Zdaniem Jolanty Szymanek-Deresz (SLD) "sukcesem" polskich władz odniesionym na czerwcowym szczycie UE jest jedynie "wykazanie przez Polskę, że zna słowo kompromis" oraz to, "że Polska zna określenie wola współpracy".
W piątkowej debacie w Sejmie nad informacją rządu o niedawnym szczycie Unii Europejskiej Szymanek-Deresz uznała, że decyzja polskich przedstawicieli w sprawie unijnej Karty Praw Podstawowych jest niekorzystna dla Polaków.
Karta ta, przyjęta na szczycie w Nicei w 2000 r., gwarantuje najważniejsze prawa obywatelskie, ekonomiczne i socjalne obywateli UE i wraz z przyjęciem nowego unijnego traktatu stanie się prawnie wiążąca dla organów Unii oraz krajów członkowskich, ale tylko w zakresie, w jakim stosują one prawo UE.
W przyjętym na szczycie mandacie w sprawie nowego traktatu znalazł się przypis, że dwie delegacje (chodzi o Irlandię i Polskę) zarezerwowały sobie prawo do ewentualnego przyłączenia się do wynegocjowanego przez Wielką Brytanię opt-outu (wyłączenie z zapisów Karty w części dotyczącej praw socjalnych).
Prezydent Lech Kaczyński złożył też na szczycie jednostronną deklarację, która stanowi, że "Karta w żaden sposób nie wpływa na prawo państw członkowskich do stanowienia prawa w zakresie moralności publicznej, prawa rodzinnego, a także ochrony godności ludzkiej i poszanowania fizycznej i moralnej integralności człowieka".
"Jaki tytuł miała polska delegacja do tego, żeby zajmować takie stanowisko wobec tej Karty? To jest Karta nie dla rządu, nie dla polskich instytucji. To jest Karta Praw Podstawowych człowieka, obywatela naszego kraju" - powiedziała posłanka SLD.
Ostro skrytykowała też minister spraw zagranicznych Annę Fotygę. Według niej, szefowa MSZ jest niekompetentna, pozbawiona inicjatywy i chęci dialogu z partnerami.
"Reprezentanci polityki zagranicznej powinni być kompetentni i zwarci jednością działania. Trudno taką kompetencję przypisać pani minister Annie Fotydze, której działalność jest pozbawiona inicjatywy i chęci dialogu z partnerami" - mówiła Szymanek-Deresz.
Posłanka SLD pytała też, dlaczego to nie Fotyga przedstawiła w Sejmie informację na temat szczytu UE, ale wiceminister SZ Paweł Kowal, który na szczycie nie był.
Minister Fotyga - dodała posłanka Sojuszu - powinna być w piątek w Sejmie, bo pełni urząd szefowej dyplomacji, bo była w Sejmie przed wyjazdem na szczyt i osobiście oczekiwała uchwały rekomendującej jej stanowisko. "To jest jej obowiązek. Obowiązek członka rządu, żeby stawał przed Wysoką Izbą wtedy, kiedy istnieje ku temu potrzeba" - stwierdziła Szymanek-Deresz.
Dodała, że Fotyga powinna wyjaśnić, co zostało ustalone na szczycie. "Powinna przełożyć, przetłumaczyć język ustaleń ze szczytu na język naszych aspiracji. Powinna powiedzieć jakie mieliśmy oczekiwania, jakie mieliśmy założenia, co się udało, a co się nie udało, a nie poprzestawać na ogólnikowych stwierdzeniach prezentowanych zresztą też w mediach, że nasz udział na szczycie jest naszym wielkim powodzeniem" - powiedziała Szymanek-Deresz.
Z kolei szef klubu SLD Jerzy Szmajdziński skrytykował w piątek premiera Jarosława Kaczyńskiego, który po porannych głosowaniach opuścił Sejm, nie czekając na informację rządu.
Premier - pytany przez dziennikarzy, dlaczego nie bierze udziału w przedstawieniu posłom informacji o wynikach szczytu UE powiedział: "dzisiaj nie ma warunków do spokojnego dyskutowania na ten temat". "Nie ma warunków dlatego, bo wokół tego (szczytu UE - PAP) panuje coś, co by można było określić jako swego rodzaju paranoję: te wszystkie badania, co w której minucie się działo. Więc wobec tego postanowiłem nie brać w tym udziału, bo jest to cokolwiek poniżej godności" - mówił J. Kaczyński.
Szmajdziński ocenił na piątkowej konferencji prasowej, że wypowiedź premiera była "gorsząca" i pokazuje jego stosunek do parlamentu. "Gdyby taki komentarz wygłosił jeden z poprzednich premierów ostatnich 17 lat, Jarosław Kaczyński nie zostawiłby na takim premierze niczego. Każdy taki premier zostałby przez premiera Kaczyńskiego potraktowany z najwyższą surowością" - stwierdził polityk SLD.(PAP)
stk/ mkr/ mok/ gma/