(więcej demonstrantów, hasła, spalono flagę Izraela)
4.8.Bagdad (PAP/AP,Reuters) - Dziesiątki tysięcy szyitów zebrały się w piątek w Bagdadzie na wiecu dla poparcia libańskiego Hezbollahu i jego przywódcy Hasana Nasrallaha. Dzień wcześniej amerykańscy dowódcy ostrzegli w Senacie USA, że narastająca w stolicy Iraku przemoc na tle wyznaniowym może doprowadzić do wojny domowej.
Szyici, przeważnie młodzi mężczyźni, wypełnili ulice szyickiej ubogiej części Bagdadu na wschodnim brzegu Tygrysu, zwanej Miastem Sadra. Niektórzy byli okutani w białe całuny - symbol gotowości oddania życia za sprawę.
W oczekiwaniu na wiec, który odbył się po tradycyjnych modłach piątkowych, demonstranci wymachiwali żółtymi flagami Hezbollahu, szyickiej organizacji ekstremistycznej w Libanie, i skandowali hasła "Śmierć Izraelowi!", "Śmierć Ameryce!". Potem przeszli powoli główną arterią Miasta Sadra, ulicą Męczenników (Szuhada), niosąc także flagi Libanu i Iraku.
"O Allahu, O Allahu, spraw, aby Hasan Nasrallah zatryumfował!" - wołali.
Podczas demonstracji spalono flagę Izraela.
Zdominowany przez szyitów rząd Iraku potępił w lipcu "zbrodnicze" ataki Izraela na Liban i ostrzegł, że przemoc może ogarnąć cały Bliski Wschód.
Iracka telewizja państwowa podała, że wiec zgromadził milion ludzi. U innych źródeł nie udało się potwierdzić tej oceny, ale według agencji Associated Press była to największa demonstracja poparcia dla Hezbollahu, jaką zorganizowano na całym Bliskim Wschodzie od początku ataków izraelskich na pozycje Hezbollahu w Libanie 12 lipca.
Apel o masowe uczestnictwo w wiecu ogłosił kilka dni temu radykalny duchowny szyicki Muktada as-Sadr i już w czwartek tysiące młodych Irakijczyków przybywały do Bagdadu z szyickiego południa kraju.
"Mam na sobie całun i jestem gotów zginąć jako męczennik" - powiedział Mohammed Chalaf, 35-letni właściciel sklepu z odzieżą z miasta Amara.
"Uważam udział w wiecu za obowiązek religijny. Jestem dumny, że mogę tu być z innymi. Jestem gotów umrzeć za sprawę Libanu" - oświadczył 40-letni Khazim al-Ibadi z Hilli.
Zwolennicy Muktady wymalowali na głównej ulicy prowadzącej do miejsca wiecu flagi USA i Izraela, i demonstranci deptali je z zapałem. Wzdłuż flag wypisano słowa: "TO ONI SĄ TERRORYSTAMI".
Iracka telewizja rządowa podała, że Ministerstwo Obrony wyraziło zgodę na demonstrację. To, że pozwolono na nią w obecnej zapalnej sytuacji w Bagdadzie, pokazuje, jak wielkie jest oburzenie na izraelską ofensywę w Libanie i jak mocną pozycję ma dziś Muktada as-Sadr, człowiek, który dwa lata temu wywołał dwie zbrojne rebelie przeciwko wojskom koalicyjnym.
Chociaż tematem wiecu nie są sprawy irackie, obecność tak wielu młodych szyitów, w tym członków podporządkowanej Muktadzie wielotysięcznej milicji, zwanej Armią Mahdiego, zwiększyła napięcie w stolicy, gdzie niemal codziennie dochodzi do starć między ekstremistami szyickimi i sunnickimi.
Teren wokół miejsca wiecu otoczyli kordonem milicjanci Armii Mahdiego i policja iracka, która rewidowała wszystkich przybywających. W całym Mieście Sadra, gigantycznym slumsie zamieszkanym przez 2 mln ludzi, wprowadzono zakaz ruchu pojazdów, aby zapobiec zamachom przy użyciu bomb samochodowych.
Policja iracka podała, że jeden ze zwolenników Muktady został w drodze na wiec zastrzelony przez żołnierzy amerykańskich, gdyż groził użyciem broni. Amerykanie poinformowali, że wojsko zabiło dwóch "terrorystów".
Dowódcy wojsk USA w Iraku obarczają Armię Mahdiego współodpowiedzialnością za rozkręcenie spirali przemocy na tle wyznaniowym po 22 lutego, kiedy ekstremiści sunniccy wysadzili w powietrze sanktuarium szyickie w Samarze. W odpowiedzi ekstremiści szyiccy zaczęli napadać na meczety sunnickie i sunnitów. (PAP)
xp/ kan/
2108 3478 3791