Program Mieszkanie na Start stoi pod znakiem zapytania. Koalicja rządząca nie może dojść do porozumienia w sprawie flagowej obietnicy Donalda Tuska - za jej realizacją jest Koalicja Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe, przeciwko natomiast Lewica i Polska 2050 Szymona Hołowni. Deweloperzy przekonują, że tani kredyt nie spowoduje wzrostu cen nieruchomości, klienci zaś pytają, czy warto na niego czekać.
"Niestety spóźniłem się z kredytem 2 proc. Czy jest szansa, że kredyt 0 proc. wejdzie? Jest to dla mnie jedyna szansa, aby się wybudować i pomieszkać na swoim" - zapytał w niedzielę Paweł na jednej z facebookowych grup dyskusyjnych, poświęconych kredytowi na start.
"A kto to wie, czy będzie, czy nie. Też czekamy z mężem, ale czy słusznie, że jak ceny nieruchomości znów rosą" - odpowiedziała Pawłowi Wiktoria. "Nie wejdzie, to już jest koniec jałmużny" - dodał Igor.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dialogi w podobnym tonie można mnożyć. Dlatego z pytaniami o sytuację sytuacji zwróciliśmy się do pośredników finansowych, którzy pomagają klientom w kontaktach z bankami i sprzedającymi mieszkania.
Obecnie nawet połowa moich spotkań z klientami dotyczy tego programu mieszkaniowego. Są to osoby, które po prostu chcą się dowiedzieć czegoś więcej na temat programu. Zwykle są to rodziny wielodzietne, które chciałaby kupić większe mieszkanie na kredyt zero procent. Ostatnio spotkałem się z rodziną, która ma sześcioro dzieci - mówi money.pl Paweł Rzepnikowski z lendi.pl.
Dodaje, że przychodzą do niego też osoby, które wiedzą, że nie załapią się na preferencyjny kredyt i w związku z tym przyspieszają decyzję o zakupie mieszkania na normalny kredyt. Obawiają się, wzrostu ceny nieruchomości, gdy nowy program mieszkaniowy jednak wystartuje.
Rezerwacje mieszkań w oczekiwaniu na tani kredyt zdarzają się sporadycznie.
Mam dwóch klientów, którzy zawarli takie umowy z deweloperami - wskazuje Rzepnikowski.
I dodaje: - Jedna klientka dała sobie czas do grudnia na rozstrzygnięcie kwestii kredytu preferencyjnego. Przy czym jest ona zdecydowana na zakup zarezerwowanego mieszkania bez względu na to, czy ten kredyt wejdzie, czy też nie. Co bardzo istotne, kobieta ma zdolność kredytową, aby kupić to mieszkanie na kredyt na normalnych warunkach. Rezerwacje zazwyczaj nie dotyczą rynku wtórnego, bo żaden sprzedający nie zechce tyle czekać ze sprzedaż nieruchomości.
Drugiemu naszemu rozmówcy jak dotąd nie trafił się klient z rezerwacją mieszkania pod kredyt na start.
Klienci nie rezerwują mieszkań, ponieważ nie znamy terminu startu programu mieszkaniowego. Jeśli wszedłby jesienią tego roku, o czym się mówi niezobowiązująco, to by oznaczało, że będzie można z niego skorzystać za około pięć miesięcy, a do tego trzeba jeszcze doliczyć czas procesowania wniosku w banku. Żaden deweloper nie chce na tak długi czas blokować sobie możliwości sprzedaży lokalu - mówi nam Andrzej Łukaszewski z Credipass.
Ponieważ temat rządowego kredytu jest bardzo medialny, niektórzy wstrzymują się z zakupem mieszkania do czasu startu programu. Zainteresowanie nie jest jednak tak duże, jak w momencie ogłoszenia zapowiedzi rozwiązania w ubiegłym roku przez Donalda Tuska.
- Rynek czeka na nową wersję projektu ustawy. A jak wiadomo, rynek lubi constans. Długie wstrzymywanie popytu może spowodować, że wybuchnie w momencie startu programu i ponownie nastąpi skokowy wzrost cen nieruchomości, co obserwowaliśmy w przypadku wcześniejszego programu - ostrzega przedstawiciel Credipass.
I bez taniego kredytu mieszkania się sprzedają
Jak wygląda sprzedaż standardowych kredytów? Pytamy naszych rozmówców.
- Z reguły początek roku zawsze jest dobry i tak było tym razem. Mniej więcej od stycznia do maja sprzedaż hipotek była wyższa w każdym miesiącu w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Obecnie sprzedaż się ustabilizowała i jest na zadowalającym poziomie. Natomiast nie jest tak dobra, jak w drugiej połowie ubiegłego roku, gdy sprzedaż napędzał Bezpieczny kredyt 2 proc. (wprowadzony przez rząd Zjednoczonej Prawicy w lipcu 2023 r. - przyp. red.) - mówi nam Paweł Rzepnikowski.
- Sprzedaż utrzymuje się na poziomie zbliżonym do tego z grudnia zeszłego roku, a więc jest dobra. Gdy u klientów pojawia się potrzeba mieszkaniowa, to biorą, co jest. Poza tym kredyt na start nie będzie dla każdego klienta. Warunki wykluczają część rynku z tej oferty - dodaje Andrzej Łukaszewski.
Poprzedni pogram - Bezpieczny kredyt 2 proc. odpowiadał za około 60 proc. akcji kredytowej w drugim półroczu 2023 r. - wynika z danych BIK. Według tego samego źródła kredyty mieszkaniowe nadal cieszą się dużym zainteresowaniem, pomimo braku nowego programu wsparcia kredytobiorców.
Od stycznia do kwietnia w ujęciu liczbowym banki i SKOK-i udzieliły 150,3 proc. więcej kredytów mieszkaniowych niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Z kolei tylko w kwietniu udzielono 16,4 tys. kredytów mieszkaniowych w kwocie 6,77 mld zł.
Prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK, cytowany w komunikacie dotyczących kwietniowych wyników, wyjaśnia, że wpływ na nadal wysoką sprzedaż w porównaniu z pierwszym półroczem zeszłego roku, ma wyższa zdolność kredytowa. Wyjaśnia, że przyczynił się do tego głównie wzrost realnych wynagrodzeń (ok. 10 proc.) oraz stabilizacja stóp procentowych na poziomie ok. 1 pkt proc. niższym niż w zeszłym roku. To z kolei - zdaniem analityka - bezpośrednio przełożyło się na wyższą wartość udzielanego kredytu mieszkaniowego. W kwietniu jego średnia kwota wyniosła 413,1 tys. zł i była o 15,8 proc. wyższa niż przed rokiem.
Co ważne, wpływ bezpiecznego kredytu 2 proc. na kwietniowe wyniki sprzedaży był niewielki. Z puli grudniowych wniosków kredytowych o bezpieczny kredyt 2 proc. banki udzieliły w kwietniu 536 szt. kredytów (3 proc. wszystkich udzielonych kredytów mieszkaniowych) na kwotę 237 mln zł (3 proc. łącznej kwoty wszystkich kredytów).
Według szacunków BIK brak programu mieszkaniowego może obniżyć akcję kredytową w porównaniu do stycznia br. o około 4-4,5 mld zł. Spadek akcji kredytowej może być jednak częściowo kompensowany przez kredyty mieszkaniowe zaciągane przez osoby, które w wyniku nadal rosnących cen nieruchomości przyspieszą decyzję o kredycie, a z przyczyn formalnych nie mogą być beneficjentami nowego programu. Pojawienie się bowiem nowego rządowego programu, może podziałać stymulująco na wzrost cen nieruchomości - twierdzi prof. Rogowski, cytowany w komunikacie dotyczącym kwietniowych wyników.
Ludzie sobie poradzą
Podobnie uważają pośrednicy finansowi pytani przez money.pl. Według Pawła Rzepnikowskiego obecnie nie ma problemu z dostępnością standardowych kredytów mieszkaniowych. - Raczej bywa, że ludzie są mile zaskoczeni, kwotą, jaką są w stanie pożyczyć. Poza tym ludzie przygotowują się do zakupu mieszkania na kredyt. To oczywiście wymaga czasu. Gdy trzeba, zmieniają pracę na lepiej płatną lub starają się o podwyżkę w obecnym miejscu pracy - twierdzi nasz rozmówca.
Jeśli kredyt na start nie wejdzie w życie, to gospodarczo nic złego się nie wydarzy. Popyt i dostępność kredytów powinny zostać na obecnym poziomie, natomiast są większe szanse na stabilizację cen lub po prostu niższy wzrost. Tak uważa Paweł Rzepnikowski.
Z kolei zdaniem Andrzeja Łukaszewskiego rynek zdecydowanie poradzi sobie bez kredytu na start. - Ludzie zawsze brali kredyty i nic w tej kwestii się nie zmieni. Potrzeby mieszkaniowe będą się im zmieniać, to naturalna kolej rzeczy w życiu człowieka - stwierdza nasz rozmówca.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl