*B. wiceminister obrony w rządzie Jerzego Buzka Romuald Szeremietiew jest rozczarowany przeniesieniem swego trwającego od dwóch lat procesu - w którym odpowiada m.in. za korupcję - z sądu rejonowego do okręgowego, co oznacza konieczność wznowienia całego procesu od nowa. *
12 lipca weszła w życie nowelizacja Kodeksu postępowania karnego, nakazująca prowadzić procesy zorganizowanych grup przestępczych oraz w sprawach afer gospodarczych nie w sądach rejonowych, lecz okręgowych.
Dlatego ze stołecznego Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia przekazano ostatnio Sądowi Okręgowemu w Warszawie trwający od września 2005 r. tajny proces Szeremietiewa.
"Jestem rozczarowany przeniesieniem sprawy, bo pozostało w niej do przesłuchania dwóch czy trzech świadków, a teraz trzeba będzie zaczynać cały proces od nowa" - powiedział PAP w poniedziałek Szeremietiew. Dodał, że ze swym prawnikiem "zastanawia się, co z tym fantem zrobić".
Ministerstwo Sprawiedliwości uznało, że przenoszenie spraw do sądu wyższego rzędu podniesie poziom orzecznictwa. W odpowiedniej ustawie zapomniano jednak zapisać, że procesy zaczęte już w sądach rejonowych powinny być tam dokończone. Według "Gazety Wyborczej", nowelizacja spowodowała chaos w sądach i niektórym sprawom, będącym już na ukończeniu, teraz grozi przedawnienie, bo będą musiały zaczynać się od nowa.
Według sędziego Sławomira Różyckiego z Ministerstwa Sprawiedliwości, w tej nowelizacji powinno się sprecyzować, że przekazywane do sądów okręgowych powinny być tylko te procesy, w których jeszcze nie było rozpraw. "Mamy nadzieję, że wkrótce pojawi się poselski projekt nowelizacji precyzującej te kwestie" - powiedział PAP. Wyjaśnił, że resort nie chce wydawać w tej sprawie żadnych wytycznych dla sądów, bo mogłoby to być odebrane jako ingerencja w sferę orzeczniczą.
We wrześniu 2005 r. sąd utajnił zaczęty proces, łącznie z aktem oskarżenia. Wiadomo, że Szeremietiew odpowiada za przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę interesu publicznego oraz korupcję. Szeremietiewowi, który nie przyznaje się do winy, grozi do 10 lat więzienia. Wraz z nim na ławie oskarżonych zasiadają Małgorzata S. i Krzysztof S., oskarżeni o wręczenie lub obietnicę wręczenia korzyści majątkowych wiceszefowi MON.
Zdaniem byłego wiceministra, obecnie wykładowcy w prywatnej wyższej szkole, za wysuniętymi wobec niego zarzutami mogą stać "ludzie z tajnych służb, nie instytucje, ale ludzie z tych służb". Według Szeremietiewa, prowadzone przezeń przetargi na bojowy samolot wielozadaniowy, transporter opancerzony i pocisk przeciwpancerny zmierzały ku rozstrzygnięciu, a "to się mogło nie podobać różnym ludziom".
Według prokuratury, Szeremietiew miał w 1998 roku za łapówkę zmienić kryteria przetargu na kupno samochodów dla MON tak, by wygrała spółka Fiat Auto Poland. Śledztwo wszczęto, gdy Szeremietiew był wiceministrem w rządzie Buzka, w lipcu 2001 roku, po artykule w "Rzeczpospolitej". Gazeta napisała, że asystent wiceministra, Zbigniew Farmus, domagał się od firm zbrojeniowych łapówek w imieniu swego szefa. Po publikacji Szeremietiew został zawieszony, a potem odwołany z MON.
Według Szeremietiewa, oskarżenie jest bezzasadne, a śledztwo prowadzono stronniczo, korzystając z niewiarygodnych świadków, naciągając dowody i fałszywie interpretując działania wiceszefa MON.
W grudniu 2006 r. Farmus został uznany przez sąd za winnego ujawniania kontrahentom resortu tajnych informacji z przetargów - za co skazano go na 2,5 roku więzienia. Zarazem sąd uniewinnił Farmusa od wszystkich zarzutów mówiących o żądaniu i przyjmowaniu łapówek w łącznej kwocie 170 tys. dolarów. W sprawie zapowiedziano apelacje. (PAP)
sta/ bno/ mhr/