W burzliwej atmosferze Zgromadzenie Narodowe - izba niższa francuskiego parlamentu - przyjęło w pierwszym czytaniu kontrowersyjną reformę emerytalną, przewidującą podniesienie wieku przejścia na emeryturę z 60 do 62 lat.
Za projektem głosowało 329 deputowanych, głównie z rządzącej Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP), przeciw - 233 osoby, przede wszystkim z Partii Socjalistycznych i innych klubów lewicy.
Francuski rząd chce podnieść stopniowo do 2018 roku minimalny wiek przejścia na emeryturę z 60 do 62 lat. Jednocześnie zamierza podwyższyć także o dwa lata - z 65 do 67 lat - wiek, od którego można będzie otrzymać emeryturę w pełnej wysokości nawet przy niepełnym okresie płacenia składek.
Czytaniu towarzyszyła bardzo gorąca atmosfera. Socjaliści próbowali już od wczoraj opóźnić zaplanowane na środowe popołudnie głosowanie. Deputowani socjalistyczni wykorzystali w tym celu punkt regulaminu izby niższej, który pozwala każdemu jej członkowi - tuż przed głosowaniem - przez 5 minut wyjaśniać swoje stanowisko w dyskutowanej sprawie.
Pomimo zakłóceń i opóźnień przewodniczący obrad Bernard Accoyer nie uległ naciskom i doprowadził do korzystnego dla rządu głosowania. W październiku nowelizację ustawy emerytalnej będzie rozpatrywał Senat. Jeśli przyjmie on projekt bez zmian, to reforma wejdzie w życie.
Równocześnie z obradami parlamentu przed jego gmachem manifestowało co najmniej kilka tysięcy związkowców i innych przeciwników reformy emerytalnej. Domagali się od parlamentarzystów, by porzucili ten projekt. Do protestujących wyszli obradujący obok deputowani z francuskiej Partii Komunistycznej.
Według rządzącej centroprawicy, taka reforma jest konieczna, by pokryć głęboki deficyt kas emerytalnych. Władze podkreślają, że samo przesunięcie progu o dwa lata pozwoli na uzyskanie 20 miliardów euro w najbliższych latach. Reforma przewiduje także stopniowe ujednolicenie stopy płaconych składek emerytalnych w sektorze publicznym i prywatnym.