Wśród zwyczajów kończących karnawał i przygotowujących do Wielkiego Postu, na Opolszczyźnie wciąż żywy jest obrzęd wodzenia niedźwiedzia przez korowód przebierańców. Niedźwiedź, który ginie śmiercią tragiczną, symbolizuje wszystko, co było złe w ostatnim roku.
Zdaniem etnografa z Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu-Bierkowicach, Bogdana Jasińskiego, wodzenie niedźwiedzia to zwyczaj zapustowy o charakterze agrarnym, mocno związany z plonami i płodnością. Miał zapewnić urodzaj i płodność, a także wygnać wszystkie nieczyste, złe elementy, jakie przez rok nagromadziły się w wiejskiej społeczności.
W skład korowodu - do dziś organizowanego przez lokalne społeczności w wielu miejscowościach Śląska Opolskiego - wchodzi miś, jego wodziciel i towarzyszące mu barwne postaci. "To może być Cyganka, Para Młoda, Kominiarz, Masarz, Lekarz i Myśliwy, oraz inne postaci - w niektórych korowodach może ich być nawet 20" - wyliczał etnograf w rozmowie z PAP.
Miś odwiedza gospodarstwa, a w każdym musi zatańczyć z gospodynią. W trakcie takich odwiedzin śpiewane są żartobliwe przyśpiewki wyszydzające wydarzenia minionego roku. Winą za całe zło z ostatniego roku obarczany jest niedźwiedź. "+Kto jest temu winien?+ pytają uczestnicy korowodu: +Niedźwiedź!+ - odpowiada chór. Taki miś, który zbiera całe zło z danej miejscowości, ginie na zakończenie zabawy, zastrzelony przez myśliwego" - relacjonował Jasiński.
Potem "zwłoki" misia trafiają do wydłubanego z drewna koryta, które służyło dawniej do parzenia świń, i rozpoczyna się huczna zabawa - ostatnia przed Wielkim Postem. Dawniej dużemu misiowi towarzyszył mały niedźwiadek. "On jakby symbolicznie uczy się tego wszystkiego, co należy robić, i w następnym roku zajmuje jego miejsce" - tłumaczył etnograf.
Innym zwyczajem kończącym karnawał i rozpoczynającym Wielki Post jest pogrzeb basa - symboliczne złożenie do grobu największej trąby z orkiestry, co symbolizuje spokój i ciszę obowiązujące podczas postu. "To obrzęd rzadziej spotykany na Opolszczyźnie, ale tam, gdzie jest kultywowany, wygląda to kapitalnie" - zapewnił Jasiński.
W korowodzie żałobnym za trąbą w trumnie idzie ksiądz, ministranci i płaczki gromko żałujące odchodzącego basa. "Trzeba go opłakać, bo biedak musi zamilknąć. Potem na 40 dni zapada cisza, jest spokój i niestety mniej będzie się jadło" - podkreślił etnograf.(PAP)
jsz/ hes/