Średnio 3,7 proc. rocznie płaci polska rodzina za kredyt mieszkaniowy. To dużo lepiej niż dziesięć lat temu, gdy było to prawie 6 proc.
Co różni sytuację obecną od tej sprzed dekady? Spadła przede wszystkim kluczowa dla kredytów stopa referencyjna NBP - z poziomów bliskich 4 proc. do 1,5 proc. Taką wartość ma już od marca 2015, czyli 57. miesiąc z rzędu.
Obniżenie stóp było możliwe wyłącznie dzięki spadkowi inflacji. W 2009 roku oscylowała ona między 3 a 4 proc. rocznie. Teraz jest sporo mniejsza, choć powoli się rozpędza.
Zobacz też: NBP: stopy procentowe bez zmian. "Przyszły rok będzie ciężki"
- Projekcja NBP wzrostu cen konsumpcyjnych wzrosła z 2 do 2,3 proc. w tym roku - podał prezes Glapiński na konferencji z okazji kolejnej decyzji o nieruszaniu stóp procentowych. W kolejnych dwóch latach inflacja ma wynieść 2,9 i 2,6 proc. Komisja Europejska prognozuje nam 2,2 proc. w 2019 roku oraz 2,6 i 2,5 proc. w dwóch kolejnych latach.
Gdyby wzrost cen podskoczył o choćby jeden punkt procentowy - do takiego poziomu, jak w 2009 - to mamy problem. RPP musiałaby reagować i ściągnąć część pieniędzy z rynku, żeby ograniczyć wzrost cen.
- Warto zauważyć, że NBP widzi inflację powyżej celu (2,5 proc.) przez kolejne dwa lata, co teoretycznie mogłoby postawić RPP przed trudnym dylematem rozważenia podwyżki stóp procentowych w warunkach spowalniającego wzrostu gospodarczego - podaje Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
Jeśli już to tylko obniżka
Jednak na szczęście dla kredytobiorców prezes Glapiński nie tylko nie zapowiada podwyżki, ale nawet ją wyklucza. - Jeśli miałaby nastąpić zmiana stóp, to byłaby obniżka - powiedział. - Generalnie w całej radzie (RPP - red.) przeważa stanowisko, żeby stóp nie zmieniać - dodał.
- Przy nastawieniu obecnej rady musielibyśmy prawdopodobnie zobaczyć wzrost inflacji w okolice 3,5 proc. przez kilka miesięcy, aby stopy zostały podniesione przy spowalniającym wzroście - ocenia Kwiecień.
Założenia do projekcji NBP są przy tym konserwatywne. Uwzględniają wzrost cen energii dla gospodarstw domowych z początkiem 2020 r. Jeśli rząd się na to nie zdecyduje i przełoży podwyżkę na inny termin, to obniży inflację o 0,2 - 0,3 pp. - szacuje Kwiecień.
Oszczędzamy duże pieniądze
W skali kraju oszczędności na niskich stopach są ogromne. Kredyty mieszkaniowe ma 3,92 mln kredytobiorców a ich łączna kwota to 434 mld zł. To 112 tys. pozostające jeszcze do spłacenia na przeciętnego kredytobiorcę.
128 mld zł z tej kwoty nie "podlega" stopom NBP, bo kredyty wzięto w walutach obcych, głównie we franku szwajcarskim. Pozostaje kwota 312 mld zł, wrażliwa na decyzje RPP.
Gdyby inflacja wzrosła do powiedzmy 3,5-4 proc., to konieczna byłaby też podwyżka stóp. Oprocentowanie kredytów mieszkaniowych mogłoby wtedy wrócić do nawet 6 proc. z 2009 roku.
W pierwszym półroczu 2019 według danych BIK przeciętny kredyt mieszkaniowy wynosił prawie 270 tys. zł. W poprzednich dwóch latach było to odpowiednio 240 tys. zł i 220 tys. zł.
Wzrost oprocentowania z 3,5 do 6 proc. zwiększyłoby ratę tegorocznych kredytów o 6,7 tys. zł rocznie, czyli o 554 zł miesięcznie.
W przeliczeniu na wszystkie kredyty, zakładając, że przeciętny wynosił 200 tys. zł, byłoby to o prawie 20 mld zł więcej do spłacenia dla 3,9 mln kredytobiorców. Te pieniądze nie trafiłyby bezpośrednio do gospodarki, ale do banków, które i tak obecnie mają nadmiar pieniędzy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl