak podpisał zobowiązanie do współpracy z SB. Do teczki Solorza dotarł badacz Tadeusz Witkowski. "Podpisałem to, co mi SB kazało podpisywać. Nie czuję się jednak winny, bo na nikogo nie donosiłem i nikomu nie zaszkodziłem powiedział Solorz-Żak w rozmowie z gazetą.
Sprawie rzekomej współpracy Solorza ze służbami specjalnymi poświęcony był też czwartkowy program "Misja specjalna" w TVP, a także publikacje w "Rzeczpospolitej" i "Naszym Dzienniku" (ten ostatni pisze także o współpracy Solorza z WSI)
.
"Mimo kilku prób nacisku ze strony Służb Bezpieczeństwa współpracy z nią nie podjąłem. Nie przekazałem żadnego raportu, ani innych informacji oczekiwanych przez Służbę Bezpieczeństwa. Nikogo nie zadenuncjowałem, nikomu nie wyrządziłem żadnej krzywdy" - czytamy w piątkowym oświadczeniu Solorza.
Podał on w nim, że na przełomie lat 1983-84 doszło do "kilku wymuszonych spotkań". "Ponieważ SB nie uzyskała ode mnie żadnych oczekiwanych informacji - przestała się mną interesować. Od 1985 roku do chwili obecnej nie miały miejsca żadne kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa" - dodał Solorz.
Napisał on również, że w okresie ubiegania się tv Polsat o koncesję (telewizja otrzymała ją od Krajowej rady Radiofonii i Telewizji jednogłośnie w 1994 r. - PAP) służby specjalne "podjęły działania - w KRRiT oraz u ówczesnych władz - w celu uniemożliwienia przyznania koncesji Polsatowi". Autor oświadczenia nie rozwinął tego wątku. (PAP)
wkt/ bno/