Nieobecność premiera Polski Donalda Tuska na posiedzeniu Rady Państw Morza Bałtyckiego, które odbędzie się 1-2 czerwca w Wilnie, jest poważną przegraną litewskiej dyplomacji - twierdzi na łamach tygodnika "Veidas" publicysta Audrius Bacziulis.
"Do Wilna nie przybędzie (premier Rosji) Władimir Putin, nie zobaczymy tu też premiera naszego najważniejszego sąsiada, przez wiele lat określanego mianem strategicznego partnera, premiera Polski Donalda Tuska. Jego nieobecność jest znacznie większym problemem aniżeli nieobecność premiera Rosji" - uważa Bacziulis.
Według niego, "ignorancja Putina wskazuje jedynie na to, że w stosunkach Litwy i Rosji nie zaszły żadne zmiany". Natomiast, jak odnotowuje litewski publicysta, "Tusk otwarcie sygnalizuje: czasy dobrych, bardziej niż zwykłych, stosunków już się skończyły".
"Warszawa nie widzi w Wilnie strategicznego partnera, ani wartego uwagi sojusznika w Unii Europejskiej i NATO. Dlatego zamiast najważniejszego polityka Polski, a Tusk pozostanie nim także po wyborach prezydenckich, do Wilna wysyła ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego" - napisał Bacziulis.
Na posiedzeniu Rady Państw Morza Bałtyckiego swoją obecność zapowiedzieli szefowie rządów Niemiec, Estonii, Łotwy, Litwy, Norwegii, Finlandii i Islandii, a także wicepremierzy Rosji, Szwecji, Danii, szef polskiej dyplomacji, przewodniczący KE.
Aleksandra Akińczo (PAP)
aki/ cyk/ ro/ jbr/