Brytyjski koncern BP zapewnił w czwartek, że odsysa 5 tys. baryłek ropy dziennie z miejsca wycieku w Zatoce Perskiej, przyznał jednak, że wyciek jest większy, niż pierwotnie podawał.
Koncern BP, eksploatujący platformę wiertniczą, która zatonęła 22 kwietnia u wybrzeży amerykańskich, twierdził dotąd, że codziennie wycieka z tamtejszego szybu 5 tys. baryłek ropy, czyli ok. 800 tys. litrów.
"Teraz, gdy ściągamy 5 tys. baryłek dziennie, wydaje się, że jest to trochę więcej" - powiedział agencji AFP rzecznik grupy, Mark Proegler.
Eksperci szacują, że wyciek może być w rzeczywistości 5-, a nawet 20-krotnie większy niż 5 tys. baryłek.
Mimo postępów w odsysaniu jedna z plam ropy dotarła w środę do wybrzeży Luizjany, a inne na skutek prądów morskich kierują się w stronę Florydy, dokąd mogą dotrzeć w najbliższych dniach. Zagrożona jest także Kuba.
Tymczasem według dziennika "Washington Post" władze amerykańskie dały koncernowi 24 godziny na wybranie do walki z plamą wyciekającej ropy mniej toksycznego dyspergatora (środka rozpraszającego) niż obecnie stosowany Corexit 9500A i 9527A. Dziennik pisze, że BP miałoby zastosować nowe środki w ciągu 72 godzin.
Zdaniem ekologów, rybaków i naukowców stosowanie przez BP na taką skalę dyspergatorów jest groźne dla fauny i flory morskiej, a ich działanie polega głównie na ukrywaniu plamy ropy.
Szansa na zatkanie uszkodzonego szybu na dobre pojawi się dopiero za tydzień. Inżynierowie zamierzają wówczas wtłoczyć do niego gęstą substancję, a następnie na stałe zalać betonem. Jeśli to się nie uda, rozważają też zatkanie go piłkami golfowymi i powiązanymi w supły linami. Ostatecznie wyciek powstrzymany będzie przez wywiercenie szybu pomocniczego, jednak to może potrwać miesiące.
W wybuchu na platformie "Deepwater Horizon" 20 kwietnia zginęło 11 osób. (PAP)
mw/ mc/
6277004 6277410 arch.