O precedensowym wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego informuje "Rzeczpospolita". Opisuje też historię podatnika, którego sytuacja życiowa zmusiła do tego, że oddał bankowi mieszkania w zamian za zwolnienie z reszty kredytu frankowego.
Porozumienie z bankiem z 2013 roku okazało się niewystarczające dla skarbówki. Pięć lat później frankowicz otrzymał rachunek w PIT, z którego wynikało, że musi zapłacić urzędowi skarbowemu 100 tys. złotych wraz z odsetkami (ponad 30 tys. złotych).
Podatnik wystąpił o umorzenie długu. Tłumaczył to faktem, że nie miał wiedzy o skutkach umorzenia kredytu. Wskazał również, że choruje na przewlekłe choroby. Swoją nieciekawą sytuację ratował kolejnymi kredytami. Do jego sprawy przyłączył się również Rzecznik Praw Obywatelskich.
"Rp" przypomina, że od 2015 minister finansów korzysta z zaniechania poboru podatków od umorzonych kredytów dzięki inicjatywie Związku Banków Polskich. Właśnie na tym oparł się podatnik, który argumentował, że jego sytuacja jest wielką niesprawiedliwością społeczną.
Fiskus ostatecznie przystał na umorzenie odsetek. Ale o umorzeniu podstawowego długu nie chciał słyszeć. Jednak najpierw ze skarbówką nie zgodził się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, a później Naczelny Sąd Administracyjny, który ostatecznie zgodził się z podatnikiem.
Orzeczenie NSA jest prawomocne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl