Prokuratura przypuszcza, że urzędnik sopockiego magistratu mógł sfałszować dokumenty, aby w ten sposób próbować obronić prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego przed zarzutem złożenia przez niego korupcyjnej propozycji.
"Według naszych ustaleń jeden z urzędników sopockiego magistratu złożył fałszywe zeznania i poświadczył nieprawdę w dokumentach" - powiedział w środę PAP szef gdańskiego biura do spraw przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej, Zbigniew Niemczyk.
Nieoficjalnie, od osób związanych ze śledztwem, PAP dowiedziała się, że urzędnikiem, o którym mowa, może być miejski konserwator zabytków, w którego gestii jest m.in. wydawanie opinii na temat ewentualnej przebudowy zabytkowych obiektów.
W lipcu tego roku trójmiejski biznesmen zarzucił prezydentowi Sopotu Jackowi Karnowskiemu, że ten zażądał od niego łapówki w postaci dwóch mieszkań. Według biznesmena miała być to cena za pomoc prezydenta w uzyskaniu przez przedsiębiorcę pozwolenia na przebudowę strychu w jednej z sopockich kamienic.
Do rozmowy, w której miała paść korupcyjna propozycja, doszło w marcu br. Biznesmen nagrał ją i w lipcu przekazał nagranie prokuraturze. Sprawą zajęło się gdańskie biuro Prokuratury Krajowej.
Prezydent Karnowski nie przyznał się do winy. Wyjaśnił dziennikarzom, że nie ma w zwyczaju wpływać na decyzje swoich urzędników. Na dowód tego wspomniał, że już w lutym - czyli przed nagraniem rozmowy z biznesmenem - miejski urzędnik wydał negatywną opinię w sprawie przebudowy strychu wspomnianego przez biznesmena, o czym prezydent miał nie wiedzieć.
Jak podała w środę na swojej stronie internetowej "Rzeczpospolita", negatywna opinia miejskiego konserwatora zabytków mogła powstać już po tym, jak biznesmen zawiadomił prokuraturę i zostać opatrzona wcześniejszą datą.
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski zapytany przez PAP o to, czy wiadomo mu coś o podejrzeniu sfałszowania dokumentów przez jego urzędnika, odpowiedział tylko: "Nic nie wiem na ten temat".
W śledztwie dotyczącym prezydenta Sopotu badany jest też wątek kontaktów Jacka Karnowskiego z jednym z miejscowych dilerów samochodowych.
"Chodzi o relacje przynoszące obopólne korzyści, a mogące mieć podłoże korupcyjne, relacje trwające jakiś czas i budzące bardzo poważne wątpliwości" - powiedział PAP Niemczyk, odmawiając jednak ujawnienia szczegółów postępowania. (PAP)
aks/ bno/ gma/