Inflacja w Polsce we wrześniu przekroczyła kolejną psychologiczną barierę i wynosi już 17,2 proc. - wynika ze wstępnego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego. Piotr Bielski, ekonomista Santander Bank Polska, w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" uważa, że taka sytuacja wymusza na prof. Adamie Glapińskim zmianę narracji.
To czas próby dla banku centralnego i jego prezesa. RPP powinna podnieść stopy, a prezes NBP zrezygnować z zapowiadania końca cyklu. Tu trzeba powiedzieć ludziom wprost: będziemy zdecydowanie walczyć z inflacją. W przeciwnym razie możemy widzieć nakręcające się oczekiwania inflacyjne - nie ma wątpliwości ekonomista.
RPP musi podnieść stopy procentowe
Ekspert banku spodziewa się, że w środę 5 października główna stopa NBP wzrośnie o 0,5 pp. z obecnych 6,75 proc. Kolejne decyzje w tym zakresie bank centralny natomiast powinien uzależnić od napływających danych o stanie gospodarki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Ostatnio bardzo czytelnie komunikowana była intencja banku centralnego, by się zatrzymać i zobaczyć co wydarzy się dalej. Ale ostatnie wydarzenia wskazują na zmianę sytuacji, do której należy dostosować działania. Szansa, że uda się opanować inflację z główną stopą w okolicach 7 proc. jest coraz mniejsza - podkreślił ekonomista.
Można powiedzieć, że jesteśmy trochę ofiarami własnego sukcesu. Inwestorzy nie myślą o tym, że polska gospodarka zapadnie się w głęboką recesję. Nawet jak spowolnimy, ludzie mają poduszki finansowe, bezrobocie jest niskie, a rząd dba o to, by dosypać pieniądze gospodarstwom domowym. Dlatego wiara w to, że przy spowolnieniu inflacja zacznie gasnąć, jest mała. To może nie wystarczyć - ostrzega Piotr Bielski w rozmowie z "DGP".
Glapiński tonował nastroje
W ten sposób ekonomista wprost odnosi się do narracji szefa NBP, który w trakcie kolejnych konferencji prasowych i wystąpień publicznych uspokajał Polaków, że cykl podwyżek stóp ma się ku końcowi, a nawet, że w niedługim czasie można spodziewać się obniżek. Przykład? Przypomnijmy słowa z konferencji prasowej po ostatnim posiedzeniu RPP (8 września).
Przecież nie zrobiliśmy tego na zawsze, tylko na krótko. Jeśli w ostatnim kwartale przyszłego roku, a może i wcześniej, zaczniemy obniżać stopy, to przecież znów będzie więcej kredytów udzielanych i będą tańsze, a spłaty będą niższe - mówił wtedy Adam Glapiński, czym sugerował, że już pod koniec 2023 r. stopy mogą spadać.
Nie sprawdziła się też wtedy inna prognoza wypowiedziana przez szefa NBP, który stwierdził, że w okresie wakacyjnym nastąpi szczyt odczytu inflacyjnego, a w następnych miesiącach będziemy obserwować jej powolny spadek.
Nie sposób też nie przypomnieć w tym momencie o niecodziennym wystąpieniu prezesa banku na molo w Sopocie. Działaczka AGROunii nagrała Adama Glapińskiego, gdy ten ją uspokajał i zapowiadał kolejne kroki, jakie podejmie RPP. Dokładnie stwierdził, że "jeśli będzie [podwyżka stóp - przyp. red.], to jedna o 0,25 pp.". Dodajmy, że jego przepowiednię potwierdziły decyzje Rady z sierpnia (posiedzenie niedecyzyjne) i z września (podwyżka stóp o... 0,25 pp.).
Zarzutów do narracji szefa NBP było więcej
Jednak krytyka narracji przyjmowanej przez prof. Adama Glapińskiego przewija się w mediach od wielu miesięcy. Cofnijmy do września 2021 r. i do prawdopodobnie najczęściej przywoływanych słów szefa NBP. Wtedy inflacja nad Wisłą wynosiła 5,4 proc. i coraz częściej przebijały się głosy o tym, że należy zareagować na jej wzrost podwyżkami stóp.
Na negatywne szoki podażowe bank centralny nie powinien reagować podwyższeniem stóp. To byłby szkolny błąd prowadzący do stłumienia wzrostu gospodarczego - stwierdził wtedy Adam Glapiński.
Ile zatem czasu zajęło, by RPP podjęła ów "szkolny błąd"? Miesiąc. W październiku 2021 r. rozpoczął się cykl podwyżek stóp procentowych. Od tamtego momentu Rada zdecydowała się podnieść je jedenastokrotnie.