Zdaniem eksperta z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych dr Andrzeja Szeptyckiego, wynik francuskich wyborów prezydenckich, które wygrał kandydat centroprawicy Nicolas Sarkozy, nie jest zaskoczeniem, natomiast po raz kolejny pozytywnie zaskoczyła frekwencja, która wyniosła ok. 85 proc. W jego opinii, pokazuje to że Francuzi chcą zmian.
"A może liczą przynajmniej, że przyjdzie lepsze, bo nie każde zmiany są pozytywne dla wszystkich. Ale Francuzi liczą. że będzie lepiej" - powiedział Szeptycki PAP.
Według wstępnych danych podanych przez francuskie MSW, Sarkozy zdobył poparcie 53,28 proc. głosujących w niedzielnej II turze wyborów prezydenckich we Francji. Kandydatka socjalistów Segolene Royal uzyskała poparcie 46,72 proc. głosujących. Wyniki te podano po obliczeniu 73,1 proc. oddanych głosów
Zdaniem Szeptyckiego, Francuzi "wybrali chyba racjonalnie, wybrali program gospodarczy, który dla nich może być mniej sympatyczny w krótkim okresie, ale dla Francji wydaje się być korzystniejszy niż pomysły Segolene Royal".
Ekspert podkreślił, że francuskie wybory prezydenckie były bardzo oczekiwane w Unii Europejskiej. Jak powiedział, tak ważny kraj jak Francja "spętany" trochę perspektywą wyborów nie mógł się angażować w żadne poważne działania.
Szeptycki zaznacza jednak, że trzeba mieć świadomość, i pokazała to również debata przedwyborcza, że Francuzów sprawy międzynarodowe, szczególnie europejskie, niespecjalnie w tej chwili interesują. "To nie jest tak, że jak Sarkozy 16 maja obejmie urząd prezydenta, to 17 maja zacznie reformować Unię Europejską" - stwierdził.
Zauważył przy tym, że dla kończącej się prezydencji niemieckiej w UE, jakichś ruch ze strony Francji, byłby w realizacji planów niemieckich bardzo przydatny.
Zdaniem Szeptyckiego, pewną zaletą wyboru Sarkozy'ego w perspektywie unijnej jest to, że jest on zwolennikiem przyjęcia Traktatu Konstytucyjnego UE na drodze parlamentarnej.
Według eksperta, w sferze gospodarczej bardziej liberalna polityka Sarkozy'ego sprawi, że będzie szedł on "bardziej w parze" z Niemcami i Wielką Brytanią i "ta +exception francaise+ francuska wyjątkowość, trochę opadnie". "To już sprawi, że mniej będzie niektórych problemów" - dodał.
Szeptycki zaznaczył, że Sarkozy z zainteresowaniem spogląda na USA, mówi np. o niektórych cechach amerykańskiego modelu społecznego i będzie przywiązywał większe znaczenie do stosunków transatlantyckich.
"To nie znaczy, że Francja będzie drugą Wielką Brytanią i zrezygnuje całkowicie z tej swojej antyamerykańskiej postawy. Myślę jednak, że tych akcentów antyamerykańskich będzie nieco mniej" - ocenił.
Szeptycki podkreślił, że w Polsce często się mówi o postulacie Sarkozy'ego, że Polska powinna znaleźć się w grupie 6 wielkich państw UE, które miałby nadawać strategiczny impuls Unii. "Z polskiej perspektywy taki postulat trzeba odnotować mu na plus, że sojusz francuski niemiecki nie wystarczy i że trzeba aby był ten szerszy dyrektoriat" - powiedział.
Natomiast zdaniem Szeptyckiego, "trochę mitem" jest opinia o większej przychylności Sarkozy'ego dla Europy Środkowo-Wschodniej ze względu na jego węgierskie pochodzenie.
"Zdaje się, że Sarkozy do swej węgierskości nie przywiązuje większego znaczenia (...) On się czuje Francuzem, a ponieważ jest potomkiem emigrantów wobec tego, jeszcze bardziej tę swoją francuskość podkreśla" - stwierdził Szeptycki.
Jego zdaniem, pierwsze tygodnie upłyną Sarkozy'emu na sprawach wewnętrznych, tym bardziej że zbliżają się czerwcowe wybory parlamentarne. (PAP)
eaw/ mok/