Nie tylko frankowicze walczą w sądach o swoje prawa z bankami. Robią to także osoby, które zaciągnęły złotowe kredyty mieszkaniowe, gotówkowe oraz pożyczki pozabankowe, których umowy obarczone są naruszeniami.
Najczęściej kwestionuje się całkowitą kwotę kredytu lub koszty z nim związane. Chodzi m.in. o to, że banki oraz firmy pożyczkowe naliczyły odsetki od kwoty przekazanej klientowi, powiększonej m.in. o prowizję ubezpieczenia, czego — zgodnie z przepisami — nie powinny były robić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oręż w rękach klientów
W praktyce klienci z wadliwymi umowami korzystają z tzw. sankcji kredytu darmowego (w skrócie SKD), przewidzianej w ustawie o kredycie konsumenckim (art. 45). To kara za nadużycia kredyto- i pożyczkodawców. Ich klienci mogą więc na tej podstawie kwestionować zobowiązania zarówno w trakcie trwania umowy, jak i po jej wygaśnięciu. W tym drugim przypadku trzeba zadziałać szybko, bo sprawa przedawnia się po roku, licząc od spłaty kredytu lub pożyczki.
Wynika to z dotychczasowych wyroków sądowych. W ciągu roku w banku należy złożyć oświadczenie o skorzystaniu z sankcji kredytu darmowego. Sam pozew nie wystarczy — wskazuje w rozmowie z money.pl mec. Wojciech Bochenek.
Jeśli klient złoży wspomniane wyżej oświadczenie, kredytodawca ma pełne prawo nie zgadzać się z naruszeniem postanowienia, skutkującego sankcją kredytu darmowego.
— W takim przypadku to konsument powinien wytoczyć powództwo przeciwko kredytodawcy i udowodnić, że doszło do naruszenia oraz wskazać, na czym ono polegało. W praktyce toczy się więc zwyczajny spór sądowy, w którym strony wykazują swoje racje. Roszczenie wykreowane sankcją kredytu darmowego może być więc zasadne, ale może równie dobrze zostać oddalone przez sąd — dodaje Marcin Czugan, prezes Związku Przedsiębiorstw Finansowych.
Nowy problem narasta
Trudno oszacować, jaka jest skala tego problemu. Ustaliliśmy, że banki i firmy pożyczkowe monitorują kwestie SDK indywidualnie, nie ma jednak dostępnych zbiorczych danych o liczbie złożonych oświadczeń oraz pozwów. Aby oszacować skalę, sprawdziliśmy orzeczenia dostępne w Portalu Orzeczeń Sądów Powszechnych. Po wpisaniu w wyszukiwarkę frazy "sankcja kredytu darmowego" pojawiło się 555 wyników z wyrokami w takich sprawach. Natomiast po wpisaniu frazy "art. 45 ustawy o kredycie konsumenckim" — 3650.
Od osób z rynku finansowego, które zastrzegają sobie anonimowość, słyszymy, że problem nie jest nowy, niemniej dopiero zaczyna narastać. Kredyto- i pożyczkobiorcy sprawdzają, czy dzięki SDK są w stanie ulżyć sobie w spłacaniu wysokich rat. Szukają rad w sieci, wątek ten pojawia się m.in. na forach internetowych. W mediach społecznościowych wyświetlają się natomiast reklamy kancelarii, które specjalizują się w SDK. Są to głównie formularze zachęcające do pozostawienia danych kontaktowych.
Z SKD mogą skorzystać również ci klienci, którym bank wypowiedział umowę np. z powodu niespłaconych rat.
W takiej sytuacji kredytobiorca również może powołać się na sankcję kredytu darmowego. W jednej z tego typu spraw roszczenie banku wobec klienta wynosiło ok. 240 tys. zł. Klient ten skorzystał z SDK i ostatecznie zapłacił bankowi ok. 80 tys. zł — mówi nam mec. Karolina Wysmułek, która analizuje wyroki sądów w tych sprawach.
Jak wspominaliśmy na początku, najczęstszy zarzut dotyczy błędnie określonej całkowitej kwoty kredytu oraz jego całkowitych kosztów. W przepisach wskazano bowiem maksymalne odsetki oraz maksymalne koszty pozaodsetkowe. Co więcej, całkowita kwota kredytu powinna uwzględniać jedynie środki udostępnione kredytobiorcy. Według prawnika wynika to wprost z analizowanego przez niego orzecznictwa sądowego. Okazuje się, że nie są to jedyne sytuacje, w których klient może sięgać po SKD.
Analizując dotychczasowe orzecznictwo, można zaobserwować, że średnia wartość sporu w tego sprawach to 15 tys. zł. Natomiast średnia wartość umorzonych kosztów kredytu wynosi ok. 11 tys. zł. Postępowanie sądowe trwa między 12 a 18 miesięcy.
— Zdążały się przypadki, gdzie wartość przedmiotu sporu wynosiła ponad 60 tys. zł albo 3,5 tys. zł. Wartości te uzależnione są od wysokości oprocentowania, długości trwania umowy kredytowej oraz opłat okołokredytowych, które zobowiązany był uiścić konsument: prowizje, ubezpieczenia oraz inne opłaty — uściśla mec. Wysmułek.
Problemy rynku finansowego eskalują z roku na rok. Szeroko opisał je Rzecznik Finansowy w raporcie z grudnia 2018 r. W dokumencie czytamy, że mimo obowiązujących przepisów, instytucje pożyczkowe i banki nadal naliczały kredytobiorcom bardzo wysokie opłaty i prowizje.
Choć mieszczą się one w limicie maksymalnych pozaodsetkowych kosztów kredytu, trzeba wyraźnie podkreślić, że koszty te są wygórowane, w większości nieadekwatne w stosunku do czynności, za jakie zostały naliczone - czytamy w raporcie.
Według Rzecznika opłaty czy inne koszty naliczane w związku z umową kredytu powinny odzwierciedlać faktyczne koszty kredytodawcy związane z daną czynnością, za którą są naliczane. Natomiast ukrywanie wynagrodzenia w wysokich opłatach może wprowadzać konsumentów w błąd.
Poprosiliśmy Rzecznika o aktualne dane dotyczące nadużyć na rynku finansowym. Do czasu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy tych informacji.
Od wydania powyższego raportu Rzecznika upłynęło kilka lat. W międzyczasie bankom i firmom pożyczkowym dokręcono śrubę, jeśli chodzi o zarabianie na kosztach pozaodsetkowych. Na kanwie tych zmian niektórym firmom pożyczkowym spuchła oferta. W pakiecie z pożyczkami zaczęły sprzedawać kursy językowe, pakiety medyczne, certyfikaty zdolności kredytowej. W ten sposób omijają ustawę antylichwiarską, a sprawę badają instytucje państwowe.
Ograniczone przychody nie podobają się też bankom. Tadeusz Białek, prezes Związku Banków Polskich, w wywiadzie z money.pl w maju mówił, że w świetle obowiązujących przepisów, uchwalanych w atmosferze populizmu i braku dialogu, kredyty konsumenckie są po prostu produktem nierentownym.
Powiedział, że sektor będzie apelować o zmianę wzoru liczenia kosztów pozaodsetkowych. — Banki i SKOK-i nie udzielają chwilówek, a zostały najmocniej poszkodowane przez tę ustawę. Jeśli przepisy się nie zmienią, klienci będą skazani na szarą strefę — stwierdził Białek.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl