Sąd Rejonowy w Białymstoku warunkowo umorzył w piątek na dwa lata postępowanie karne wobec kardiochirurga Tomasza Hirnle, oskarżonego o przyjęcie 5 tys. zł łapówki. Uznał, że doszło do przyjęcia pieniędzy, ale wziął pod uwagę m.in. okoliczności policyjnej prowokacji wobec lekarza, którą uznał za sprzeczną z prawem.
Jako część wyroku sąd orzekł świadczenie pieniężne; kardiochirurg ma wpłacić 10 tys. zł na rzecz placówki opiekuńczej.
Wyrok nie jest prawomocny. Na razie nie wiadomo, czy odwoła się od niego prokuratura, która chciała kary więzienia w zawieszeniu i czasowego zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych w służbie zdrowia. Obrońcy Tomasza Hirnle (zgadza się na podawanie danych) zapowiedzieli, że należy spodziewać się ich apelacji, bo warunkowe umorzenie postępowania to nie to samo, co uniewinnienie.
Łapówka została wręczona w wyniku policyjnej prowokacji w czerwcu 2005 roku. W pierwszym procesie lekarz, który do przyjęcia koperty z pieniędzmi nie przyznaje się, został skazany na karę więzienia w zawieszeniu i roczny zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w służbie zdrowia. Sąd odwoławczy wyrok ten jednak uchylił i nakazał proces przeprowadzić jeszcze raz. Zwrócił uwagę na konieczność bardziej szczegółowego zbadania dowodów w sprawie, zwłaszcza tego, co wydarzyło się w gabinecie lekarza.
Koronnym dowodem na to, że lekarz przyjął "korzyść majątkową", była treść nagrania z gabinetu - uzasadniał piątkowe orzeczenie sędzia Mariusz Kurowski. Mimo iż nagranie było złe od strony technicznej, dało zapis rozmowy między kobietą, która zostawiła pieniądze, a lekarzem.
Sędzia zwrócił uwagę na słowa Tomasza Hirnle, który powiedział wówczas do kobiety: "Jezu, kochana, naprawdę nie potrzeba. Nie potrafię obiecać, że będzie lepszy wynik operacji". Jak uzasadniał sędzia, nawet potoczne rozumienie tych słów, biorąc pod uwagę kontekst sytuacji (kobieta prosiła lekarza o operację jej ojca), nie potwierdzają wersji kardiochirurga, że miało to być pocieszenie "rzekomo szlochającej córki bardzo chorego na serce człowieka, a nie było reakcją na zauważenie koperty z pieniędzmi".
"To był ten moment, w którym oskarżony winien kategorycznie zażądać zabrania koperty" - dodał sędzia. Tłumaczył, dlaczego ocenił, że był to jednak tzw. wypadek mniejszej wagi. Np. wziął pod uwagę, że lekarz nie oczekiwał jakiejkolwiek łapówki za przeprowadzenie operacji. Świadczy o tym to, że jeszcze przed wyjęciem koperty przez kobietę ustalił szybki termin zabiegu.
"Winą oskarżonego jest jedynie to, że niedostatecznie kategorycznie zareagował na widok wyciągniętej koperty" - mówił sędzia i dodał, że lekarz nie wiedział też, ile było pieniędzy w kopercie, dlatego przyjęta kwota nie może być istotnym czynnikiem przy ocenie szkodliwości społecznej czynu, a więc i wymiaru kary.
Analizował też okoliczności przeprowadzenia prowokacji, której inspiratorem był podwładny docenta Hirnle. Będzie w tej sprawie odrębny proces, a wśród oskarżonych jest ten mężczyzna oraz białostoccy policjanci zajmujący się walką z korupcją.
"Można powiedzieć, że doświadczeni funkcjonariusze Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku dali się wykorzystać przez tego mężczyznę do załatwienia swoich prywatnych, absolutnie prywatnych, porachunków" - podkreślił sędzia Kurowski.
Samą prowokację uznał za "zdecydowanie bezprawną" ale zaznaczył, że dowody zebrane w jej wyniku nie są automatycznie dyskwalifikowane. "Owoc zatrutego drzewa, w teorii prawa karnego, może być pełnowartościowym dowodem" - dodał. Tłumaczył, że choć w tej sytuacji karanie Tomasza Hirnle może kłócić się ze społecznym poczuciem sprawiedliwości, to "czyn zabroniony zaistniał, to zaś zawsze winno wiązać się z reakcją wymiaru sprawiedliwości".
"Oskarżony jest w dalszym ciągu osobą niekaraną" - podkreślił sędzia, mówiąc o warunkowym umorzeniu postępowania. Dodał, że nie ma wątpliwości, że w życiu lekarza było to zdarzenie incydentalne, związane też z okolicznościami prowokacji. (PAP)
rof/ itm/ gma/