Z myślą o niedzielnych wyborach leżąca na Mierzei Wiślanej Krynica Morska zamówiła sześć razy więcej kart do głosowania niż ma dorosłych mieszkańców. Podobne przygotowania odbyły się w innych typowo wypoczynkowych miejscowościach leżących nad morzem.
W Krynicy Morskiej mieszka na stałe nieco ponad 1300 osób (w tym ok. tysiąca może głosować). Miejscowa komisja wyborcza (jest tylko jedna) sprowadziła jednak na niedzielę 6 tysięcy kart do głosowania. Wszystko z myślą o turystach, którzy wypoczywają w kurorcie i być może zechcą zagłosować w II turze wyborów prezydenckich 4 lipca.
"Damy radę, przeszliśmy chrzest przy pierwszej turze, więc i teraz będzie dobrze" - powiedział PAP w czwartek zapytany o niedzielne głosowanie burmistrz Krynicy Adam Ostrowski.
20 czerwca do urn w Krynicy wrzuciło swoje głosy w sumie 2200 osób. Frekwencja wyniosła 76,32 procent i była najwyższa w województwie (żeby wyniosła 100 procent, oprócz turystów do urn musiałby pójść komplet mieszkańców uprawnionych do głosowania).
W Krynicy jest tylko jeden lokal wyborczy - działa w sali narad przy tutejszym magistracie. Już w czasie głosowania 20 czerwca były momenty, gdy przed lokalem ustawiały się kolejki. 4 lipca kolejki mogą się jeszcze wydłużyć.
"Zwłaszcza w chwilach, gdy ludzie będą wychodzić z kościoła. Cóż, powietrze mamy zdrowe, więc będzie okazja, aby się trochę nałykać" - żartuje Ostrowski. Jak mówi, chyba bardziej niż o ewentualnych wyborców stojących w kolejce martwi się o komisję wyborczą. "Najgorzej jest z dopisywaniem na listę osób, które przychodzą z zaświadczeniami, bo tu trzeba spisać imię i nazwisko, PESEL itp. Bo listy miejscowych przecież już mamy i nic dopisywać nie trzeba: fajka, podpis i załatwione"- mówi burmistrz.
Leżąca na Półwyspie Helskim Jastarnia (20 czerwca frekwencja na poziomie 76,3 procenta) także zdecydowała się pobrać prawie pięć tysięcy dodatkowych kart do głosowania (plus trzy tysiące dla swoich mieszkańców). I tu również, podobnie jak w Krynicy, samorządowcy są przekonani, że kart wystarczy i najbardziej martwią się o członków komisji.
"Czeka ich przecież 14-15 godzin normalnej pracy, a potem jeszcze liczenie głosów" - powiedziała PAP Agnieszka Siebert, pełnomocnik burmistrza Jastarni ds. wyborów.
W Jastarni będą działały trzy punkty wyborcze, ale - w przeciwieństwie do Krynicy, gdzie komisja liczy siedem osób - w Jastarni składy są 5-osobowe. "Mieliśmy zbyt mało zgłoszeń kandydatów do komisji z poszczególnych komitetów wyborczych" - wyjaśniła Siebers, dodając, że teraz musi "chuchać" na członków komisji, żeby nikt nie zachorował, bo wówczas komisje pracowałyby w okrojonym składzie.
"Zadbany o nich. Myślałam nawet, żeby sama upiec ciasto, jeśli znajdę czas. Tyle tylko, że nie wiem czy oni znajdą czas na jedzenie: 20 czerwca dostarczyliśmy komisjom kanapki, zostały one zjedzone dopiero po godz. 22, tyle było pracy" - powiedziała PAP Siebert.
Istnego najazdu gości spodziewa się w niedzielę, licząca ok. 240 tysięcy mieszkańców, Gdynia. Na miejscowym lotnisku odbywać się będzie Heineken Open'er Festiwal. Organizatorzy imprezy szacują, że w czterodniowej imprezie (festiwal rozpoczyna się w czwartek) weźmie udział 85 tysięcy miłośników muzyki nie tylko z Polski.
Z myślą o wyborach organizatorzy Open'era rozstawią na terenie lotniska w Babich Dołach (gdzie odbywa się festiwal) drogowskazy i mapki kierujące uczestników imprezy do najbliższych punktów wyborczych. Dla tych, którzy chcieliby zagłosować w lokalach w centrum Gdyni, uruchomione zostaną dodatkowe bezpłatne autobusy.
Władze miasta nie obawiają się jednak o to, że zabraknie kart do głosowania. Uspokaja ich to, że gdynianie także wyjeżdżają na wakacje, więc do urn pójdzie mniej rodzimych mieszkańców. "Do czwartku prawie 7,7 tysięcy gdynian pobrało zaświadczenia do głosowania poza swoim miejscem zamieszkania" - wyjaśniła rzecznik prasowy gdyńskiego magistratu Joanna Grajter.
Jak dodała, według szacunków magistratu ok. jedną trzecią gości Open'era stanowić będą Polacy spoza Trójmiasta. "Wśród tych osób będzie jednak sporo dzieci i nastolatków, więc nadprogramowych głosujących nie powinno być strasznie dużo" - powiedziała Grajter dodając, że na wszelki wypadek zamówiono dodatkowe karty do głosowania. "Gdy tylko w którejś komisji frekwencja przekroczy 50 procent, ma dać sygnał miejskiej komisji, a ta dostarczy dodatkowe karty" - wyjaśniła Grajter.(PAP)
aks/ ura/ gma/