*Członkowie Zgromadzenia Parlamentarnego UE i parlamentarzyści z krajów Afryki, Karaibów i Pacyfiku (AKP) wezwali w czwartek Radę Bezpieczeństwa ONZ do nałożenia na Sudan embarga na dostawy broni i eksport ropy. *
Miałaby to być kara za brak zgody na wpuszczenie wojsk ONZ do Darfuru, prowincji na zachodzie Sudanu, która jest widownią walk międzysudańskich i największego dzisiaj na świecie kryzysu humanitarnego.
Apel znalazł się w rezolucji przyjętej w ostatnim dniu obrad Zgromadzenia UE-AKP w Wiedniu. Treść poparli wszyscy eurodeputowani i część parlamentarzystów z Karaibów i Pacyfiku. Przeciwko głosowali prawie wszyscy delegaci z Afryki.
Według ONZ-owskich ekspertów, wysłanie międzynarodowych sił z mandatem tej organizacji do Sudanu jest konieczne. Prezydent Sudanu Omar Hasan Ahmed el-Baszir sprzeciwił się we wtorek takim planom, mówiąc, że nie dopuści do "rekolonizacji" swojego kraju.
"Sudan potrzebuje wsparcia, a nie potępienia. Rezolucja ta napisana została w tonie odwetu - protestował w Wiedniu wiceprzewodniczący sudańskiego parlamentu Atem Garang D. Dekuek.
"W Darfurze ludzie wciąż umierają, tysiące uchodźców wegetuje na granicy z Czadem, tak dalej być nie może (...) Potrzebujemy aktywniejszego działania i to Zgromadzenie ma obowiązek o to apelować" - powiedziała dziennikarzom współprzewodnicząca Wspólnego Zgromadzenia Parlamentarnego AKP-UE Glenys Kinnock.
W rezolucji jest też mowa o poparciu dla misji ONZ, która powinna zostać wysłana do Darfuru na podstawie rozdziału 7 Karty Narodów Zjednoczonych, zezwalającego międzynarodowym wojskom na użycie siły.
Delegaci opowiedzieli się też "za rozważeniem przez RB ukarania osób odpowiedzialnych za naruszanie praw człowieka" w konflikcie i zwrócili uwagę na "niespotykane ludobójstwo", jakiego doświadczają mieszkańcy Darfuru.
"Na pewno mieliśmy tam do czynienia z masowymi zabójstwami, ale czy miały one charakter ludobójstwa?" - zastanawiał się rozmawiając z PAP Atem Garang D. Dekuek.
Deukek - członek Ludowego Ruchu Wyzwolenia Sudanu, ugrupowania, które po zakończeniu trwającej dwadzieścia lat wojny domowej podpisało w 2004 r. porozumienie pokojowe z rządem w Chartumie, a obecnie współtworzy rząd jedności narodowej - jest zdania, że zbrodnie muszą zostać rozliczone, ale przez Sudańczyków, "tak, by mogła dokonać się zgoda ogólnonarodowa".
Od lutego 2003 roku w Darfurze zginęło ponad 180 tys. ludzi, 2,5 mln opuściło swe domy w obawie przed przemocą, a ok. 250 tys. pozbawionych jest pomocy humanitarnej. O większość mordów, gwałtów i grabieży obwiniane są arabskie bojówki tzw. dżandżawidów (jeźdźców), popierane przez chartumski rząd.
Konflikt rozpoczął się od buntu części ciemnoskórych mieszkańców, zorganizowanych w Wyzwoleńczą Armię Sudanu, którzy zaatakowali cele rządowe w Darfurze. Rebelianci oskarżali władze w Chartumie o dyskryminacyjną politykę wobec ich regionu i wykorzystywanie dżandżawidów do rzezi, plądrowania i niszczenia wiosek zamieszkanych przez ludność niearabską.
Marcin Ochmański (PAP)
och/ cyk/ ro/