Do 4 maja przedłużono tajne śledztwo w sprawie nielegalnego handlu bronią w latach 90. przez członków kierownictwa Wojskowych Służb Informacyjnych. Podejrzanymi są dwaj byli szefowie WSI - gen. Konstanty Malejczyk i kontradmirał Kazimierz Głowacki.
"Decyzja o przedłużeniu śledztwa przez naczelnego prokuratora wojskowego wynika z konieczności przeprowadzenia dalszych czynności procesowych" - powiedział w środę PAP mjr Ireneusz Szeląg, rzecznik Wojskowej Prokuratury Okręgowej (WPO) w Warszawie. Dodał, że niczego więcej nie może powiedzieć, bo akta śledztwa mają klauzulę tajemnicy państwowej.
1 lutego prezydent Lech Kaczyński ma ujawnić raport z weryfikacji WSI, które zlikwidowano jesienią 2006 r. Mają być w nim ujawnione m.in. nazwiska żołnierzy i agentów WSI, jeżeli ich działania naruszały prawo lub nie dotyczyły obronności państwa i wojska. Według mediów, jedną z ujawnionych afer ma być właśnie sprawa handlu bronią.
Na listopad 2005 r. WPO zapowiadała podjęcie "końcowej decyzji" w tym śledztwie, ale po rozmowie z ministrem sprawiedliwości - prokuratorem generalnym Zbigniewem Ziobrą, naczelny prokurator wojskowy przedłużył je wtedy do lutego 2006 r. Potem postępowanie przedłużano jeszcze dwa razy.
Jesienią 2006 r. zarzut korupcyjnego przekroczenia obowiązków służbowych WPO postawiła dwóm byłym szefom wojskowego wywiadu i kontrwywiadu: Malejczykowi - szefowi WSI w latach 1994-96 oraz Głowackiemu, który w latach 1996-1997 był jego następcą. Obu grozi do 10 lat więzienia.
O udziale WSI w handlu bronią doniosła w 2001 r. "Rzeczpospolita". Gazeta opisała nielegalne operacje prowadzone w latach 1992-1996 przy udziale oficerów i współpracowników WSI. Broń z polskich magazynów miała trafiać za pośrednictwem cywilnych firm do państw objętych embargiem ONZ - Chorwacji, Somalii i Sudanu oraz do przestępców działających w Polsce i innych krajach, w tym do rosyjskiej mafii.
Według "Rz", WSI nie tylko nie ujawniły, że broń trafiała do terrorystów i gangsterów, ale wręcz przeciwnie - same umożliwiły przestępstwo, pomagając należącej do ich współpracownika prywatnej spółce Steo otrzymać koncesję na handel bronią i kupić broń z magazynów wojska. Aferę wykryli w 1996 r. celnicy w Estonii, przez którą przerzucano broń, przechwytując na przejściu granicznym z Łotwą 1600 pistoletów.
Przed sądem w Gdańsku toczył się od 2000 r. tajny proces sześciu osób kierujących polskimi spółkami Cenrex i Steo - ostatnio przeniesiony do Warszawy. Mężczyzn oskarżono o nielegalny handel bronią o wartości ok. 4,5 mln dolarów, m.in. do krajów objętych embargiem ONZ. Grozi im do 12 lat więzienia.
Spółki Cenrex i Steo kupowały broń od MON i policji, które pozbywały się uzbrojenia z lat 50. Odbiorcami broni miały być spółki z Estonii, Łotwy i znany handlarz bronią pochodzenia arabskiego Monzer al-Kassar. Z Polski wyeksportowano w ten sposób m.in. ponad 20 tys. pistoletów TT, kilkaset karabinków typu kałasznikow, kilka tysięcy "pepesz", kilkaset sztuk granatników, pociski moździerzowe i miliony sztuk amunicji.
Prokuratura wojskowa prowadziła postępowanie w sprawie "niedopełnienia i przekroczenia obowiązków w latach 1993-96 w celu osiągnięcia korzyści majątkowych przez osoby z kierownictwa WSI". Umorzono je we wrześniu 2000 r. Dwa lata później WPO podjęła to postępowanie na nowo.
Sprawą zajmowała się sejmowa komisja ds. służb specjalnych, gdy jej szefem był Antoni Macierewicz - dziś szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, który kierował komisją weryfikującą funkcjonariuszy zlikwidowanych WSI.
"Przypomnę - kolejni szefowie WSI to robili. Handlowali bronią z mafią rosyjską, z terrorystami arabskimi; ta broń była dostarczana od Japonii po Somalię, naprawdę olbrzymi i bardzo groźny dla polski proceder" - mówił ostatnio Macierewicz. We wrześniu 2006 r. Macierewicz mówił też jednak, że w sprawie handlu bronią istniał także wymiar "próby walki o kontrakty, która okazała się skuteczną".(PAP)
sta/ wkr/ gma/