Bez incydentów i zakłóceń odbyły się w niedzielę przedterminowe wybory prezydenta, które zakończyły się o 22.00 zamknięciem ponad 70 lokali wyborczych w Wałbrzychu (Dolnośląskie). O urząd ubiegało się czterech kandydatów: dwóch lekarzy, architekt i ekonomista.
Przedterminowe wybory to wynik wyroku Sądu Okręgowego w Świdnicy, który pod koniec kwietnia zdecydował, że trzeba powtórzyć wybory, bo w ich trakcie dochodziło do korupcji wyborczej.
Wstępne wyniki powinny być znane ok. pierwszej, drugiej w nocy. "Wyniki zostaną niezwłocznie opublikowane w Wojewódzkim Dzienniku Urzędowym. Myślę, że jeśli wszystkie przebiegnie zgodnie z planem, to obwieszczenie będzie opublikowane w poniedziałek" - powiedział PAP w niedzielę sędzia Maciej Ejsmont, komisarz wyborczy w Wałbrzychu.
O fotel prezydenta ubiegało się czterech kandydatów, w tym dwóch niezależnych (obaj lekarze): Mirosław Lubiński, popierany przez SLD i Roman Szełemej, pełniący obowiązki prezydenta miasta, popierany przez PO. O urząd walczyli też: architekt Patryk Wild ze Stowarzyszenia Obywatelski Dolny Śląsk, wspierany przez prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza oraz ekonomista, pracownik naukowy Kamil Zieliński, wystawiony przez PiS.
Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska ponad połowy ważnych głosów, II tura odbędzie się za dwa tygodnie.
W trakcie głosowania komisje nie liczyły frekwencji wyborczej, która zostanie policzona dopiero na zakończenie.
Porządku w Wałbrzychu podczas wyborów pilnowało ponad 500 policjantów "ściągniętych" z całego województwa. Przed każdym z lokali wyborczych stał przynajmniej jeden funkcjonariusz, który na bieżąco reagował na wszelkie zgłoszenie od zaniepokojonych wałbrzyszan.
Jerzy Rzymek, rzecznik prasowy policji w Wałbrzychu przyznał, że w trakcie wyborów na policję dzwonili zaniepokojeni mieszkańcy informując o nietypowych sytuacjach, gromadzących się przed lokalami wyborczymi grupami ludzi. "Wszystkie te sygnały sprawdzaliśmy. Żaden z nich nie potwierdził się. Ludzie są przewrażliwieni i dzwonili do nas z najdrobniejszymi podejrzeniami. Myśmy je sprawdzali, ale wszystkie były fałszywe" - mówił rzecznik.
W poprzednich wyborach samorządowych Lubiński wygrał I turę z Piotrem Kruczkowskim, ówczesnym kandydatem PO i prezydentem Wałbrzycha. Natomiast II turę przegrał nieznaczną liczbą głosów - ok. 320.
Wybory trzeba było powtórzyć, bo okazało się, że w ich trakcie dochodziło do korupcji wyborczej, czyli kupowania głosów za drobne kwoty, piwo czy worek ziemniaków.
Pod koniec kwietnia Sąd Okręgowy w Świdnicy po kilku sprzecznych ze sobą orzeczeniach uznał, że II tura ubiegłorocznych wyborów na prezydenta miasta jest nieważna i wygasił mandat Kruczkowskiego. Ten jednak złożył mandat, zanim orzeczenie sądu się uprawomocniło. 23 maja wałbrzyska Rada Miasta wygasiła mandat prezydenta Wałbrzycha.
Niezależnie od orzeczeń sądu, Prokuratura Okręgowa w Świdnicy prowadzi od grudnia 2010 r. śledztwo dotyczące korupcji wyborczej w Wałbrzychu. Prokuratura wszczęła śledztwo na podstawie materiałów przekazanych jej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Do tej pory zarzuty kupowania głosów na rzecz PO postawiono 11 osobom. Prawdopodobnie akt oskarżenia w tej sprawie będzie gotowy we wrześniu.
W połowie lutego zarzuty usłyszał m.in. Stefanos E., który zaraz potem zrezygnował z szefowania Wałbrzyskiemu Związkowi Wodociągów i Kanalizacji.
Wcześniej E. zawiesił członkostwo w PO, gdy na jaw wyszły nieprawidłowości podczas II tury wyborów samorządowych w Wałbrzychu. Po postawieniu mu zarzutów zarząd dolnośląskiej PO rozwiązał struktury partii w tym mieście.
Urszula Małecka (PAP)
umw/ rda/