Członek zarządu Totalizatora Sportowego Grzegorz Sołtysiński zeznał we wtorek przed hazardową komisją śledczą, że w lutym 2007 r. w spółce powstał wewnętrzny zespół, który przygotowywał propozycje zmian do ustawy hazardowej.
Sołtysiński poinformował, że na stanowisko członka zarządu TS został nominowany - w wyniku wcześniejszego konkursu - 2 grudnia 2006 r. Jak zaznaczył, w tym okresie trwały już intensywne prace nad projektem nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych w ramach międzyresortowego zespołu ówczesnej minister finansów Zyty Gilowskiej. Zaznaczył, że o pracach tego zespołu był informowany od początku 2007 r., ale nie uczestniczył w jego posiedzeniach.
Dodał, że w lutym 2007 r. w Totalizatorze powstał wewnętrzny zespół, nadzorowany przez zarząd, który "intensywnie pracował nad tymi sprawami"; zespołem tym kierował Grzegorz Maj. "Jako członek zarządu brałem udział w powołaniu tego zespołu i potem nadzorowałem - tak jak każdy inny członek zarządu - jego prace" - powiedział.
Sołtysiński zeznał, że najważniejszym celem, jaki postawił przed tym zespołem, było wyrównanie obciążeń podatkowych na rynku hazardu między branżą prywatną a Totalizatorem Sportowym. "To był główny cel" - zaznaczył Sołtysiński. "Następny cel to było niedopuszczenie do tego, żeby TS został odcięty od technologii, czyli: internet, SMS, nowoczesne gry" - zeznał.
Jak poinformował, propozycje wewnętrznego zespołu TS były przekazywane do Ministerstwa Finansów, a Maj uczestniczył także w pracach międzyresortowego zespołu, który opracowywał projekt zmian w ustawie hazardowej. W zespole wewnętrznym byli ekonomiści, prawnicy, specjaliści od gier i oni ustali jak powinien brzmieć taki zapis i ta propozycja szła do Ministerstwa Finansów - powiedział.
Sołtysiński był pytany czy wie, kto był autorem projektu zmian w ustawie hazardowej, który latem 2006 roku trafił do rządu. Wiceminister finansów w rządzie PiS Marian Banaś zeznał przed komisją śledczą, że projekt ten otrzymał na przełomie czerwca i lipca 2006 r. od przedstawiciela Totalizatora. Następnie projekt ten trafił do ówczesnego szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Przemysława Gosiewskiego. Gosiewski sporządził później notatkę, z której wynikało, że Banaś chce zgłoszenia tego projektu jako propozycji klubu PiS, bo departament zajmujący się grami losowymi w Ministerstwie Finansów jest - jak to określono - "uwikłany".
Projekt zakładał m.in. obniżenie opodatkowania wideoloterii. Monopol na ich prowadzenie miał Totalizator, jednak duże obciążenie podatkowe (45 proc.) sprawiło, że gra ta nigdy nie została uruchomiona. Z zeznań Gosiewskiego i minister finansów w rządzie PiS Zyty Gilowskiej wynika, że rząd ostatecznie nie pracował nad tym projektem (pracował nad własnym projektem w ramach zespołu międzyresortowego).
Sołtysiński zeznał, że o istnieniu takiego projektu dowiedział się z doniesień medialnych już po wybuchu tzw. afery hazardowej. "Słyszałem o tym, ale jako o fakcie medialnym, natomiast ja się z tym po prostu nigdy nie spotkałem, z żadnym takim dokumentem, który byłby zatytułowany, że to jest ustawa napisana przez TS" - zeznał. Jak mówił, członkowie zarządu nie dyskutowali na temat tych doniesień, "bo nie było powodu, żeby na ten temat rozmawiać".
Jednocześnie ocenił, że uruchomienie przez TS wideoloterii doprowadziłoby do wyrównania warunków działania na rynku hazardu firm prywatnych i Totalizatora. Jak zaznaczył, wideoloterie byłyby bowiem konkurencją dla automatów o niskich wygranych.
Przedstawił wyliczenia, według których przy założeniu, że obrót jednego punktu wideoloterii osiagnął by 10 tys. zł, to w ciągu pięciu lat łączny obrót wyniósłby około 10 mld zł, czyli - tłumaczył - około 2 mld w skali jednego roku. Jak mówił, według różnych wariantów inwestycja w wideoloterie powinna zwrócić się TS w ciągu albo około pięciu albo siedmiu lat.
Powiedział też, że w okresie 2006/2007, kiedy rozpoczynał pracę w Totalizatorze, pozycja tej spółki na rynku gier słabła. Jak poinformował, by temu przeciwdziałać zarząd TS rozważał wprowadzenie nowych gier w segmencie tzw. nowego rynku: wideoloterii, gier interaktywnych oraz gier internetowych.
Jak wyjaśniał, rynek hazardu dzieli się na kilka segmentów. "Pierwszy segment to są gry liczbowe i loterie, drugi to kasyna i salony gier, a trzeci segment tzw. nowy rynek - wideoloterie i gry na automatach o niskich wygranych". Przypomniał, że został on otwarty poprzez nowelizację ustawy hazardowej z 2003 r.
Sołtysiński zeznał też, że nie zna biznesmena z branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka, ani jego córki, która w 2009 roku starała się o stanowisko członka zarządu Totalizatora. (PAP)
mzk/ agy/ ura/ jra/