Z powodu usterki czujników rosyjski kosmonauta zmuszony był ręcznie dokować przy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) kapsułę statku kosmicznego Sojuz z amerykańskim turystą, milionerem Charlesem Simonyim.
Inżynierowie bagatelizują incydent, lecz znów padły pytania dotyczące niezawodności rosyjskiej technologii kosmicznej - napisała Associated Press.
Dyrektor lotów rosyjskiej agencji kosmicznej Roskosmos Władimir Sołowiow powiedział na konferencji prasowej w Koroliowie (pod Moskwą), że na kilka minut przed dokowaniem zgasł sygnał autopilota, wskazujący, że jeden z silników kapsuły może zawieść.
Astronauta Giennadij Padałka zgłosił, że silniki działają normalnie i przejął ręczne sterowanie nad kapsułą.
W ten sposób kapsuła przybyła do stacji orbitalnej nieco wcześniej, niż planowano. Padałka zręcznie zakotwiczył statek, czemu towarzyszyły oklaski urzędników i rodzin załogi, zgromadzonych w centrum kontroli lotów.
_ - Wszyscy pracowali wspaniale, zarówno na ziemi, jak i w kosmosie. Nie było żadnych niekontrolowanych sytuacji _ - mówił główny inżynier zakładów produkujących Sojuzy, Witalij Łopota.
_ - Musimy dowiedzieć się, co się stało _ - dodał Sołowiow.
Kosmonauci na ogół są przygotowani na różne sytuacje i szkoli się ich na wypadek defektów autopilota.
Padałka i towarzyszący amerykański astronauta Michael Barratt dołączą do obecnej załogi stacji ISS. Simonyi wróci na Ziemię 7 kwietnia wraz z Rosjaninem Jurijem Łonczakowem i Amerykaninem Michaelem Fincke.