Dyrekcja Szpitala Powiatowego w Szamotułach (Wielkopolskie) rozważa wystąpienie na drogę prawną w związku z publikacjami prasowymi, które ukazały się po ujawnieniu, że w szpitalu przeprowadzono sterylizację Wioletty Woźnej. Zdaniem szpitala część publikacji była nierzetelna.
Jak powiedział w środę PAP Andrzej Leja, zastępca dyrektora Szpitala Powiatowego w Szamotułach, jakiekolwiek kroki zostaną podjęte dopiero po wyjaśnieniu całej sytuacji.
"Część mediów próbowała z niewiadomego powodu rozpętać piekło nad nami. Całą sprawą jestem przykro zaskoczony. Nikt nie chce podkreślić tego, że w pierwszym i najważniejszym etapie uratowano tej pani życie" - powiedział PAP Leja.
Kobiecie tuż po narodzinach dziecka, na podstawie opinii kuratora, odebrano córkę i przekazano rodzinie zastępczej. Kilka dni temu okazało się, że po porodzie kobieta została poddana zabiegowi sterylizacji. Jak twierdzi ona sama, o ubezpłodnieniu nie miała pojęcia. Jest też przekonana, że żadnych dokumentów dotyczących sterylizacji nie podpisywała. Sprawę bada prokuratura.
Informacje o przeprowadzeniu zabiegu sterylizacji w szpitalu w Szamotułach były szeroko omawiane w prasie. Zdaniem dyrektora nie wszystkie publikacje były rzetelne.
"Wszystkim to tu podniosło temperaturę. Dotyczy to zamkniętego grona lekarzy, ale wszyscy czują się napiętnowani, bo tu się skrótowo pisze o lekarzach w Szamotułach. Przez całą tę sprawę przebijał się brak precyzyjności. Mnie także próbowano wkładać w usta słowa, których nie powiedziałem" - powiedział.
"Ja próbowałem wyjaśnić stanowisko szpitala. Ono mniej lub bardziej przebijało się w mediach przez ten szum, że kobiecie zrobiono krzywdę, a nie ratowano jej życie. Nic mi innego nie zostało, jak tylko poczekać na opinie fachowców, którzy potwierdzą opinie i zdania, które padły z moich ust. Wtedy ja się z moimi prawnikami spokojnie zastanowię, co zrobić dalej" - powiedział Leja.
Jak dodał, cały czas zbierane są materiały prasowe z publikacjami na temat szpitala i wypowiedziami Wioletty Woźnej.
Prokuratura Rejonowa w Szamotułach prowadzi śledztwo, które ma wyjaśnić, czy zabieg ubezpłodnienia był przeprowadzony zgodnie z prawem. Wioletta Woźna, potwierdziła we wtorek w prokuraturze, że nie miała pojęcia o tym, że taki zabieg zostanie wykonany.
Dyrekcja szpitala przekonuje zaś, że kobieta przed porodem podpisała wszelkie wymagane zgody. Prokuratura potwierdza, że z dokumentacji szpitala wynika, iż Woźna wyraziła pisemnie zgodę na operację cesarskiego cięcia oraz tzw. "rozszerzenie zabiegu" związane z ewentualnymi komplikacjami.
W lipcu Sąd Rejonowy w Szamotułach zdecydował o odebraniu kobiecie po porodzie jej córki Róży i przekazaniu dziecka rodzinie zastępczej, na podstawie sprawozdań z kuratorskiego nadzoru nad rodziną. Sądowa kurator stwierdziła niewydolność wychowawczo-opiekuńczą matki małoletnich dzieci i oceniła, że nie daje ona gwarancji prawidłowego spełniania funkcji rodzica w przypadku opieki nad noworodkiem. Przed tygodniem Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił pierwsze zażalenie na decyzję o przekazaniu noworodka rodzinie zastępczej.
Adwokat reprezentująca rodzinę skierowała do szamotulskiego sądu ponowny wniosek o uchylenie decyzji o przekazaniu noworodka do rodziny zastępczej ze względu na to, że dziecko uznał ojciec. Sąd rozpatrzy wniosek 18 września.(PAP)
rpo/ pz/ mhr/