W kilka dni po przedwyborczej konwencji Demokratów w Charlotte w Karolinie Północnej pojawiają się sygnały, że skok poparcia po konwencji (post-convention bounce), jaki był udziałem prezydenta Baracka Obamy, zaczyna słabnąć.
Bezpośrednio po zakończonej w ubiegłym tygodniu konwencji Obama prowadził przed republikańskim kandydatem do Białego Domu Mittem Romneyem w stosunku 49 do 45 procent, według sondażu Instytutu Gallupa.
Tymczasem jak wynika z najnowszego sondażu "Washington Post" i telewizji ABC News, gdyby wybory odbyły się dziś, na Obamę głosowałoby 49 procent Amerykanów, a na Romneya - 48 procent. Jeśli uwzględni się możliwość błędu statystycznego, jest to praktycznie remis.
Także sondaż ośrodka Rasmussen Report wskazuje na topniejącą przewagę prezydenta. We wtorek chciało na niego głosować 48 procent wyborców, a na Romneya 45 procent. Jeszcze poprzedniego dnia przewaga Obamy wynosiła 5 pkt proc.
"Post-convention bounce" to typowa prawidłowość po partyjnych zjazdach przedwyborczych w USA, które od dawna służą przede wszystkim jak najlepszemu zaprezentowaniu kandydata opinii publicznej.
Skok sondażowy Obamy po konwencji Demokratów był nieco większy niż odbicie Romneya po konwencji Partii Republikańskiej w Tampie na Florydzie pod koniec sierpnia.
Prezydent zebrał także w sierpniu więcej funduszy na swoją kampanię wyborczą niż jego republikański przeciwnik. Sztab kampanii Obamy i Komitet Partii Demokratycznej zebrały w tym miesiącu łącznie 114 milionów dolarów - o 2 mln więcej niż otrzymał w tym okresie Romney.
W poprzednich trzech miesiącach kandydat GOP górował nad prezydentem w zbiórce funduszy.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/