Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

SWW nie dała sądowi akt WSI nt. A. Grajewskiego

0
Podziel się:

Służba Wywiadu Wojskowego odmówiła sądowi przekazania akt Wojskowych Służb
Informacyjnych o Andrzeju Grajewskim na potrzeby procesu cywilnego, jaki ten dziennikarz "Gościa
Niedzielnego" wytoczył b. szefowi Komisji Weryfikacyjnej WSI Antoniemu Macierewiczowi.

Służba Wywiadu Wojskowego odmówiła sądowi przekazania akt Wojskowych Służb Informacyjnych o Andrzeju Grajewskim na potrzeby procesu cywilnego, jaki ten dziennikarz "Gościa Niedzielnego" wytoczył b. szefowi Komisji Weryfikacyjnej WSI Antoniemu Macierewiczowi.

W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces, który trwa od września 2008 r. Jego przyczyną był wywiad Macierewicza dla "Rzeczpospolitej" z lutego 2008 r., w którym powiedział on, że Grajewski (b. szef kolegium IPN) zajmował się wskazywaniem do werbunku dziennikarzy i dlatego jego nazwisko znalazło się w raporcie z weryfikacji WSI z lutego 2007 r. oraz że są na to dowody. Wywiad odbył się krótko po tym jak b. premier Jarosław Kaczyński oświadczył, że współpraca ze specsłużbami nie przynosi Grajewskiemu wstydu.

Grajewski domaga się od sądu, by nakazał Macierewiczowi przeprosiny w mediach za naruszenie dóbr osobistych. Żąda by w "Rz", w "Gazecie Wyborczej" i "Życiu Warszawy" opublikował na swój koszt przeprosiny wraz z oświadczeniem, że współpraca Grajewskiego z WSI "nie tylko nie wykraczała poza dopuszczalne ramy, lecz służyła ważnym interesom bezpieczeństwa państwa".

W pozwie, do którego dotarła PAP, napisano, że Grajewski nie chciał wytaczać procesu za sam raport, by "nie szkodzić państwu", ale Macierewicz - pomawiając go "bezpodstawnie i wbrew faktom" w "Rz" - działał już nie jako urzędnik, ale jako osoba prywatna.

Grajewski mówił, że od 1992 do 1995 r. na prośbę ówczesnego wiceszefa MON Bronisława Komorowskiego był konsultantem WSI ds. służb specjalnych Rosji, a jego współpraca nie wykraczała poza sprawy obronności (raport miał opisywać tylko przypadki wykraczające poza ten zakres - PAP). Wyjaśnił, że oficerowie WSI zamierzali wykorzystać go do typowania do werbunku dziennikarzy, ale jak sam mówi - choć wówczas było to legalne - nigdy takich działań nie podejmował. "Jeśli jest inaczej, niech Macierewicz powie, kogo typowałem" - podkreślił Grajewski.

Dodał, że komisja weryfikacyjna WSI wysłuchała go dzień po tym, jak Macierewicz przekazał raport prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. "Dlatego znam zawartość moich akt i - tak jak Macierewicz - wiem, że nie ma żadnych dowodów na jego twierdzenia" - oświadczył powód. "On mnie opluł, bo to było celem raportu, a w tym czasie otrzymałem od min. Sikorskiego propozycję, bym objął ważną funkcję w dyplomacji, a także w służbach specjalnych" - dodał Grajewski. Podkreślił, że do pełnego wyjaśnienia swej sprawy nie może objąć żadnej funkcji publicznej. Powiedział też, że po publikacji raportu stracił funkcje wicenaczelnego "Gościa Niedzielnego" (dziś jest szefem działu w tym tygodniku).

Grajewski ujawnił, że po upublicznieniu raportu stracił też swe rosyjskie kontakty, co nastąpiło - jak podkreślił - z inicjatywy tych osób, z których jedna została objęta inwigilacją przez tamtejsze służby specjalne.

Macierewicz wnosi o odrzucenie pozwu - bo jego zdaniem tylko Skarb Państwa może odpowiadać za raport - lub też o jego oddalenie, gdyż nie działał on bezprawnie. Wniósł o wezwanie na świadków b. szefów komisji likwidacyjnej WSI Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego.

W czwartek ujawniono, że SWW, do której sąd zwrócił się o akta źródłowe nt. Grajewskiego, odpisała, że "nie ma akt, które można by przekazać sądowi". Pełnomocnik powoda mec. Ryszard Siciński przyznał, że i w innych procesach za raport służby odmawiają przesyłania sądom akt WSI. Wniósł jednak by sąd spytał SWW o formalne przyczyny odmowy, do czego sąd się przychylił. Sprawę odroczono do 27 maja.

Toczy się kilkanaście procesów za raport - wytoczonych MON lub Macierewiczowi przez osoby w nim wymienione. Kilka osób uzyskało już sądowe przeprosiny od MON; właśnie uprawomocnił się taki wyrok wobec szefa PKOl Piotra Nurowskiego. Macierewicz wygrywa zaś sprawy jemu wytaczane. Sądy uznają, że chcąc obalić domniemanie prawdziwości raportu, powodowie musieliby dowieść, że nieprawdziwe są dane, które były podstawą jego ustaleń.

Śledztwo w sprawie domniemanego przekroczenia uprawnień przez autorów raportu prowadzi warszawska prokuratura. ABW bada zaś wcześniejsze "przecieki" do prasy ustaleń, które potem znalazły się w raporcie, w tym w wątku Grajewskiego. Przyznał on, że był przesłuchiwany w tej sprawie.

W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie.(PAP)

sta/ wkr/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)