Coraz trudniej chronić dane osobowe, gdyż prawo nie nadąża za rozwojem technologicznym - powiedział na konferencji prasowej w Łodzi Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych Wojciech Wiewiórowski.
Problemy przetwarzania informacji, ochrona danych osobowych i prywatności w sieci to tematy poruszanych na międzynarodowej konferencji naukowej zorganizowanej przez Uniwersytet Łódzki. Jednym z gości konferencji był Wiewiórowski, który w rozmowie z dziennikarzami wyjaśnił, że obowiązująca w Polsce ustawa o ochronie danych osobowych jest aktem prawnym bazującym na dyrektywie Unii Europejskiej z 1995 roku, która była pisana w latach 1992-1993.
"Każdy, kto w tych latach używał internetu, wie, że był to zupełnie inny internet niż dzisiaj. I nie chodzi tu o to, że nie było serwisów społecznościowych. W ogóle nie było wówczas +www+, które jako idea pojawiło się dopiero w środowisku naukowym. Dzisiejsze przepisy prawne próbują więc ogarnąć świat, który wygląda zupełnie inaczej niż ten, dla którego zostały utworzone. To nakazuje nam zajęcie się na nowo kwestiami podstaw prawnych do przetwarzania danych, w tym danych osobowych i ochrony prywatności w naszym kraju" - powiedział Wiewiórowski.
Dodał, że obecnie kwestie ochrony prywatności są tak samo aktualne jak były 100 lat temu. Różnica polega jednak na tym, że metody przetwarzania tych danych są o kilka wieków do przodu w stosunku do tego, co mieliśmy kilkadziesiąt lat temu. Do przetworzenia jest obecnie znacznie więcej danych i dlatego znacznie trudniej jest je chronić.
"Największym niebezpieczeństwem, jakie pojawiło się dla ochrony prywatności w XX w., jest to, że ludzie nauczyli się czytać. Dopóki nie umieli czytać, to nie potrafili też przetwarzać danych innych osób" - powiedział Wiewiórowski.
Wzrost możliwości pozyskiwania informacji dotyczących poszczególnych osób Wiewiórowski podał na przykładzie pracodawcy, który do niedawna dysponował praktycznie tylko życiorysem przekazanym przez pracownika, a obecnie, dzięki sieci, bez pomocy podwładnego może dowiedzieć się o nim prawie wszystkiego.
"Kiedyś pracodawca przetwarzający nasze dane miał do dyspozycji przekazane przez nas CV i ewentualnie informacje, które chciał dodatkowo zdobyć, np. na temat naszego stanu zdrowia. Dzisiaj może również posiadać dane, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy. Mogą to być dane z monitoringu, dane biometryczne, które mógł zdobyć umożliwiając nam wejście do konkretnych pomieszczeń w firmie, dane pozyskane z przeglądania naszej poczty elektronicznej, naszego ruchu w sieci a także, co ciekawe, informacje z zupełnie legalnych źródeł, jakimi są serwisy społecznościowe" - tłumaczył Wiewiórowski.
Podkreślił, że chcąc chronić swoje dane i swoją prywatność powinniśmy przede wszystkim rozsądnie korzystać z sieci i nie zamieszczać w niej informacji, których nie chcielibyśmy upubliczniać teraz lub w przyszłości.
"Każdy musi zapamiętać też, że to, co dziś chcemy zaprezentować w internecie, już tam zostanie i prawdopodobnie za kilkanaście lat będzie również dostępne i możliwe do przeszukania. Pomyślmy więc nie tylko o tym, kim jesteśmy i co robimy dzisiaj, ale też o tym, co będziemy robić i jak będziemy patrzeć na naszą prywatność za kilka lat" - powiedział Wiewiórowski.(PAP)
duk/ hes/