To szokujące, że w wolnej Polsce służby specjalne stosowały metody służb państwa totalitarnego - tak koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann komentuje ujawnione przez PAP akta z szafy płk. UOP Jana Lesiaka, który w w latach 90. inwigilował opozycję.
W pierwszej połowie lat 90. Urząd Ochrony Państwa posługiwał się swymi agentami wobec polityków opozycji w celu ich skłócenia oraz dezinformowania - wynika jednoznacznie z odtajnionych przez ABW akt z szafy płk. UOP Jana Lesiaka, do których dostęp uzyskała PAP w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Według notatek zespołu Lesiaka, przeprowadzono "czynności operacyjne, mające na celu dezintegrację prawicowych, radykalnych ugrupowań". Były to m.in. "kombinacja operacyjna" z udziałem agenta "E" oraz "kontrolowany przepływ informacji" między politykami opozycyjnymi a UOP.
"Stosowane wtedy metody, nie dające żadnych szans na obronę, takie jak manipulacja, insynuacja, prowokacja dla zdyskredytowania działaczy opozycji, miały podobny cel, jak dzisiejsze działania zmierzające do pokłócenia działaczy prawicowych i ich zdyskredytowania" - powiedział Wassermann PAP. "Złośliwości polityków PO pokazują ich intencje" - dodał.
Wassermann oświadczył, że w działaniach wobec prawicy z lat 90. "niepoślednią rolę musiał odgrywać Jan Maria Rokita (szef Urzędu Rady Ministrów w rządzie Hanny Suchockiej - PAP), który dziś tak atakuje rząd Jarosława Kaczyńskiego". "Dobrze, że dziś służby nie funkcjonują tak, jak wtedy" - dodał.
Minister nie wykluczył dalszego odtajniania akt sprawy Lesiaka, ale zaznaczył, że na pewno nie będą odtajnione sprawy związane z działalnością tajnych współpracowników UOP.(PAP)