Uważam, że muzeum wysiedleń powinno być wyłącznie przedsięwzięciem niemieckim. Nie widzę sensu udziału w tym cudzoziemców, ponieważ w moim mniemaniu dotyczy ono pojednania Niemców wypędzonych z resztą Niemców - ocenił w rozmowie z PAP historyk Tomasz Szarota.
Szarota w grudniu ubiegłego roku zrezygnował z członkostwa w radzie naukowej Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", która ma stworzyć w Berlinie centrum muzealno-dokumentacyjne, poświęcone przesiedleniom Niemców.
"Pierwszą osobą, która nie zgodziła się na uczestnictwo w tej radzie była Niemka profesor Kornelia Kraft, która już w lipcu zeszłego roku, gdy dowiedziała się, że została wymieniona wśród uczestników rady stwierdziła, że tego z nią nie uzgodniono i z rady wystąpiła. Ja wystąpiłem po jej pierwszym posiedzeniu i 15 grudnia przesłałem ministrowi Neumannowi swoją rezygnację z uczestnictwa w tym gremium" - powiedział Szarota.
Jak zaznaczył, był przekonany, że te dwie rezygnacje nie odniosą specjalnego skutku i rada będzie dalej funkcjonowała. Jednak w marcu bieżącego roku z rady odeszła kolejna osoba. "Rzeczywiście ustąpienie na początku marca mojej czeskiej koleżanki już było sygnałem alarmowym i tak zostało odczytane, podobnie rezygnacja publicystki Helgi Hirsch, mianowanej przez pomysłodawców całego przedsięwzięcia na wiceprzewodniczącą rady. W tej chwili także przedstawiciel Centralnej Rady Żydów Niemieckich Salomon Korn zwraca uwagę, iż to wszystko zmierza w niebezpiecznym kierunku" - mówił historyk.
Podkreślił, że jest zdania, iż muzeum wysiedleń powinno być tylko i wyłącznie sprawą niemiecką. "Jeśli mieliby w tym uczestniczyć cudzoziemcy, to tylko w charakterze konsultantów czy ekspertów, którzy mogliby być doraźnie proszeni o wyrażenie pewnych opinii i na tym powinien się ich udział skończyć" - dodał Szarota.
Jego zdaniem, zmarnowana została szansa zbudowania Centrum Przeciwko Wypędzeniom we Wrocławiu. "Centrum w tym miejscu mogłoby przypominać światu, że nie tylko Niemcy stracili swoje strony rodzinne, ale stracili je również Polacy na Wschodzie. I takie Centrum o wiele bardziej mogłoby służyć pojednaniu niż niemiecka inicjatywa, który właściwie robi z Niemców naród, który prawie najwięcej po Żydach ucierpiał w czasie II wojny" - zaakcentował historyk.
"Nie widzę szansy swojego powrotu do rady, jednak istnieje możliwość, by ta inicjatywa stała się bardziej rzetelna, jeżeli włączą się w nią młodzi historycy niemieccy, specjaliści, którzy wcześniej nie chcieli uczestniczyć w projekcie związanym z Ericą Steinbach. Jeżeli ci historycy wezmą udział w tych działaniach, jest możliwe, że zrobią z tego bardzo rzetelne muzeum. Myślę, że jest na to pewna szansa, wiem, bowiem, że prowadzone są wstępie rozmowy dotyczące poszukiwania historyków gwarantujących, że przyszłe muzeum będzie tworzone przez ludzi, którzy nie są politykami, ale naukowcami" - podkreślił Szarota.(PAP)
akn/ abe/ jbr/