Antyrządowi demonstranci okupujący od wielu tygodni centrum Bangkoku ogłosili we wtorek, że odwołują marsz w dzielnicy biznesu Silom, by uniknąć konfrontacji z rozmieszczonymi tam uzbrojonymi oddziałami wojska tajlandzkiego.
"Nie pójdziemy dziś do Silom, ponieważ rząd już rozmieścił żołnierzy. Pójdziemy tam, gdy zostaną wycofani" - powiedział lider demonstrantów, zwanych "czerwonymi koszulami" - Nattawut Saikua.
Dodał, że protest, którego celem jest zmuszenie władz do rozpisania nowych wyborów, będzie trwał nadal. "Czerwone koszule" zamierzają pozostać w głównej dzielnicy handlowej miasta, którą zajmują od 3 kwietnia.
Od dwóch tygodni luksusowe restauracje i sklepy w śródmieściu Bangkoku, przed którymi obozują demonstranci - robotnicy i ludzie pochodzący głównie z terenów wiejskich - są zamknięte.
Armia ostrzegła we wtorek rano, że zaostrza procedury, by w razie potrzeby zdecydowanie rozprawić się z protestującymi i że może użyć gazu łzawiącego, a nawet broni palnej.
Przed miesiącem "czerwone koszule" rozpoczęły protesty w stolicy, aby domagać się rozwiązania parlamentu i przedterminowych wyborów. Demonstranci są zwolennikami byłego premiera Thaksina Shinawatry, pozbawionego stanowiska po wojskowym zamachu stanu z 2006 roku. Chcą odsunięcia od władzy urzędującego premiera Abhisita Vejjajivy.
Od początku protestów w starciach manifestantów z wojskiem zginęło co najmniej 25 osób. Ponad 800 ludzi zostało rannych, w tym ok. 300 żołnierzy. (PAP)
awl/ ap/
6075036 6074983