Ustępujący premier Czech Mirek Topolanek zapewnił w środę w Parlamencie Europejskim, że mimo kryzysu politycznego w Czechach, zrobi wszystko, by jego kraj zakończył proces ratyfikacji Traktatu z Lizbony.
Jednocześnie odesłał eurodeputowanych do lidera opozycyjnej Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CSSD) ze skargami na ewentualne dalsze trudności w przyjęciu dokumentu.
"Proszę dzwonić w tej sprawie do Jirziego Paroubka, a nie Topolanka. To socjaliści są odpowiedzialni" - powiedział podczas debaty w Strasburgu. "Ale zrobię wszystko, by dotrzymać zobowiązań i nie będę musiał wycofywać mojego podpisu (pod Traktatem)" - dodał Topolanek.
Głosami lewicowej opozycji - spośród której socjaldemokraci są zwolennikami Traktatu Lizbońskiego - Izba Poselska uchwaliła we wtorek wotum nieufności wobec centroprawicowego rządu Topolanka.
Dotychczas Traktat z Lizbony przyjęła tylko niższa izba czeskiego parlamentu. Wciąż nie wypowiedział się Senat, który kwestionował zgodność Traktatu Lizbońskiego z czeską konstytucją. Choć Trybunał Konstytucyjny stwierdził zgodność z ustawą zasadniczą, Senat kilkakrotnie odkładał głosowanie. Przeciwnikiem dokumentu jest też prezydent Czech Vaclav Klaus.
Reagując na wotum nieufności wobec czeskiego rządu, przywódcy frakcji politycznych w Parlamencie Europejskim i jego przewodniczący Hans-Gert Poettering apelowali we wtorek i środę o kontynuowanie ratyfikacji Traktatu z Lizbony.
Inga Czerny (PAP)
icz/ ksaj/ ap/