Do 12 lat więzienia grozi 46-letniemu kierowcy z Myślenic, który we wtorek w Rabie Niżnej (Małopolska) śmiertelnie potrącił 66-letnią kobietę. Sprawca wrócił na miejsce wypadku po godzinie, ale nie po to, by udzielić ofierze pomocy, lecz by zatrzeć ślady - podała w czwartek policja.
"W środę przechodzący drogą przez Rabę Niżną człowiek zauważył leżące w pobliskim rowie zwłoki kobiety. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził zgon, który mógł nastąpić kilkanaście godzin wcześniej. Rozpoczęły się wstępne oględziny, w trakcie których stało się jasne, że przyczyną zgonu było potrącenie przez samochód. W tym samym czasie, policjanci z najbliższego komisariatu - w Mszanie Dolnej przyjęli zawiadomienie o zaginięciu 66-letniej mieszkanki Raby Niżnej. Bardzo szybko okazało się, że w obydwu przypadkach chodzi o tę samą osobę" - relacjonuje dla PAP rzecznik małopolskiej policji, młodszy inspektor Dariusz Nowak.
Policjanci ustalili, że po wypadku, do którego musiało dojść we wtorek około godz. 20, kierowca samochodu nie zatrzymał się na miejscu zdarzenia, aby udzielić pomocy poszkodowanej kobiecie. Jak się później okazało, na miejscu pojawił się ponownie mniej więcej po godzinie, ale tylko po to, aby zatrzeć ślady. Zamierzał pozbierać odłamki szkła z reflektorów oraz przede wszystkim chciał znaleźć tablicę rejestracyjną, która odpadła od samochodu. Nie udało mu się to, bo pomiędzy wypadkiem a powrotem sprawcy w to miejsce, drogą przechodził mężczyzna, który potknął się na tablicy rejestracyjnej i ze złością odrzucił ją na pobliską łąkę.
Kierowca samochodu po wypadku nie wrócił do swego domu w Myślenicach. W nocy ze środy na czwartek zatrzymano go w niedalekim kompleksie leśnym w miejscowości Wiśniowa. Miał około 3 promili alkoholu we krwi. Według policjantów, wynik ten wskazuje, że mężczyzna po spowodowaniu wypadku nadal pił alkohol. Policyjne postępowanie ma wyjaśnić, czy w trakcie wypadku był on trzeźwy.
Mężczyzna odpowie za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz za nie udzielenie pomocy. (PAP)
czo/ tot/