Po pogrzebie 16-letniego Palestyńczyka zabitego przez żydowskiego ochroniarza w Jerozolimie doszło w sobotę do starć policji z palestyńskimi demonstrantami. Rośnie napięcie przed arabskimi obchodami dnia "katastrofy" (Nakba) w rocznicę powstania Izraela.
Palestyńczycy mieszkający w Izraelu i na ziemiach Autonomii Palestyńskiej przygotowują się, jak co roku, do planowanej na niedzielę demonstracji z okazji Nakby, jak nazywają utworzenie Izraela, które zapoczątkowało wielki palestyński exodus z ziem zajętych przez nowe państwo.
Co najmniej dwaj Palestyńczycy zostali ranni pod murami Jerozolimy, kiedy policja ostrzelała kulami gumowymi i granatami z gazem łzawiącym grupę młodzieży, która po pogrzebie obrzucała kamieniami samochody Izraelczyków.
Do rozruchów doszło także w pobliżu małego izraelskiego osiedla w Jerozolimie, zwanego Bet Moskowic, nieopodal miejsca, gdzie w piątek został śmiertelnie ranny 16-letni Milad Said Ajasz.
Palestyńscy świadkowie twierdzą, że zabójcą chłopca był jeden z ochroniarzy budynku zamieszkanego przez żydowskich ultranacjonalistów w dzielnicy Siloe.
Według dziennika "Haarec", agent ochrony otworzył ogień ze swego pistoletu, gdy ktoś z tłumu demonstrantów rzucił butelkę z płynem zapalającym w kierunku tego budynku.
Rząd Izraela postanowił w tym roku położyć kres obchodom Nakby, przeprowadzając w marcu w Knesecie (parlamencie) ustawę, która przewiduje kary pieniężne za obchodzenie rocznicy powstania Państwa Izrael, dnia 15 maja, jako dnia żałoby.
Ustawa przewiduje kary pieniężne dla gmin, szkół i innych instytucji korzystających z publicznego finansowania, które organizują obchody Nakby.
Wcześniej, w 2009 roku, izraelskie ministerstwo edukacji wydało zarządzenie, które nakazuje wykreślenie terminu "Nakba" ze wszystkich podręczników szkolnych.
Ustawa zakazująca obchodów Nakby i rozporządzenie ministerstwa owiaty wywołały liczne protesty nie tylko ze strony Palestyńczyków, lecz również izraelskich organizacji pozarządowych.
Stowarzyszenie na rzecz Praw Obywatelskich w Izraelu (ACRI) i część lewicy Partii Pracy zaapelowały do izraelskiego Sądu Najwyższego o anulowanie ustawy jako "sprzecznej ze swobodą myśli, słowa i nauczania".
Krytycy ustawy bronią prawa ludności arabskiej stanowiącej ok. 20 proc obywateli Izraela, do zachowania "własnej wykładni swej historii".(PAP)
ik/ kar/
8984437 8985461