Według statystyk Związku Banków Polskich dotychczas do sądów wpłynęło ok. 1,2 tys. spraw kwestionujących WIBOR. Wskaźnik, którego pełna nazwa to Warsaw Interbank Offered Rate, określa poziom oprocentowania pożyczek na rynku międzybankowym. W połączeniu z marżą banku stanowi on o cenie kredytu zmiennoprocentowego dla klienta końcowego, m.in. hipotecznego.
Abstrahując od skomplikowanej inżynierii finansowej, powstały w latach 90. wskaźnik bazuje na danych dostarczanych przez banki administratorowi - od połowy 2017 r. jest nim spółka GPW Benchmark, wcześniej była nim ACI Polska. WIBOR jest aktualizowany niemal codziennie i występuje w kilku wariantach terminowych. Najczęściej stosowanym w umowach z klientami indywidualnymi jest WIBOR trzy- lub sześciomiesięczny.
- Sądy nigdy nie potwierdziły manipulowania WIBOR-em - powiedział dr Tadeusz Białek, prezes ZBP, podczas wrześniowej debaty "WIBOR - najważniejszy wskaźnik referencyjny polskiej gospodarki". - Zarzuty wobec WIBOR-u są nieuzasadnione. Ktoś ma interes w tworzeniu fake newsów - dodał uczestniczący w niej Jurand Drop, wiceminister finansów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
WIBOR. Punkt zapalny
Krytykowanie kredytów WIBOR-owych zaczęło się na przełomie roku 2021 i 2022. Początkowo prawnicy reprezentujący konsumentów w sporach z bankami szukali błędów w umowach WIBOR-owych. Następnie przeszli do kwestionowania samego wskaźnika, podnosząc m.in. argumenty, według których WIBOR jest podatny na manipulowanie przez banki i niereprezentatywny, przez co nie nadaje się do wyceny kredytów detalicznych.
Zbiegło się to z podwyżkami stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego (NBP), które miały sprowadzić wysoką wówczas inflację do celu ok. 2,5 proc. rok do roku. A ponieważ są to naczynia połączone, przy okazji stopy wywindowały WIBOR oraz odsetki kredytobiorcom.
W tej sprawie, wbrew temu, co może się wydawać, nie chodzi wyłącznie o klientów niezadowolonych z drogich kredytów, którzy w ślad za frankowiczami chcą obniżyć sobie koszt finansowania, np. usuwając WIBOR z umowy i pozostawiając samą marżę. Przede wszystkim chodzi o unikanie odpowiedzi na trudne pytania dotyczące wskaźnika i zatajanie informacji oraz rozmycie odpowiedzialności.
Kontrola "zza biurka"
Według komunikatu Najwyższej Izby Kontroli (NIK) z 28 października tego roku Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) nie wykorzystała w pełni swoich uprawnień nadzorczych wobec administratora wskaźników referencyjnych - spółki GPW Benchmark. W szczególności nie przeprowadziła kontroli w jej siedzibie, ograniczając się do działań obejmujących analizę "zza biurka". GPW Benchmark jest pod nadzorem KNF od 16 grudnia 2020 r. Wcześniej działalność spółki oraz jej poprzedników nie podlegała nadzorowi publicznemu.
Kontrolerzy NIK chcieli wejść do GPW Benchmark, by sprawdzić, czy wskaźnik jest zgodny z unijnymi przepisami, głównie pod kątem ochrony interesów klientów banków. Nie zostali jednak wpuszczeni do siedziby administratora. Sprawa miała finał w prokuraturze, która umorzyła postępowanie. NIK konsekwentnie składał zażalenia, aż do całkowitego wyczerpania ścieżki odwoławczej.
Co ciekawe, w czerwcu 2012 r. NIK opublikowała analizę wykonania budżetu i założeń polityki pieniężnej w 2011 r. Powołując się na badania banku centralnego, Izba poinformowała w tym dokumencie, że cztery banki zawyżały WIBOR 3M.
"W IV kwartale 2011 r. kwotowane stawki referencyjne WIBOR 3M, po jakich banki skłonne były przeprowadzać transakcje, wzrosły o 0,23 punktu procentowego, przy niezmienionych stopach procentowych NBP. Diagnoza tego zjawiska w badaniach przeprowadzonych przez NBP wykazała, że cztery banki zawyżały istotnie kwotowane stawki WIBOR 3M, ponad poziom niewynikający z ogólnej zmienności stawek na rynku bankowym" - czytamy dokumencie z 6 czerwca 2012 r.
Co na to banki?
Wyciąganie z analizy NIK wniosku o jakimkolwiek celowym działaniu polegającym na zawyżaniu kwotowań WIBOR jest absolutnie nieuprawnione i może wynikać jedynie z niezrozumienia specyfiki funkcjonowania wskaźnika i warunków jego ustalania - przekonuje w rozmowie z money.pl prezes ZBP Tadeusz Białek.
Na początku października tego roku o sprawie zawyżania WIBOR-u przypomniał na LinkedInie użytkownik o nazwie Mediator Finansowy. To ukrywający się pod pseudonimem zawodowy mediator sądowy, który w swoich publikacjach punktuje banki za WIBOR.
Ponieważ dotąd nie ujawniono, które konkretnie banki stosowały zawyżony WIBOR oraz nie wyjaśniono, czy działały celowo, by zwiększyć przychody odsetkowe sektora, postanowiliśmy sami poszukać wyjaśnienia tych kwestii. Z prośbą o udostępnienie wyników badania, na które w swoim raporcie powołała się NIK, zwróciliśmy się do NBP.
W ramach tej analizy, przeprowadzonej wyłącznie na użytek wewnętrzny, NBP nie dokonywał oceny, czy zróżnicowane podejście poszczególnych banków do kwotowań WIBOR 3M miało charakter intencjonalny. Informacje zawarte w ww. analizie nie mają charakteru informacji publicznej i nie podlegają udostępnieniu w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej - czytamy w odpowiedzi przesłanej money.pl przez Krzysztofa Mackiewicza, zastępcę dyrektora Departamentu Generalnego NBP.
NIK również nie udostępniła nam badania NBP.
Koszt, którego nie było
Sedno problemu leży w tym, że w czwartym kwartale 2011 r. lokat między bankami prawie nie było. I choć stopa referencyjna NBP, z którą powiązany jest WIBOR, wówczas nie zmieniała się, to stawka WIBOR 3M wzrosła. Widać to na poniższym wykresie.
Sytuacja skutkowała wyśrubowaniem bankom obowiązków informacyjnych. W kwietniu 2012 NBP zaczął pozyskiwać informacje o rzeczywistym koszcie finansowania poniesionym przez banki na krajowym rynku lokat.
Jednym z zamierzonych efektów wprowadzenia takiego rozwiązania było uświadomienie bankom uczestniczącym w fixingu stawek WIBOR/WIBID, że bank centralny we współpracy z UKNF ma możliwość zweryfikowania ich kwotowań na potrzeby fixingu poprzez zestawienie z rzeczywistym oprocentowaniem transakcji zawieranych przez nie na krajowym rynku niezabezpieczonych lokat międzybankowych. Szczegółowa analiza informacji o pojedynczych transakcjach na krajowym rynku niezabezpieczonych lokat międzybankowych pozwala stwierdzić, że stawki WIBOR/WIBID nie odbiegają istotnie od oprocentowania rzeczywistych transakcji zawieranych przez banki na tym rynku - czytamy w piśmie z 15 kwietnia 2014 roku ówczesnego wiceprezesa NBP Witolda Kozińskiego do ówczesnej wicemarszałkini Senatu Marii Pańczyk-Pozdziej.
NIK pochwalił NBP za ten ruch. Jednak sprawy wcześniejszych ewentualnych nadużyć dotyczących WIBOR-u nie wyjaśniono do końca. WIBOR to najważniejszy wskaźnik, który wpływa nie tylko na oprocentowanie kredytów klientów indywidualnych, ale też firm oraz papierów wartościowych, w tym obligacji skarbowych. Dlatego z prośbą o komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się do instytucji, które mogą być zainteresowane sprawą. Na naszą prośbę błyskawicznie odpowiedziało Stowarzyszenie Rynków Finansowych ACI Polska, które do 29 czerwca 2017 r. opracowywało WIBOR jako oficjalny administrator.
Jak czytamy na ich na stronie, firma Thomson Reuters na zlecenie ACI kalkulowała codziennie stawki na podstawie danych pozyskiwanych od wybranych banków. W procesie uczestniczyły instytucje finansowe z najwyższą oceną ekonomiczno-finansową oraz największym udziałem w rynku. Co ważne, były one zobowiązane zawierać transakcje po zgłoszonych cenach przez 15 minut po godzinie publikacji (11:00).
Według Błażeja Wajszczuka, prezesa ACI Polska, "błędem jest oczekiwanie, że wszystkie kwotujące WIBOR banki będą wskazywać zawsze takie same lub bardzo zbliżone stawki, po jakich skłonne są przeprowadzać transakcję". Jak podkreśla, koniec pierwszej oraz początek drugiej dekady bieżącego stulecia były okresem dużej zmienności na rynkach finansowych, oraz wzmożonej aktywności banków centralnych w obszarze zarządzania stopą procentową.
"W samym 2011 roku świat mierzył się między innymi z kryzysem państw PIGS (Portugalia, Włochy, Grecja, Hiszpania), zmiennymi poziomami inflacji, a lokalnie z perturbacjami płynnościowymi związanymi z finansowaniem zakupu Polkomtela za sumę ponad 18 mld zł. Dynamika tamtych wydarzeń mogła mieć bardzo różny wpływ na percepcję instytucji finansowych, co odzwierciedlało się w ich indywidualnej sytuacji i ich reakcji na rzeczywistość. Powyższe okoliczności mogły mieć wpływ na różne poziomy kwotowań do WIBOR" - tłumaczy Wajszczuk w komentarzu dla money.pl.
Nasz rozmówca podkreśla, że ACI Polska nigdy nie stwierdziła nadużyć w zakresie WIBOR-u i nigdy o takich wydarzeniach nie była informowana. Dodaje też, że zgodnie z wcześniejszymi oświadczeniami i informacjami Komisji Nadzoru Finansowego, Komitetu Stabilności Finansowej (w jego skład wchodzą przedstawiciele NBP, Ministerstwa Finansów, KNF, Bankowego Funduszu Gwarancyjnego) oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) nie ma podstaw, by kwestionować WIBOR i wskazywać na jakiekolwiek manipulacje wskaźnikiem.
Błędne koło
Przywołany wyżej przez prezesa ACI Polska UOKiK, do którego również wysłaliśmy pytania, poinformował nas, że wróci z odpowiedzią, gdy zbierze informacje. Czekamy.
W sprawie pytań dotyczących historycznych aspektów opracowywania wskaźnika referencyjnego KNF poleciła nam kontakt ze spółką GPW Benchmark. Ta odpowiedziała nam, że w 2011 r. nie odpowiadała za WIBOR i odesłała nas do NIK oraz NBP, które z kolei, jak już wcześniej wspomnieliśmy, odmówiły udzielenia odpowiedzi na pytania, które banki i dlaczego zawyżały WIBOR, tłumacząc, że informacje te nie są jawne.
Odezwaliśmy się również do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM) i poszczególnych resortów. Ministerstwo Aktywów Państwowych, podobnie jak KNF, odesłało nas do GPW Benchmark. Natomiast KPRM skierowało nas do resortu finansów.
"Przedstawione dokumenty nie dotyczą działalności Ministra Finansów. Ze względu na fakt, że sprawa odnosi się do 2011 r., a przeprowadzona kontrola NIK-u dotyczyła działalności Narodowego Banku Polskiego, właściwymi instytucjami do zajęcia stanowiska pozostają ww. podmioty, ewentualnie Stowarzyszenie Rynków Finansowych ACI Polska, które administrowało stawką WIBOR do 29 czerwca 2017 r." - odpowiedziało nam biuro prasowe MF.
Stowarzyszenie nie wykorzystywało majątku lub środków publicznych oraz nie wykonywało zadań administratora na zasadzie zadania zleconego przez organy administracji publicznej. Dlatego też NIK nie ma prawa skontrolować tego podmiotu w zakresie ustalania WIBOR-u.
Nie pierwszy taki przypadek
Problem nie dotyczy tylko Polski. Przypomnijmy, że w grudniu 2013 r. media obiegła informacja, że Komisja Europejska (KE) ukarała osiem instytucji finansowych na łączną kwotę 1,7 mld euro za zmowę dotyczącą wskaźników EURIBOR i LIBOR. Skandal wybuchł latem 2012 r. O systematyczne, wieloletnie manipulowanie wysokością dwóch, wówczas najprawdopodobniej najważniejszych benchmarków w świecie finansów, oskarżony został Barclays oraz kilkanaście innych banków.
Co ciekawe, podejrzenia o zawyżanie trzymiesięcznego WIBOR-u pojawiły się już w 2009 r.
- To jest bardzo ciekawa sprawa. Mamy tutaj pewną hipotezę, która tej kwestii dotyczy. Hipotezę, ponieważ nie ma tutaj bezpośrednich dowodów na to, że jest grupa banków, która jest zainteresowana podnoszeniem WIBOR-ów - powiedział w TVN CNBC 9 czerwca 2009 r. ówczesny wiceprezes NBP Witold Koziński, zapytany o wzrosty 3-miesięcznego WIBOR-u.
Dwa miesiące później w serwisie bankier.pl opublikowano artykuł ówczesnego redaktora naczelnego portalu prnews.pl Michała Macierzyńskiego (od blisko 15 lat pracuje w PKO BP), w którym analizował on nieoficjalnie informacje, zgodnie z którymi cztery banki zmówiły się i sztucznie zawyżały podawane stawki WIBOR.
"Oczywiście informacja ta jest nieoficjalna. Trudno byłoby ją też w jakikolwiek sposób zweryfikować i potwierdzić, kierując na przykład pytanie do tych konkretnych banków. Banki, które nie brały udziału w procederze, a wiedziały o nim, zapewne też nie puściłyby pary z ust. W praktyce miało to wyglądać tak, że jeden z banków z pierwszej piątki poszedł do innych banków z propozycją, żeby zacząć stosować stawki, które bardziej odpowiadają rzeczywistej cenie pieniądza, a nie takie, które są sztuczne, bo przywiązane do niskich stóp procentowych. Jak usłyszeliśmy, trzy inne banki z kilku zapraszanych, miały przystąpić do tego nieoficjalnego stowarzyszenia i zacząć podbijać codziennie stawki, co w efekcie przełożyło się na stopy WIBOR, szczególnie 3M. Czy rzeczywiście tak było?" - pytał Macierzyński w artykule z 2009 r.
Jak podkreślił, jego rozmówca to osoba wiarygodna, kompetentna, dlatego nie miał powodu, by jej nie ufać. Co ważne, były to czasy wojny o depozyty klientów, co słono kosztowało banki. Płaciły powyżej oficjalnej ceny pieniądza na rynku międzybankowym. A im wyższy WIBOR - pisał Macierzyński - tym wyższe zyski z portfela kredytowego, a tym samym mniej bolesne konsekwencje wojny depozytowej.
Sprawę zamieciono pod dywan, zaś potwierdzone przez NBP i NIK zawyżanie WIBOR-u miało miejsce dwa lata później. Dlaczego polskich banków nie pociągnięto do odpowiedzialności, jak zrobiono to w Wielkiej Brytanii?
Stwierdzenie lub chociażby uprawdopodobnienie, że w przeszłości manipulowano stawką WIBOR, miałoby ogromne znaczenie dla roszczeń kredytobiorców o unieważnienie umów kredytów z oprocentowaniem tym wskaźnikiem - uważa pytany przez money.pl adwokat Karol Wenus.
Od ponad dwóch lat wzrasta liczba spraw przeciwko bankom z powództwa kredytobiorców złotowych. W lipcu tego roku do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej trafiła pierwsza sprawa WIBOR-owa. Orzeczenie sądu unijnego może mieć wpływ na linię orzeczniczą sądów krajowych w tego typu sprawach. Według banków masowe kwestionowanie tych umów skończyłoby się katastrofą dla sektora i gospodarki. Zdaniem kolejnego rozmówcy money.pl, to właśnie obawa przed tym scenariuszem powstrzymuje sektor finansowy przed wyjaśnieniem kwestii WIBOR-owych na forum publicznym.
- Wtedy nadzoru nad WIBOR-em nie było, natomiast dziś ludzi z sektora finansowego nie stać na prawdomówność, bo mamy prokonsumenckie podejście do kredytobiorców. W związku z tym jest obawa, że pełnomocnicy mogą wykorzystać to w sądzie w celu podważania umów - uważa Krzysztof Szymański, obecnie ekspert finansowy, dawniej bankier.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl