W szkole się nie wyróżniał. Drobny, niepozorny chłopak - jak setki innych. Spokojny i małomówny, nie narzucał swego zdania - wspominają Jerzego Popiełuszkę jego koledzy i nauczyciele z liceum w Suchowoli na Białostocczyźnie.
Koleżanka klasowa Krystyna Gabrel, która od 30 lat porusza się na wózku inwalidzkim, bo choruje na stwardnienie rozsiane, wspomina Jurka jako kolegę, który wyróżniał się grzecznością i uprzejmością wobec nauczycieli. Nie należał do tych, którzy przeszkadzali na lekcjach. Nie ściągał. "On był pierwszym chętnym do pomocy innym. Nigdy nie odmawiał, gdy go prosili o coś koledzy lub nauczyciele" - powiedziała PAP.
Opowiadała, że w szkole były organizowane wieczorki taneczne, jednak nie pamięta, by Jerzy w tych zabawach kiedykolwiek uczestniczył. "Jurek chyba też nie tańczył. Nie biegał za dziewczynami, ale nie znaczy to, że nas unikał. Traktował nas jak koleżanki, był serdeczny, uczynny" - wspomina.
Dodała, że Jerzy, będąc już księdzem, dowiedziawszy się o jej chorobie, odwiedzał ją i pocieszał. "Niemal za każdym razem, gdy przyjeżdżał do rodziców, to wpadał na chwilę do mnie. Czuję zresztą jego opiekę i dziś" - wyznała.
Emerytowana nauczycielka wychowania fizycznego, Eugenia Wirkowska zapamiętała ks. Popiełuszkę, jako chłopca szarmanckiego, który zawsze przepuszczał ją w drzwiach, kłaniał się radośnie i zapraszał: "Proszę wejść, pani profesor". Jak zauważyła, nikt inny z uczniów tak się nie zachowywał. Jak mówiła, Jurek "wyglądał skromnie, ale bardzo schludnie i czysto".
W ocenie Wirkowskiej, ks. Popiełuszko był przeciętnym uczniem, ale za to pilnie odrabiał prace domowe. "Był pracowity. Dużo czytał, jak na humanistę przystało, szczególnie w klasie maturalnej. Z pasją poznawał najważniejsze dzieła polskiej literatury: Mickiewicza, Słowackiego, Sienkiewicza, Wyspiańskiego. Często po lekcjach zostawał w szkolnej bibliotece. Niekiedy przesiadywał tam do późnego wieczora".
Emerytowany nauczyciel historii, Edmund Gabrel, wspominając Jurka podkreślił, że "już w Okopach (rodzinnej wsi) i Suchowoli kształtowała się jego świętość". Dodał, że od dziecka codziennie chłopiec szedł cztery kilometry piechotą z Okopów do kościoła parafialnego w Suchowoli, by uczestniczyć we mszy św. przed rozpoczęciem zajęć szkolnych.
Na początku czerwca 1965 roku Jerzy, jak wszyscy uczniowie ostatnich klas, przyszedł na bal maturalny, ale - jak wspomina Krystyna Gabrel - w ogóle się nie pojawił na tańcach. Dodała, że wszyscy rozmawiali wtedy o planach na przyszłość, o tym, kto jakie studia wybierze, natomiast Jurek nie ujawniał swych planów. "O tym, że zostanie księdzem, dowiedzieliśmy się dopiero po jego wstąpieniu do warszawskiego Seminarium Duchownego" - powiedziała.
O tym, że Jurek chce wstąpić do seminarium, nie wiedział nawet jego starszy brat Józef Popiełuszko. "O niczym nie wiedzieliśmy. Jurek do ostatniej chwili nie dał po sobie niczego poznać" - powiedział. Dodał, że pod tym względem jego brat "był skryty - a może nie był jeszcze pewny, jaką drogę wybierze".(PAP)
skz/ pz/ mow/